Arcimowicz był w Afryce razem z redaktor naczelną Martyną Wojciechowską. Odwiedzili ośrodek Buhangija, gdzie żyją m.in. dzieci chore na albinizm. Dziś jest ich tam 241, ale liczba ta stale rośnie.

Umieszcza się je tam z obawy o ich bezpieczeństwo. Wielu Tanzańczyków wierzy bowiem w magiczną moc ciał albinosów. Polują na nich, by z ich odrąbanych kończyn robić amulety. Tak do ośrodka trafiła m.in. 17-letnia Kabula. Nieznani sprawcy pozbawili ją ręki. Dziewczyna cudem przeżyła.

– Okładka majowego numeru powstała w bardzo ważnym dla nas i dla niej momencie, kiedy Kabula po latach rozłąki po raz pierwszy spotkała się z rodzicami, z rodzeństwem – wspomina Marek Arcimowicz. – Zapamiętam tę chwilę do końca życia. Kiedy siostra Kabuli objęła ją ramieniem od tyłu, wyłaniając się niejako z ciemności jak duch, widziałem ogromne wzruszenie, smutek i powagę w oczach tej siostry, ale i pewną zmianę w odbiorze świata w oczach Kabuli.

– Była to chwila tak podniosła, pełna tak wielkiej energii i delikatności, że nie potrafiłem pohamować łez. Bardzo trudno mi było fotografować, bo nie byłem w stanie kontrolować ostrości ze względu na te łzy – dodaje fotograf.

Co jeszcze wzruszyło Arcimowicza w Tanzanii? Jak wspomina pracę z chorymi na bielactwo dziećmi?

.