Według portalu Bloomberg kontraktowi pracownicy nie wiedzą skąd pochodziły nagrania ani jak zostały pozyskane. Ich zadaniem było jedynie przepisać do formy tekstowej dźwiękowy zapis rozmowy. Słuchają wszystkiego: wyznań intymnych, przekleństw, prywatnych rozmów.

Facebook Inc. Potwierdził, że owszem stosował taką praktykę, ale już z niej zrezygnował i nie zamierza do niej wracać.

- Podobnie jak Apple i Google, wstrzymaliśmy kontrolowanie dźwięków ponad tydzień temu – ogłosili przedstawiciele giganta 13 sierpnia. W oficjalnym komunikacie znalazło się sprecyzowanie, że „podsłuch” dotyczył użytkowników korzystających z aplikacji Messenger do rozmów w technologii voip (voice over IP – wysyłanie głosu przez sieć). Według informacji Facebooka transkrypcje zostały użyte do sprawdzenia czy sztuczna inteligencja social media działa poprawnie i odczytuje wiadomości zgodnie z prawdą. Użytkownicy mieli zachować anonimowość.

Niedawno Facebook wpłacił pięć miliardów dolarów w ramach ugody po przegranej rozprawie z amerykańską Federalną Komisją do spraw Handlu. Ostatnio wielokrotnie, także ustami prezesa Marka Zuckerberga przed Kongresem, korporacja zaprzeczała jakoby miała zbierać i analizować dane audio i na tej podstawie decydować o tym co będą widzieć na swoich kanałach informacyjnych właściciele prywatnych profili.

- Mówi pan o krążącej teorii spiskowej, wedle której słuchamy tego co mówi się do mikrofonów i używamy do celów reklamowych – mówił Zuckerberg w kwietniu 2018 odpowiadając senatorowi Gary'emu Petersowi – Nie robimy tego.

Dopiero w późniejszym uzupełnieniu odpowiedzi dla Kongresu firma dodała, że „używa tylko mikrofonów użytkowników, którzy wyrazili na to zgodę oraz często wykorzystują funkcje aplikacji wymagające nagrań dźwiękowych”. Nie podano jednak żadnych informacji dotyczących tego w jakim celu Facebook „słucha” swoich użytkowników. Facebook nie informował także użytkowników o tym, że treści ich rozmów audio mogą zostać udostępniane na zewnątrz innym podmiotom.

Wedle Bloomberga jedną z firm pracujących dla internetowego giganta jest TaskUs. To jeden z największych współpracowników firmy Zuckerberga, choć jej pracownicy nie mogą publicznie mówić o tym dla kogo aktualnie wykonują zadania. Klient określany jest kryptonimem „Prism”. Zabawnym zbiegiem okoliczności jest fakt, że taki sam kryptonim miał program szpiegowski amerykańskich służ NSA, który działał od 2007 roku i został ujawniony przez Edwarda Snowdena. NSA za pomocą „Prism” uzyskiwała dostęp do danych zgromadzonych na serwerach największych graczy komunikacji cyfrowej. Ze służbą współpracowały: Microsoft, Yahoo! Inc, Google , Facebook, AVM Software, YouTube, Skype, AOL oraz Apple.

- Facebook poprosił TaskUs o wstrzymanie prac około tygodnia temu i to zrobiliśmy – odpowiada na pytania amerykańskich dziennikarzy podwykonawca.

Zaktualizowana około roku temu polityka prywatności portalu Facebook ma być bardziej przystępna i zrozumiała dla użytkowników, tak by rozumieli jakie są warunki korzystania z dobrodziejstw medium społecznościowego. Jednak nie ma tam wyraźnej informacji o nagraniach, jedynie wzmianka, że portal zbiera treści komunikatów i innych informacji podawanych przez użytkowników w trakcie korzystania z komunikatorów.

Od 2015 roku Facebook wprowadził możliwość transkrypcji rozmów audio dla użytkowników Messegera.

- Zawsze pracujemy nad sposobami uczynienia Messengera jeszcze bardziej użytecznym – mówił wtedy David Marcus, ówczesny dyrektor w firmie.

Rzeczywiście użytecznym, jednak warto wiedzieć dla kogo.

W kwietniu 2019 roku Bloomberg informował o około tysiącosobowym zespole pracującym w Amazon, który analizował próbki dźwiękowe użytkowników urządzeń firmy. Jej jednym z flagowych produktów jest asystent osobisty Alexa. Zespół miał korzystać z nagrań w sposób „naruszający prywatność”.

Do podobnych działań przyznał się Apple, twórca słynnej wirtualnej asystentki Siri oraz należący do Alphabet Inc. asystent Google'a.