Za tę akcję promocyjną ”trawki” odpowiadają ludzie związani z grupą Zielony Dron działającą na komunikatorze Telegram. Aktywiści zapowiadając akcję przekonywali, że już najwyższa pora zalegalizować narkotyk w ich ojczyźnie. W Izraelu marihuana dopuszczona do użycia jest tylko w celach medycznych.

 

- Nadszedł już czas. Czy to ptak? Czy samolot? Nie, to Zielony Dron zsyła wam gandzię z niebios! Nasz projekt deszczu trawki zakłada cotygodniowe dostawy w różnych miejscach kraju kilograma marihuany podzielonego na torebki o wadze 2 gramów – napisali odbiorcom grupy. Dotrzymali słowa a, co widać na filmie, ludzie przyszli po ”dary”.

Dwóch operatorów quadcoptera zostało aresztowanych. Policja poinformowała później, pokazując zdjęcia saszetek z ”groźnym narkotykiem”, że dzięki szybkiej akcji udało się zlokalizować 100 kolejnych torebek z suszem na terenie pobliskiego placu zabaw.

 

 

Wygląda to trochę, zauważa "Jerusalem Post” , na akcję promocyjną dilerów/aktywistów, którzy utyskując na zakaz legalnej dystrybucji próbują jednak, dostosowując się do nowej sytuacji, dotrzeć z towarem nowymi kanałami dystrybucji.

W tych częściach Stanów Zjednoczonych, gdzie legalny jest handel marihuaną do celów prywatnych, niemedycznych, temat dystrybucji drogą powietrzną ma już kilka lat.

Np. w Kalifornii w 2017 roku California Bureau of Cannabis Control wprowadziło bezwarunkowy zakaz transportu trawki bezzałogowymi statkami powietrznymi. W Seattle firma GRN Holdings ogłosiła w grudniu ubiegłego roku, że będzie chciała w ten sposób dostarczać narkotyk do centrów dystrybucji a odbierać dronem utarg. 

Paradoksalnie, największe doświadczenie w tym temacie mają bliscy i znajomi osadzonych w różnych zakładach karnych. Nie było roku w tej dekadzie, by ktoś nie próbował przemycać dronem kontrabandy do zakładu karnego.

Nie wiadomo ile było udanych prób, bo dowiadujemy się jedynie o tych przypadkach, gdy ktoś zaliczył wpadkę w pilotażu, albo strażnik zdołał wyłapać zawieszonego w powietrzu hałaśliwego dostawcę nielegalnych przedmiotów.

Takie historie docierają do nas z USA, Kanady, Włoch, Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Nad Wisłą nie jest specjalnie inaczej. W Polsce w 2016 roku w Centralnym Ośrodku Szkolenia Służby Więziennej w Kaliszu testowano możliwości systemu ochrony antydronowej.

O ile więc urządznie nie spadnie pod nogi strażnika, jak stało się to we włoskim Tarencie czy nie zawiśnie na drucie kolczastym nad ogrodzeniem, jak w brytyjskim Bedford, to profesjonalny sprzęt do wykrywania bezzałogowych maszyn i urządzeń latających na pewno się przyda.