Las Dak Doa został zasadzony w latach 70. w ramach powojennego programu zalesiania Wietnamu. Kompleks okazał się kołem ratunkowym dla rolników z mniejszości etnicznych mieszkających w regionie. Z czasem stał się też atrakcją turystyczną.

Obecnie słynny las jest zagrożony wycięciem. Plany przewidują przeznaczenie 517 hektarów jego powierzchni (całość zajmuje 601 hektarów) na budowę obiektu turystyczo-mieszkaniowego z polami golfowymi.

Dak Doa – co dalej z powojennym lasem?

Słynny las odgrywa znaczącą rolę w ochronie lokalnego ekosystemu, w tym gleb i podziemnych wód. Mimo to Dak Doa jest zagrożony wycięciem. Co ciekawe, równolegle w Wietnamie trwa program zalesienia, w ramach którego do 2025 r. posadzonych ma zostać nawet miliard drzew.

FLC Group, przedsiębiorstwo odpowiedzialne za budowę turystycznego kompleksu, obiecało mieszkańcom, że sosny usunięte z miejsca, gdzie powstaje pole golfowe, zostaną ponowie nasadzone. Niestety, około 4500 drzew obumarło. Większość z nich po prostu nie przyjęła się w nowej glebie.

Nieudana relokacja doprowadziła do odłożenia w czasie realizacji projektu. Plan budowy ma jednak oficjalne zatwierdzenie, a więc może być wznowiony w każdej chwili.

Lokalne społeczności w Wietnamie mogą stracić wodę

Kiedyś była tam wojna, obecnie rośnie las, a niedługo stanie hotel. Smutna historia lasu Dak Doa / fot. Vu Khoa Nguyen Khanh/Getty Images

Na łamach serwisu Mongabay opublikowano anonimowe wypowiedzi mieszkańców wiosek w lesie Dak Doa. Wiele osób boi się, że wylesianie pogłębi problem niedoboru wody. System opracowany przez lokalne społeczności polega na zatrzymywaniu i odprowadzaniu wód gruntowych i źródlanych z lasów i zboczy za pomocą bambusowych rur. Taka woda jest przeznaczona do picia i nawadniania upraw.

Już od lat zasoby wodne w Dak Doa ulegają degradacji. To efekt wylesienia i zastąpienia lasów przemysłowymi plantacjami, na których rosną kauczuk, pieprz i kawa. Z relacji miejscowych wynika, że dawniej studnie miały około 25 metrów. Tyle wystarczało, aby dostać się do wody. Obecnie są pogłębiane nawet do 40 metrów. Niedobory wody zmuszają rolników do zmian. Część z nich została zmuszona do porzucenia upraw ryżu na rzecz warzyw.

Obawy o wodę są związanie nie tylko z samym wylesieniem terenu. Kompleks turystyczny do 2030 r. ma zużywać od 18 000 do 22 000 metrów sześciennych wody dziennie. To sześć razy więcej niż dzienne zużycie w mieście Dak Doa zamieszkanym przez ponad 21 tys. osób.

Czy na Ziemi jest miejsce dla rdzennych mieszkańców?

Z wycinką lasów borykają się nie tylko lokalne społeczności z Wietnamu. Przykrym symbolem wylesiania od lat jest Amazonia, nazywana „zielonymi płucami Ziemi”. Degradacja lasów w Ameryce Południowej to bezpośrednie zagrożenie dla tzw. plemion izolowanych, które żyją z dala od cywilizacji.

Plemiona izolowane Amazonii zamieszkują obszar o powierzchni 160 tys. km kwadratowych, z czego 95 proc. to nienaruszony las, będący jednym z najbardziej bioróżnorodnych miejsc na Ziemi. Terytorium plemion rozciąga się od stanów Loreto i Ukajali w Peru do stanów Acre i Amazon w Brazylii.

Dla ludzi, którzy żyją w hermetycznych społecznościach na łonie natury, nagłe zderzenie z zachodnią cywilizacją może być brutalne, a nawet śmiertelne. „Prawdziwy Tarzan” spędził w dżungli ponad 40 lat. Zmarł niedługo po powrocie do miasta.

Z ingerowaniem w naturalne środowiska borykają się również Nieńcy. To naród żyjący w Rosji, z dala od miast, w zgodnie z naturą i religiami opartymi na szamanizmie. W kulturze Nieńców ważną rolę odgrywają renifery i sezonowe migracje. Na szlakach coraz częściej pojawia się infrastruktura związana z przemysłem wydobywczym surowców (między innymi ropy). Rozwijający się przemysł produkuje zanieczyszczenia, a te zagrażają jakości pastwisk. Nieńcy starają się chronić swoje tereny nie tylko z powodów praktycznych. Niektóre miejsca uważają za święte.