W mieście Concepcion, położonym najbliżej epicentrum, zanotowano największe straty, ale nawet w stolicy kraju, Santiago, zawaliła się estakada drogi szybkiego ruchu, z której spadały samochody, niczym dziecięce zabawki. Uszkodzone są linie telefoniczne i energetyczne. Około pół miliona domów zostało poważnie uszkodzonych, ale wg. amerykańskich sejsmologów to i tak mało w porównaniu z siłą kataklizmu, a stan taki jest zasługą solidnych standardów budowlanych, obowiązujących w Chile. Według amerykańskiego Instytutu Geofizycznego, epicentrum trzęsienia znajdowało się w odległości 115 km na północny wschód od Concepcion, na głębokości 35 km i miało natężenie 8,8 st. w skali Richtera. Na szczęście wstrząsy wystąpiły na znacznej głębokości, co zmniejszyło tragedię i nie doprowadziło do takich strat w ludziach, jak miało to miejsce na Haiti w styczniu. Władze Chile potwierdziły, że trzęsienie wywołało fale tsunami, które zaatakowały m.in. portowe miasto Talcahuano, na południu kraju. Woda wdarła się na ulice, uszkadzając urządzenia portowe i porywając łodzie rybackie i kontenery. Natomiast tsunami oczekiwane na Hawajach i w Australii nie było już tak niebezpieczne, jak oczekiwano. Jednak Japonia i Rosja ogłosiły stan pogotowia.

Tekst: Agnieszka Budo