Był rok 1953, gdy pewien oficer SS wydał powieść „Projekt Mars”. Dodatkiem do powieści były rozważania techniczne wyjaśniające, co i jak należy zrobić, aby pierwsi ludzie mogli udać się na inną planetę.

Kiedy polecimy na Marsa?

Tym oficerem był Wernher von Braun, twórca nazistowskiej superbroni, czyli rakiet V-2 oraz ojciec sukcesu programu Apollo. Po wojnie przeniósł się bowiem do USA. Został tam prawdziwą gwiazdą świata nauki. Nawet sam Walt Disney współpracował z von Braunem. Przekonanie, że ludzkość jest o krok od założenia bazy księżycowej i udania się w kierunku Marsa, było powszechne.

Minęło 70 lat od wydania książki i ponad 50 od chwili, gdy astronauci misji Apollo 17 jako ostatni ludzie spacerowali po Księżycu. Mimo to ludzkość nie ma przyczółku na innym ciele niebieskim. Nasze sąsiedztwo badamy poprzez misje robotyczne, nie załogowe. Czy to oznacza, że nie jesteśmy w stanie wypełnić przewidywań von Brauna i innych wizjonerów?

Pierwsze misje załogowe

Nie do końca. We wczesnym okresie rozwoju programów kosmicznych podchodzono do tematu w typowo inżynieryjny sposób. Zakładał on skonstruowanie statku kosmicznego i rakiety zdolnej nadać mu odpowiednią prędkość. Astronautami byli piloci testowi, nawykli do działania w skrajnie niebezpiecznych sytuacjach.

Pozostawała jeszcze kwestia czasu. Pierwsze załogowe wyprawy w kosmos trwały od kilku godzin do kilku dni. Najdłuższe były te księżycowe. Trwały nieco ponad tydzień. Można powiedzieć, że było to jak krótki wypad pod namiot. A to, na co próbujemy porwać się teraz, bardziej przypomina wybudowanie Dubaju na pustyni.

W kosmosie wszystko próbuje nas zabić

Mówiła o tym dr Joanna Jurga podczas spotkania „O projektowaniu miejsca w kosmosie”, jakie odbyło się w ramach Millenium Docs Against Gravity. Zapis spotkania można obejrzeć poniżej.

Zdaniem dr Jurgi wyprawy kosmiczne to próba życia w środowisku, w którym wszystko próbuje nas zabić. Będziemy całkowicie zdani na technologię. Na to, że skafandry ochronią nas skutecznie przed niskim ciśnieniem i skrajnymi wahaniami temperatury. Że będziemy mieli czym oddychać, gdzie spać i co jeść.

A to wszystko nie może bazować na samych zapasach i dostawach z Ziemi. Musimy nauczyć się budować pozaziemski świat z surowców, jakie znajdziemy na miejscu. Właśnie dlatego, zanim wyruszymy na Marsa, musimy przetrenować wszystko na znacznie nam bliższym ciele niebieskim, jakim jest Księżyc.

Trudne warunki dla organizmu człowieka

Budowa bazy księżycowej powinna rozpocząć się jeszcze w tym dziesięcioleciu. Będzie testem naszych możliwości technicznych. Bo to, co sprawdza się na Ziemi, niekoniecznie sprawdzi się poza nią. Jest to kwestia warunków.

Niższe ciążenie może pomóc astronautom w przemieszczaniu się po Księżycu w ciężkich skafandrach, ale już niekoniecznie pomoże urządzeniom górniczym. A te będą niezbędne do wydobywania wody i minerałów potrzebnych do produkcji komponentów osady i jej działania. Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej tworzone są metody uprawy roślin wysokobiałkowych w warunkach pozaziemskich. Ale zaimplementowanie tych metod do warunków księżycowych lub marsjańskich nie będzie łatwym zadaniem. Jak zauważyła dr Jurga, pierwsi koloniści będą musieli być ludźmi odpornymi na porażki, bo tych będzie więcej niż sukcesów.

Obciążenia psychologiczne astronautów

Pozostaje też kwestia zdrowia fizycznego i psychicznego. Człowiek wyewoluował na naszej planecie, w warunkach ciążenia ziemskiego. To ono sprawia, że nasze kończymy otrzymują wystarczająco dużo krwi, a nasz błędnik nie wariuje. Astronauci przebywający na ISS muszą trenować minimum dwie godziny dziennie, by zachować ciało w sprawności. A i tak po powrocie na Ziemię są osłabieni. Jeśli chcemy wysłać misję załogową na Marsa, powinniśmy rozwiązać kwestię sztucznego ciążenia w statku kosmicznym. Inaczej astronauci dotrą na Czerwoną Planetę w kiepskim stanie fizycznym.

Jest też kwestia psychologii. Życie w skrajnie wymagających i niebezpiecznych warunkach, oddalenie od bliskich i od samej Ziemi może doprowadzić do problemów emocjonalnych nawet najbardziej wytrzymałe osoby. Jak to powiedział Scott Kelly, astronauta, który spędził na ISS rok, widok Ziemi za oknem stacji jest pocieszający. Ale jeszcze nigdy w historii nie zdarzyła się sytuacja, w której człowiek patrzy na Ziemię jako na kropkę na tle kosmosu. I naprawdę nie wiemy, jak to zniesie.