Na przełomie listopada i grudnia w Betlejem zaczyna robić się tłoczno. Do niewielskiego miasta położonego zaledwie 10 km na południe od Jerozolimy przyjeżdżają turyści z całego świata. W tym roku podobnie jak w poprzednim, przez pandemię sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Obecnie Bazylikę Narodzenia Pańskiego odwiedza więcej muzułmanów niż chrześcijan. Z zagranicy nie ma prawie nikogo.

W pewnym sensie to dobrze dla nielicznych odwiedzających świątynię. Mogą w spokoju podziwiać efekty kończących się prac restauratorskich, w tym złocony ikonostas niedawno przywrócony do dawnej świetności.

Dzisiaj w Betlejem

Gdyby nie pandemia schody prowadzące do groty, w której Maria miała urodzić Jezusa, o tej porze roku byłyby zatłoczone. Teraz są jednak puste. To już drugi rok z rzędu, kiedy obchody Bożego Narodzenia w tym szczególnym miejscu są tak skromne. Co prawda 1 listopada władze Izraela otworzyły granice dla zaszczepionych przyjezdnych, ale zaledwie trzy tygodnie później, po wykryciu nowego wariantu COVID-19 w Afryce, wrócono do poprzednich obostrzeń. Betlejem jest położone w Autonomii Palestyńskiej, jednak większość zagranicznych turytów korzysta z portu lotniczego Ben Guriona w Tel Awiwie, dlatego obowiązują ich izraelskie ograniczenia w podróżowaniu.

Zakaz wjazdu został przedłużony do 29 grudnia, a to poważny cios dla miejscowej gospodarki, która jest napędzana przez turystów. Według palestyńskich urzędników ds. turystyki najbardziej ruchliwym dniem, jaki kiedykolwiek odnotowano w Bazylice Narodzenia Pańskiego, była ostatnia sobota listopada dwa lat temu. Wówczas świątynię odwiedziło 12 tys. gości, głównie z zagranicy. Po rekordowym sezonie w 2019 r. właściciele gastronomii i hoteli liczyli na kolejne owocne miesiące. Zamiast nich przyszła pandemia. W ostatnich tygodniach kościół odwiedzało średnio 150 osób dziennie. Większość z nich to miejscowi.

Betlejem boryka się z kryzysem

Duża część sklepików z pamiątkami i restauracji wokół Manger Square, głównego placu w Betlejem, skróciła godziny otwarcia. Właściciele tłumaczą, że skoro w mieście praktycznie nie ma turystów, to nie muszą wstawać wcześnie rano, żeby otwierać lokale. Spośród wszystkich stoisk z upominkami, najbardziej kultowe to Nissan Bros. Bethelehem New Store. Ogromny, odświętnie udekorowany sklep dla wielu turystów jest jednym z obowiązkowych punktów wycieczki do Betlejem. Można w nim kupić między innymi drewniane szopki i inne figurki przedstawiające Jezusa oraz świętych.

Normalnie w Betlejem, jak na ironię, niełatwo znaleźć miejsce noclegowe, a przynajmniej w ostatniej chwili. Podróżnych jest tak wielu, że pokoje należy rezerwować odpowiednio wcześniej. Jeden z największych hoteli w mieście to Hotel Bethlehem. Obiekt oferuje 220 pokoju. Przed wybuchem pandemii niemal co noc wszystkie były zajęte. Obecnie goście zajmują tylko kilka z nich.

Kilka tygodni temu izraelski minister finansów Avigdor Lieberman zaskoczył opinię publiczną po tym, jak polecił Izraelczykom pracującym w turystyce, aby zaczęli szukać innej pracy. Mieszkańcy Betlejem również byli oburzeni jego słowami. Choć przed nimi kolejna wyjątkowo cicha noc, nie tracą nadziei na to, że niedługo miasto znów zapełni się turystami i pielgrzymami.

Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem

Bazylika Narodzenia Pańskiego to jeden z najstarszych nieprzerwanie funkcjonujących kościołów na świecie i miejsce, do którego co roku pielgrzymują wierni z całego świata. Zgodnie z tradycją i źródłami pisanymi to właśnie tu w grocie narodził się Jezus Chrystus. Została ona zamieniona w kaplicę. W Grocie Narodzenia znajduje się obecnie Kaplica Żłóbka. 29 czerwca 2012 r. bazylikę wpisano na Listę światowego dziedzictwa UNESCO w trybie nadzwyczajnym.

Źródło: Haaretz