- W tej imprezie nie chodzi o to, żeby biec, ścigać się. Można przebyć trasę na rowerze, maszerując z kijkami lub bez, na rolkach – chodzi tylko o to, by być i wspólnie oddać cześć wyjątkowemu człowiekowi, jakim był Artur Hajzer – mówi Marcin Rudzki, jeden z pomysłodawców i organizatorów biegu. – Sam Słoniu był bardzo aktywny i wiedzieliśmy, że taka forma pamięci ucieszy go najbardziej. W tym roku udało się zorganizować tę imprezę tuż przed urodzinami Artura.

Nie ma opłaty startowej, pomiaru czasu, klasyfikacji, a symboliczne nagrody przyznawane są na zasadzie losowania. W tym roku udało się nawet przygotować pamiątkowe medale z gliny dla uczestników imprezy.
- Jeszcze wczoraj w nocy wierciliśmy w nich dziurki i przewlekaliśmy sznurki. Wciąż to robimy – mówi na dwie godziny przed startem Justyna Rudzka i wraz z kilkoma innymi osobami przygotowuje ostatnie sztuki. Wszyscy, którzy zaangażowali się w projekt, zrobili to z własnej woli, sami zgłosili chęć pomocy.

- To wyjątkowe wydarzenie, a Artur Hajzer był taką osobowością, że po prostu chcieliśmy być jego częścią – mówią.  Na chwilę przed biegiem oddano mu cześć minutą oklasków. W tym roku udało się zorganizować bieg tuż przed urodzinami Słonia. Chwilę później tłum ludzi z czołówkami na głowie wypełnił alejki parku, przypominało to chmarę migocących świetlików.

fot. Ryszard Słotko Nie zabrakło rodziny i przyjaciół. Na zdjęciu poniżej żona Artura - Iza Hajzer na rowerze.
fot. Ryszard Słotko Uśmiechy, spokój, życzliwe nastawienie, niekończące się rozmowy na trasie – dlatego to impreza ma tak wyjątkowy charakter. Cieszymy się, że mogliśmy być na miejscu.