Amerykański The New York Times opisuje działalność kilku trenerów osobistych, którzy zetknęli się z prośbami od zdesperowanych rodziców.

- Staram się spotkać z rodzicami tam, gdzie mieszkają i najczęściej to bardzo proste – mówi Rhonda Moskowitz, która od 30 lat współpracuje ze szkołami i prywatnymi poradniami rodzicielskimi. Opowiada o tym, co radzi w rozmowach telefonicznych – Czy macie w domu stary materiał, którego można użyć jako peleryny? Wspaniale! Jest tam gdzieś jakaś piłka? Rzućcie piłkę. Kopnijcie ją.

Wśród zamożnych rodziców nie brakuje tych, którzy mają wiele obaw co do tego co z ich dzieckiem zrobi tablet, komputer, czy smartfon (to chyba nic nowego). Czy algorytm YouTube'a wychowa je na fake newsach i stworzy radykała? Może Instagram doprowadzi do zbyt szybkiego kontaktu z golizną? Albo LiveLeak wystawi na przemoc? Może Fortnite uczyni z wrażliwca bezdusznego, uzależnionego zombie? Takie strachy nierzadko podsyca to, co przeczytają lub zobaczą w informacjach. Niedawno straszono nawet badaniem, wedle którego od smartfonów dzieciom rosną wypustki kostne na głowach, podobne do rogów (badanie szybko zaczęło być kwestionowane przez środowiska naukowe). Trudno się nie przerazić.

Tak naprawdę wciąż nie mamy pojęcia, co robią z nami ekrany. Ich realny wpływ na nasze życie badać należy przez przynajmniej 50 lat.

- Jeśli zadrzesz z Matka Naturą, ona zadrze z tobą – mówi w rozmowie z The New York Times twórczyni Parent Coaching Institute, Gloria DaHeatano. Kobieta od lat pracuje z rodzinami jako doradczyni w Seattle, jednak w ostatnich latach zapotrzebowanie na jej usługi stało się tak wysokie, że zdecydowała się stworzyć sieć trenerów. Obecnie jest w niej około 500 osób, pracują w małych miasteczkach i na terenach wiejski, godzina ich czasu kosztuje 80$. Cena dla klientów z większych ośrodków waha się od 125$ do 250$. Najczęściej rodzice przychodzą na 8-12 sesji.

- Nie możesz być maszyną – mówi DeGaetano – Myślimy jak maszyny bo żyjemy w maszynowym świecie. Nie możesz wychować dzieci optymalnie na podstawie zasad w takim mechanistycznym nastawieniu.

Najczęściej rodzice trafiają do niej, że uleczy dzieci z „uzależnienia od ekranów”. Tymczasem trenerka „przepisuje” czynności z pozoru banalne.

- Ruch – podaje słowo klucz i zadaje pytania: czy jest w okolicy plac zabaw, czy dziecko ma się gdzie wybiegać, by poczuć własną autonomię, czy wie na czym polega skakanie na skakance.

Także w Seattle działa Emily Cherkin, która widząc zapotrzebowanie i niepokoje rodziców odeszła z pracy w szkole i zaczęła dwa własne biznesy: po pierwsze jako konsultantka dla rodziców, po drugie stworzyła miejsce gdzie dzieci mogą spędzić ciekawie i aktywnie czas, ale bez monitora.

Podobne pomysły wyrastają w USA jak grzyby po deszczu pokazując, że zagonieni w codziennym młynie pracy rodzice często po prostu nie wiedzą co robić. Kłopotem też na pewno jest to, że nieduże rodziny muszą radzić sobie z inną logistyką niż te, gdzie na przykład w wychowaniu pomagają dziadkowie.

- Przypomnijcie sobie po prostu co wy robiliście w dzieciństwie – mówi Cara Pollard, która pomaga rodzicom w Chicago – To bardzo trudne i czują się oni z tym niekomfortowo, ale wystarczy sobie przypomnieć.

To proste, a jednak wcale nie takie oczywiste: odesłać rodziców do czasów ich dzieciństwa, które najczęściej jest w czasach „przedsmartofonowych”.


Sprawdźmy takie rozwiązanie u nas. Co przychodzi wam do głowy? Podwórko? Trzepak? Gra w kwadraty? Rysowanie kredą? Gra w gumę? Podchody? Może coś jeszcze?

 

Czasem trzeba naprawdę głęboko pogrzebać w pamięci by wykopać ten czas zanim wszyscy przykleiliśmy się do ekranów.

 

Na koniec rada od byłego szkolnego pedagoga, który także stał się trenerem dla rodziców w Portland, w Oregonie. Zapytany przez dziennikarzy o zagubionych rodziców Richard Halpern odpowiada, że oferuje im zupełnie nowe podejście do życia.

 

- To nie kwestia jednej czynności i gotowe - tłumaczy – Doradzam wielu rodzicom wzięcie psa, albo mówię „pokażcie ekran waszemu kotu.” Nie będzie się nim przejmował, będzie w pełni obecny, będzie żył. To doskonały wzór do naśladowania.