Niedawno informowaliśmy o tym, że Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), współpracująca z NASA przy programie sprowadzenia na Ziemię próbek marsjańskiej gleby, będzie budowała specjalnego łazika, którzy zbierze pobierane przez Perseverance próbki. Dzięki temu miały one trafić do zasobnika rakiety. Ta z kolei miała je wynieść na orbitę, gdzie przechwyciłby je statek kosmiczny. Statek dostarczyć miał próbki na orbitę Ziemi, skąd w specjalnej kapsule opadłyby na powierzchnię naszej planety.

Z projektu Mars Sample Return odpadła Rosja

Jednak pierwotny plan musiał ulec zmianie. W budowie łazika „aportującego” – jak określają go naukowcy – miał partycypować Roskosmos, czyli rosyjska agencja kosmiczna. Ze względu na wojnę w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję, ESA zawiesiła wszelką współpracę z Roskosmosem, co wywołało różnorodne perturbacje. W tym problemy z pierwotnymi założeniami misji Mars Sample Return.

– Ale NASA ma zawsze jakiś plan w zapasie. Skoro nie uda się skonstruować łazika aportującego, będziemy chcieli, aby to sam Perseverance dowiózł próbki do stanowiska rakiety Mars Ascent Vehicle (MAV). Bierzemy jednak pod uwagę, że do czasu wysłania na Marsa MAV-a, łazik może przestać działać. Może zakopać się w grząskim piasku lub ulec awarii – wyjaśnia Artur Chmielewski z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA (JPL/NASA), pracujący przy misji.

Dwa helikoptery zamiast łazika na Marsie

– Dlatego dodatkowo wyślemy na Marsa dwa małe helikoptery, analogiczne do świetnie spisującego się Ingenuity. Każdy z helikopterów będzie wyposażony w prosty manipulator zdolny podnieść namierzoną próbkę i przetransportować ją na wyznaczone miejsce – dodaje inżynier.

W 2028 powinien wystartować z Ziemi lądownik, który posadzi na Marsie rakietę MAV oraz dwa mini-śmigłowce. Projekt ma nawiązywać do lądowania Perseverance z 2021. Wówczas pierwszy pozaziemski helikopter był ukryty w zasobniku łazika.

Dwa planowane śmigłowce będą nieco cięższe od Ingenuity oraz wyposażone w koła, aby móc poruszać się po powierzchni Marsa. Jednak głównym nowym wyposażeniem będzie prosty manipulator. Czyli ramię zdolne zacisnąć się na zbiorniku z próbką.

Helikoptery będą mogły zebrać dodatkowe dane

– Liczymy jednak na to, że to sam Perseverance dowiezie próbki na stanowisko. Co oznacza, że musimy mieć też plan zapasowy dla helikopterów. Właśnie toczymy rozmowy z naukowcami, którzy, mamy nadzieję, zasugerują nam, w jakie instrumenty badawcze powinniśmy wyposażyć nasze helikoptery. Chodzi o to, by zebrać interesujące naukowo dane – wyjaśnia Artur Chmielewski.

– Poza wartością naukową istotnym kryterium będzie waga urządzeń. Helikoptery, chociaż będą nieco cięższe od ważącego niespełna dwa kilogramy Ingenuity, będą miały niewielki udźwig. W związku z tym, że ich głównym zadaniem ma być przetransportowanie próbek, nie możemy ich dodatkowo zbytnio dociążać. Dlatego każda dodatkowa kamera lub próbnik będą musiały być ultralekkie – dodaje inżynier.

Jak wyjaśnia, sama misja jest bardzo wielkim wyzwaniem inżynieryjnym. M.in. dlatego, że zakłada współdziałanie wielu różnych robotów. W dodatku współdziałanie na innej planecie, bez możliwości bezpośredniego sterowania „na żywo”. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, orbiter z marsjańskimi próbkami miałby powrócić na Ziemię w 2033 roku i wylądować na pustyni w Utah.