Mówią na mnie Edziu. Lubię to. Mam ciemne włosy i piwne oczy. Pewnie po mamie, albo po tacie – nie wiem. Od dziecka mieszkam w domach pomocy społecznej. Nie pamiętam, ile ich było, w ogóle mało pamiętam. Ważne rzeczy są spisywane w urzędowych zeszytach. W jednym z nich odnotowano, że w 2001 r. trafiłem do Schroniska im. Brata Alberta w Radwanowicach. Zamieszkałem w pokoju z Józiem. Moje ulubione pory roku to: wiosna, lato, jesień i zima. Lubię wycieczki, panią Tereskę, która jest moją wychowawczynią, galaretkę z truskawkami, mleczną czekoladę, rosół i pomidorówkę. Józio, z którym mieszkam, jest dużo starszy ode mnie i potrzebuje pomocy. Trzeba mu podać ubranie, założyć buty, kurtkę i czapkę. Cieszę się, że mogę to robić. Z naszego pokoju widać wzgórza i małe domki w Rudawie, ale ja nie wiem, co to za miejsce. Wielu rzeczy nie wiem. Niektórzy mówią, że każdy dzień w schronisku wygląda podobnie: koło 7 pobudka, o 7.30 śniadanie, od poniedziałku do piątku od 8 do 15 są warsztaty, potem obiad, powrót do pokoju, drzemka, świetlica, spacer, sen… Ale to akurat nieprawda. Bo ciągle coś nowego się wydarza. W poniedziałki, wtorki, środy, czwartki i piątki chodzę na Warsztaty Pani Ani Dymnej, ale tego nie wiem. Wiem tylko, że jest mi tam dobrze. Mogę siedzieć przy oknie i układać budowle z klocków, heblować deski, rysować. Jeśli nie przyjdę moje miejsce zostanie puste, ktoś to zauważy i zapyta „dlaczego dzisiaj nie ma Edzia?”.
Gdybym umiał ładnie mówić albo pisać, to może tak bym wam o sobie opowiedział. Ale nie umiem. Mimo, że mam już 38 lat. Pani, która to napisała patrzyła mi głęboko w oczy. Pytała o różne rzeczy, a ja mówiłem szczerze, że jestem Edzio, że lubię Józia i biegi, i zimę… Nie wiem, czy mnie zrozumiała. Nie wiem, czy wy to zrozumiecie. Nie umiem ciekawie opowiadać, liczyć, ani sam iść na zakupy. Aby żyć, potrzebuję pomocy innych ludzi. To oni zdobywają to, czego potrzebuję, dbają o to, abym miał co jeść, gdzie spać, spędzać święta i poniedziałki. Ludzie, którzy wiedzą jak się nazywam, co lubię i kiedy są moje urodziny, przygarnęli mnie do schroniska w Radwanowicach, zaprosili na warsztaty i budują dla takich osób jak ja „Dolinę Słońca”. Będziemy tam mogli grać w teatrze, rysować, malować, heblować deski, lepić garnki, wyszywać, głaskać psy i jeździć konno. To będzie nasze miejsce na ziemi.
    
Edzia (na zdjęciu po prawej stronie) „wysłuchała” Małgorzata Wach

Więcej informacji na: www.mimowszystko.org