Całe muzeum znajduje się pod trybunami i zajmuje powierzchnię prawie siedmiu tysięcy metrów kwadratowych. Dobra organizacja, nowa technologia i ciekawe podejście do tematu sprawiają, że nikt nie będzie się tu nudzić. Co ciekawego możemy zobaczyć?
Po pierwsze sale z historycznymi zdjęciami, przedstawiającymi kadry z meczów. Ekspozycja ta obejmuje historię „piłki kopanej” od końca XIX w. i rozpoczyna się od osoby Charlesa Millera – ojca brazylijskiego futbolu.
Po drugie sale z ekranami, na których bez przerwy wyświetlane są kroniki ze wszystkich mistrzostw świata.
Po trzecie salę poświęconą „tragicznej” porażce Brazylii w finale mistrzostw świata w 1950 r. Z głośników sączy się smutna, wręcz żałobna muzyka, a na ogromnym ekranie przez całą dobę wyświetlana jest kronika z fatalnego meczu.
Po czwarte w muzeum można bez przeszkód pograć w piłkę. Do tego celu służą rozstawione w wielu miejscach plansze do piłki stołowej i elektroniczne symulatory. W podłogę wmontowany jest wielki, elektroniczny ekran, przypominający prawdziwe boisko, po którym toczy się dwuwymiarowa piłka. Nic tylko zabrać się do gry!
Po piąte każdy może spróbować strzelić gola brazylijskiemu bramkarzowi. W tym celu należy udać się przed ekran o rozmiarach niewiele mniejszych od prawdziwej bramki, w której ustawia się piłkę. Po chwili na ekranie pojawia się bramkarz a my staramy się wbić mu gola, co udaje się niestety stosunkowo rzadko.
Po szóste wszyscy znani piłkarze brazylijscy mają tu swoje popiersia, wiszą tu ich dyplomy, zdjęcia i notki biograficzne. Dodatkowo na monitorach wyświetlane są fragmenty ich najlepszych meczów.
Cały koszt budowy Muzeum Piłki Nożnej zamknął się w 20 milionach dolarów. Nie dziwi więc, że spacerując po muzealnych salach towarzyszyć nam będą głosy słynnych brazylijskich komentatorów sportowych, którzy od czasu do czasu krzykną: Gooooool!   

Tekst: Agnieszka Budo