Wszyscy odczuliśmy pandemię, nawet jeśli udało nam się nie zachorować. Praca zdalna, nauczanie domowe, czy zamknięcie lokali gastronomicznych to tylko niektóre ze zmian, jakie dotknęły ludzi na całym świecie. Wraz z opracowaniem szczepionki przeciw COVID-19 i jej stopniowej dystrybucji, statystyki zachorowań zaczęły stopniowo spadać. To z kolei przełożyło się na częściowe luzowanie obostrzeń. W Polsce od niedawna możemy cieszyć się otwartymi muzeami, galeriami i ogródkami restauracyjnymi. Dalsze restrykcje zostaną zniesione w kolejnych tygodniach, co nie oznacza, że z dnia na dzień wrócimy do życia sprzed wybuchu pandemii.

Podróże służbowe – jedni o nich marzą, inni mają dość


Niejedna osoba marzy o tym, żeby móc łączyć podróże z pracą. Służbowe wyjazdy dotyczą nie tylko pracowników branży turystycznej, ale też między innymi handlowców i biznesmenów. Choć może się wydawać, że częste podróże, nierzadko za granicę, są kuszącym urozmaiceniem w pracy, to nie wszyscy pracownicy korporacji z entuzjazmem myślą o powrocie do życia w rozjazdach. Dlaczego?


„Dla wielu ludzi częste podróże służbowe są obciążeniem, a nie korzyścią” – przekonuje Scott Cohen z Uniwersytety Surrey w Anglii.

 Jak dodał, coraz częściej uważa się, że regularne delegacje mogą mieć zły wpływ na zdrowie i życie osobiste pracowników. Dalsze zaniechanie podróży służbowych może być poważnym ciosem dla i tak już osłabionej finansowo branży lotniczej. Co prawda uczestnicy delegacji stanowią ok. 12 proc. wszystkich podróżnych, ale i tak wydają na bilety lotnicze więcej pieniędzy od statystycznych turystów. To dlatego, że nierzadko rezerwują loty w ostatniej chwili, kiedy ceny są już bardzo wysokie. Często podróżują też droższą klasą biznes.

 „Jesteśmy pewni, że podróże służbowe wrócą w swoim czasie. […] Ludzie lubią rozmawiać o możliwościach biznesowych i załatwiać sprawy twarzą w twarz” – zapewnia Sean Doyle, dyrektor generalny linii lotniczych British Airways.

Czy to koniec służbowych delegacji?


To nie pierwszy raz, kiedy podróże służbowe stanęły pod znakiem zapytania. Koniec delegacji przewidywano już po kryzysie finansowym w 2008 roku. Mimo rozwoju technologii i przeniesieniu części pracy do Internetu, potrzeba fizycznego spotkania wygrała z komunikatorami. Czy podobny scenariusz powtórzy się i tym razem? Wiele na to wskazuje, choć nie wydarzy się to prędko. W ostatnich miesiącach wiele firm musiało wprowadzić cięcia finansowe. Wideokonferencje są o wiele bardziej ekonomicznym rozwiązaniem, niż podróże.


Finanse nie są jednak jedynym czynnikiem. Część instytucji, w tym między innymi Lloyds Banking Group, zapowiedziała już, że zamierza ograniczyć lotnicze podróże służbowe w trosce o środowisko. Pracownicy już teraz są zachęcani do przemieszczania się bardziej ekologicznymi środkami transportu, na przykład pociągami.


Inna kwestia to nierówna walka z pandemią na świecie. Podczas gdy większość europejskich państw stopniowo znosi obostrzenia, Indie od tygodni borykają się z poważnym kryzysem epidemicznym. Ostatnie wzrosty zachorowań i zgonów opóźniły otwarcie tzw. bańki podróżniczej pomiędzy Hong Kongiem i Singapurem – dwoma istotnymi centrami biznesowymi.