W zeszłym roku rząd federalny zaproponował usunięcie 23 gatunków roślin i zwierząt z listy zagrożonych. Nie odrodziły się i teraz są uznane za wymarłe. Musimy więc działać lepiej.

Mój przyjaciel, Karl Wenner, jest współwłaścicielem Lakeside Farms w dorzeczu Klamathu, suchej części południowego Oregonu, która straciła prawie wszystkie swoje tereny podmokłe. Ponieważ nie ma tam bagien, woda wpływa do jeziora Upper Klamath nieprzefiltrowana, niosąc bogatą w fosfor glebę wulkaniczną. To powoduje zakwity glonów szkodzących dwóm zagrożonym gatunkom ryb, których nie ma nigdzie indziej na Ziemi. Od dekad każdego lata prawie wszystkie młode ryby giną, pozostawiając starzejącą się populację. 

Zimą pola na farmie Wennera są zalewane, zarówno dla wytępienia chwastów, jak i stworzenia siedlisk dla ptactwa wodnego. Dawniej przyjeżdżałam tu, aby zobaczyć ogromne stada kaczek i łabędzi, które zlatywały się na noc. Staliśmy na grobli z lornetkami i obserwowaliśmy ogromne kłębowiska ptactwa ściągające do wody. Bo miłość Wennera do ptaków jest zaraźliwa.

Ameryka stawia na dotacje na ochronę przyrody

Gdy jednak wiosną woda była wypompowywana, zawierała tyle fosforu, że uznano to za zanieczyszczenie. Dlatego w tym roku, dzięki 350 tys. dol. rządowej dotacji, Wenner i współwłaściciele farmy utworzyli stałe mokradła na 28 ze 162 ha swojego terenu. Plątanina rosnących na nich roślin będzie wychwytywać osady zawierające fosfor, zanim wody irygacyjne farmy zostaną zwrócone do jeziora.

Ponadto będzie to całoroczne siedlisko roślin, ptaków i – wkrótce – młodocianych osobników z rodziny czukuczanowatych – słodkowodnych ryb karpiokształtnych. – Historia się nie powtarza, ale często się rymuje – cytuje Wenner porzekadło Marka Twaina. – Innymi słowy, nie można przywrócić tego terenu do stanu pierwotnego, ale można stworzyć coś podobnego.

Pomimo swojego entuzjazmu Wenner mówi mi, że nie może poświęcić zysku, aby wykroić więcej przestrzeni dla dzikiej przyrody. – Projekt musi być finansowo opłacalny – tłumaczy.

Jego nowe tereny podmokłe to prostokąt otoczony trzcinami i wierzbami, z częściowo zatopionymi groblami – linią wysp, na których mogą gniazdować gęsi. Gdy przejeżdżamy wzdłuż nich, Wenner opowiada mi o dzikiej przyrodzie, którą widział na nowym mokradle. M.in. licznych gatunkach kaczek: gągołkach, ogorzałkach, płaskonosach, głowienkach długodziobych, krzyżówkach. Dostrzega błysk koloru w trzcinach. – Och! Pierwsze w tym roku żółtogłowce!

Prezydent Biden chce zwiększyć obszar chroniony

Nie ma jednego sposobu na ochronę przyrody, jednak podstawowa idea jest bardzo prosta: rośliny i zwierzęta potrzebują odpowiedniego miejsca do życia. Gospodarka rabunkowa jest głównym zagrożeniem dotyczącym mórz; na lądzie i w wodach słodkich jest to utrata siedlisk. Każda strategia, by mogła być skuteczna, zależy od istnienia odpowiedniego środowiska. 

Siedem dni po swej inauguracji prezydent Joe Biden podpisał dekret, który wyznaczył cel: „chronić co najmniej 30 proc. naszych ziem i wód do 2030 r.”. Jednak to, co uważa się za „ochronę”, pozostaje do rozstrzygnięcia. Propozycja „30 do 30” to wynik próby wyznaczenia podobnego celu dla całej planety, zorganizowanej przez Campaign for Nature, partnera Wyss Campaign for Nature, oraz Towarzystwo National Geographic.

Przyrodę trzeba chronić wszędzie

Uzgodnienie szczegółów tego, co będzie należało do tych 30 proc., zapewne wzbudzi kontrowersje. Pozwolenie na zaliczenie do nich gruntów użytkowych, wód i parków miejskich zdenerwuje niektórych ekologów. Plan z pewnością zaalarmuje tych, którzy uważają zrównoważone użytkowanie gruntów za zgodne z zasadami ochrony środowiska – w tym wielu ranczerów, rybaków, myśliwych i członków plemion pragnących kontynuować tradycyjne obyczaje.

Duże publiczne obszary chronione były najważniejszą częścią amerykańskiej strategii ochrony środowiska w XX w. i nadal są ważne. Całkowita powierzchnia parków i rezerwatów może nawet wzrosnąć. Pomniki przyrody i parki to jednak stanowczo za mało. Aby ochronić wszystkie nasze gatunki, cały ekosystem – i zapewnić im zasoby i przestrzeń, by mogły się adaptować do ocieplającego się nadal klimatu – musimy chronić środowisko wszędzie. Na prywatnych terenach leśnych. Na farmach. W miastach oczywiście także.

Tekst jest fragmentem artykułu opublikowanego w najnowszym, wrześniowym wydaniu magazynu „National Geographic Polska", który możesz zamówić już teraz, bez wychodzenia z domu: