– Jeśli to nie jest piekło, to gdzie indziej go szukać? – pytał retorycznie anonimowy kronikarz wydarzeń z pierwszego września 1923 roku. Tego dnia region Kantō dotknęło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,9. Jednak to nie ono okazało się najbardziej śmiercionośne. Wstrząsy, które rozpoczęły się w wyjątkowo niefortunnym momencie, wywołały pożary. I dopiero te naprawdę spustoszyły Tokio.  

W katastrofie zginęło wówczas 105 tys. osób (podobną liczbę ofiar pochłonęło zrzucenie bomby „Little Boy” na Hiroszimę w 1945 roku). Autorzy najnowszej pracy o trzęsieniu ziemi z 1923 roku (opublikowanej w Biuletynie Amerykańskiego Towarzystwa Sejsmologicznego) zwracają uwagę, że aż 90 proc. zgonów było następstwem ognia, a nie wstrząsów. Tym samym była to jedna z największych naturalnych katastrof, jakie wydarzyły się w czasach nowożytnych. I największa, jeśli chodzi o liczbę ofiar spowodowanych przez pożary.

Człowiek, który przewidział trzęsienie ziemi

O tym, że Tokio grozi niebezpieczeństwo, mówiło się już wcześniej. Na samym początku XX w. przed trzęsieniem ziemi ostrzegał Akitsune Imamura, sejsmolog z Cesarskiego Uniwersytetu Tokijskiego. Imamura miał już na swoim koncie wizjonerską teorię – pod koniec XIX w. spekulował, że przyczyną tsunami może być ruch skorupy ziemskiej pod oceanem. Było to o tyle przełomowe, że Alfred Wegener opisał dryf kontynentalny, czyli powolne przesuwanie się kontynentów, znacznie później – w 1912 roku. Dopiero zaś odkrycie Wegenera zainicjowało burzliwe dyskusje, które po dziesięcioleciach doprowadziły do sformułowania współczesnej teorii tektoniki płyt.

W 1905 roku Imamura opublikował pracę, która okazała się dokładną przepowiednią przyszłego nieszczęścia. Przewidywał w niej, że w ciągu najbliższego półwiecza region Kantō nawiedzi potężne trzęsienie ziemi. Oszacował, że może ono zabić nawet 100 tys. ludzi. Ostrzegał też, że Tokio, z gęstą drewnianą zabudową, zostanie szybko opanowane przez ogień, przed którym mieszkańcy nie będą mieli gdzie się schronić. Dlatego postulował zachowywanie przerw między nowymi budynkami i rezygnację z latarni naftowych, które w razie nieszczęścia mogłyby stać się zarzewiami ognia.  

Nieszczęście w samo południe

Ostrzeżenia Imamury zostały wyśmiane przez najważniejszego ówczesnego japońskiego sejsmologa Fusakichi Ōmori. Ōmori był przekonany, że trzęsienia ziemi nie zdarzają się przy burzowej i wietrznej pogodzie. A zatem nie ma co obawiać się wiatru, który rozprzestrzeniłby ogień. Ta krytyka sprawiła, że przewidywania Imamury nie zostały potraktowane poważnie.

Japoński dramat rozpoczął się dwie minuty przed południem 1 września 1923 roku. Mieszkańcy Kantō rozpalali wówczas tradycyjne grille kamado i shichirin, by przygotować obiad. Potężny wstrząs przewrócił wiele z nich. Pół godziny później w Tokio wybuchło 130 pożarów. Ognie zapłonęły w najgęściej zaludnionych wschodnich dzielnicach miasta.  

Wiry i ogniowe ściany, które spustoszyły Tokio  

Przez region przechodziły wstrząsy wtórne (było ich w sumie prawie 2 tys.). Sytuacja w Tokio szybko wymknęła się spod kontroli – pożarów było zbyt wiele. – Nawet w zwyczajnych okolicznościach nie zdołano by poradzić sobie z nimi wszystkimi – zauważa Charles Scawthorn z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, jeden z autorów tekstu w Biuletynie. – Jednak setki uszkodzeń wodociągów sprawiły, że strażacy byli w zasadzie bezsilni.

Pożary zaczęły łączyć się ze sobą. Mieszkańcy Tokio widzieli ogniste tornada, czyli unoszące się słupy ognia, które przemieszczały się, niszcząc wszystko na swojej drodze. Na poświęconej trzęsieniu stronie greatkantoearthquake.com znajduje się relacja jednego ze świadków tamtych wydarzeń, przed którym wyrosła „ogromna ściana ognia - jak fala przypływu wypuszczona z samego piekła”. Reporterzy gazety „Kyūshū nippō” relacjonowali, że stolica Japonii zmieniła się w „morze ognia”. Mnóstwo ludzi ogarnęła panika, utrudniająca wydostanie się z pogrążonego w chaosie miasta.

Po pożarach

Według najnowszych szacunków straty spowodowane przez trzęsienie ziemi w 1923 roku przewyższały ówczesny roczny budżet Japonii. Jednak, jak to często bywa, katastrofa doprowadziła również do ważnych zmian. Przyczynił się do tego Imamura. – Przekonał urzędników ministerstwa edukacji, że Japończycy są „narodem trzęsień ziemi”, a więc muszą zacząć uczyć dzieci, co robić, gdy nadchodzi wstrząs – mówi Janet Borland, historyczka z Międzynarodowego Chrześcijańskiego Uniwersytetu w Tokio.

Zdaniem autorów pracy pamięć o katastrofie z 1923 r. jest niezbędna także sto lat później. Niebezpieczeństwo pożarów wywołanych przez trzęsienie ziemi nie znikło i nie dotyczy tylko Japonii. Zagrożone są również Los Angeles, Seattle, San Francisco i części Nowej Zelandii. Wszędzie tam niezbędne jest utrzymywanie i usprawnianie zabezpieczeń przed pożarami. – Imamura przewidział i przepowiedział: nauka może ostrzegać, jednak żeby te ostrzeżenia były efektywne, konieczne są działania polityczne i społeczne – przypomina Charles Scawthorn.

 

Źródła:

EurekAlert

Bulletin of the Seismological Society of America

http://www.greatkantoearthquake.com/earthquake.html

wikipedia