Antarktyda to jedno z najtrudniej dostępnych miejsc na świecie – o ile nie jesteśmy naukowcami, a to też nie dotyczy wszystkich specjalizacji. Wyzwaniem jest nie tylko sama logistyka i finanse, ale też warunki pogodowe. Nie bez powodu Antarktydę często nazywa się południowym biegunem zimna. To właśnie tam padają rekordy najniższych temperatur. I choć kontynent nie jest na stałe zamieszkany przez ludzi, to nie można mówić o całkowitym pustkowiu.

Biegun zimna ma skromną florę i faunę. Najbardziej znany mieszkańcy Antarktydy to:

  • pingwiny cesarskie,
  • foczki małe,
  • lamparty morskie,
  • orki oceaniczne,
  • płetwale błękitne.

Jedyny owad na Antarktydzie

Co ciekawe, Antarktyda ma też jednego rodzimego owada występującego w przyrodzie. To niewielka muszka z gatunku Belgica antarctica. Niestety, wskutek coraz cieplejszych zim na kontynencie grozi mu wyginięcie. I to może być zaskoczeniem, że wyższe temperatury mu nie służą.

Jakim cudem? Przez dziesiątki milionów lat jedyny owad na Antarktydzie nauczył się zamarzać na czas najzimniejszych miesięcy w życiu. Sroga zima jest dla niego czymś naturalnym, ba, nadaje rytm życia.

Antarktyda nadal kryje wiele tajemnic. Mało kto wiedział, że na kontynencie żyje tylko jeden owad na wolności. / fot. Jay Dickman/Getty Images

Mimo że Beligca antartica mierzy zazwyczaj mniej niż centymetr, jest największym wyłącznie lądowym zwierzęciem Antarktydy. W odróżnieniu od fok czy pingwinów, nie pływa w mroźnych wodach oblewających kontynent. Jego naturalnym środowiskiem są wilgotne tereny porośnięte między innymi przez mchy. Nawet one zamarzają zimą. Aby przeczekać najniższe temperatury, owady także zamarzają na kilka miesięcy, aby wraz z odwilżą wrócić na łono natury.

Globalne ocieplenie odczuwają ludzie i zwierzęta

W oczekiwaniu na wiosnę, jedyny owad na Antarktydzie wysycha, ale przy odpowiednich warunkach ma szansę przetrwać nawet po utracie trzech czwartych wilgoci. Już niewielkie zmiany warunków środowiskowych mogą mieć duży wpływ na wskaźniki przeżywalności. Temperatury na Półwyspie Antarktycznym, gdzie żyją owady, stale rosną. To zwiększa częstotliwość opadów. Większa ilość śniegu daje większą izolację i zmniejsza szanse na zamarzanie.

Przypuszczenia naukowców zostały potwierdzone laboratoryjnie. Badacze zebrali larwy muszek z wyspy Anvers na samym krańcu Półwyspu Antarktycznego. Następnie odesłano je do USA, gdzie spędziły pół roku w warunkach cieplejszych niż na Antarktydzie. Jako podłoże w trakcie badań wykorzystano mchy i glony.

Czemu służy zamarzanie?

Kilkustopniowa różnica temperatur miała ogromny wpływ na regenerację owadów. W naturalnych warunkach przetrwała połowa z nich, w zmienionych tylko jedna trzecia. Muszki rozmarzające w wyższej temperaturze miały też mniejsze zapasy tłuszczów i białka.

– Z ograniczonym czasem przed przepoczwarczeniem się po zimie, dorosłym B. antarctica brakuje funkcjonalnych aparatów gębowych. Wyczerpanie zapasów energii w późnych stadiach larwalnych prawdopodobnie miałoby nieodwracalne konsekwencje dla energii dostępnej do rozmnażania – komentują autorzy badań.

Przy rosnących temperaturach na obu biegunach jedyny owad na Antarktydzie może stać się kolejną ofiarą globalnego ocieplenia. Naukowcy nie mają jednak pewności, czy i kiedy populacja wyginie całkowicie. Kolejne lata pokażą, jak zmiany klimatu wpływają na życie B. antarctica.

Źródło: Functional Ecology.