Dokładnie 23 lata temu do domu wrócił ostatni jeniec II wojny światowej. Historia węgierskiego żołnierza Andrása Tomy pokazuje, że tragiczne wydarzenia XX wieku sięgają kolejnego stulecia. 

Zapomniany Węgier

Było lato 2000 roku. Anna Gabulya zobaczyła w telewizji informację, że gdzieś w Rosji w szpitalu psychiatrycznym odnaleziono Węgra wziętego do niewoli pod koniec i przez Ukrainę oraz Białoruś przewieziony do obozu pod Leningradem. Zarejestrowano go jako Andras Tamas. To zniekształcenie wynikało zapewne z tego, że mężczyzna miał trudności z porozumiewaniem się. Trzytygodniowa podróż była traumatycznym przeżyciem dla młodego chłopaka, który spał na ciałach innych jeńców, umierających w trakcie podróży. Wspomniał z drżeniem w głosie, że musiał pracować przy zakopywaniu ciał. Nie było koło niego nikogo, kto znał węgierski, a on ani rosyjskiego, ani niemieckiego nie rozumiał. 

To wszystko spowodowało załamanie nerwowe. Z powodu choroby trafił do szpitala wojskowego w innym obozie ponad tysiąc kilometrów na wschód od Leningradu. W styczniu 1947 r. został przeniesiony do szpitala psychiatrycznego w Kotelnich. Ci, którzy przebywali w szpitalach, zostawali skreśleni z list jeńców wojennych II wojny światowej.

Ostatni jeniec II wojny światowej wraca do domu

Jego powrót do Budapesztu był świętem narodowym. Widziała w telewizji, jak szklane drzwi budapeszteńskiego lotniska otworzyły się przed wózkiem inwalidzkim, na którym siedział biedny, wychudzony, skulony starzec. Nie miał nogi, zębów, był przerażony tłumem dziennikarzy, kamerami, błyskami fleszów. Wracał po pół wieku do ojczyzny. Miał 73 lata. Do niewoli został wzięty, gdy miał 19 lat. 

Nie wierzyła własnym oczom. Wyglądał jak jej ojciec, gdy był w podobnym wieku. Anna bała się nawet pomyśleć, że „ostatnim jeńcem” wojny może być jej zaginiony przyrodni brat. Mając obsesję na punkcie amputacji dokonanej w Rosji, Toma witał każdego gościa słowami „Oddaj mi nogę!”. Powoli jednak wracał do względnej równowagi: wspominał wojnę, młodość u kowala, nazwisko nauczyciela. Przypominał sobie imiona matki, siostry i nazwy kilku wiosek. Wiedział, że jest na Węgrzech, ale miał trudności ze zlokalizowaniem się w czasie. Mówił o pengö, węgierskiej walucie dwudziestolecia międzywojennego. 

Jego rodzina została zidentyfikowana na podstawie testów DNA i badań antropologicznych z prawdopodobieństwem sięgającym 99,9%. Po dwóch miesiącach obserwacji psychiatrycznej w Budapeszcie Toma zamieszkał ze swoją siostrą Anną. 

Jak András Toma znalazł się w radzieckim psychiatryku?

Mieszkał w Sulyanbokor niedaleko Nyiregyhaza. W 1944 r. powołano go do wojska węgierskiego. Został wzięty przez Rosjan do niewoli 11 stycznia 1945 r. Tomas (przekręcone nazwisko Toma) przestał więc istnieć jako jeniec. W szpitalu przez pierwsze 10 lat był gburowatym, gwałtownym, buntowniczym pacjentem. Krzepki i wojowniczy młody człowiek, wypluwał w twarze strażników przekleństwa, których i tak nikt nie rozumiał. Próbował się buntować, ale wywołało to tylko dotkliwe represje ze strony personelu. Po kilkunastu latach spotulniał. Co 15 dni psychiatrzy zapisywali w swoich aktach: „Brak zmian w stanie pacjenta”. 

Pozostałby zapewne w szpitalu do śmierci, gdyby nie przypadkowe spotkanie ze słowackim lekarzem, który w jego „bełkocie” rozpoznał język węgierski. Wieści o odkryciu dotarły do ambasady węgierskiej w Moskwie i tak mężczyzna po ponad pół wieku wrócił w końcu do swojej ojczyzny. Toma cieszył się wolnością tylko cztery lata. Zmarł w 2004 r.

ŹRÓDŁO: Magyar Nemzet