O konieczności przeprowadzenia odstrzału poinformowano na profilu Żubry Online. W emocjonalnym wpisie leśnicy opiekujący się bieszczadzkimi żubrami poinformowali, że wydano zgodę na eliminację niektórych chorych żubrów. Do postu dodano zdjęcia pokazujące skutki telazjozy u chorych zwierząt. Fotografie są drastyczne. 

„Jak wielokrotnie powtarzaliśmy, żubry - jako gatunek objęty ochroną ścisłą i ledwie uratowany od zagłady - są zbyt cenne, byśmy przestali opiekować się nimi i dbać o ich zdrowie. Nawet jeśli, paradoksalnie, ta opieka wymaga podejmowania trudnych, ostatecznych decyzji. Eliminacja pojedynczych osobników jest podyktowana interesem całej populacji. By ją ocalić - populację ponad 8,5 tysięcy żubrów na świecie, z czego 1/4 w Polsce - trzeba poświęcić osobniki chore, które na domiar złego mogą zarazić pozostałe osobniki” - piszą przedstawiciele nadleśnictwa, na terenie którego prowadzony będzie odstrzał. 

Jeszcze przed rokiem chorych było zaledwie kilkanaście żubrów. Obecne szacunki mówią już o blisko 40 osobnikach cierpiących na telazjozę. W związku z niemożnością przeprowadzenia dokładnych badań wśród dziko żyjącej populacji, chorobę można stwierdzić tylko u zwierząt z wyraźnie widocznymi zmianami chorobowymi, m.in. ze zdeformowanymi, białymi i ślepymi gałkami ocznymi. 

„Choroba rozprzestrzenia się szybko, od jednego chorego żubra zarażają się średnio cztery kolejne. (…) Przy braku jakichkolwiek działań po dwóch latach cała ta populacja składać się będzie ze ślepych żubrów, dla których egzystencja będzie cierpieniem, a jednocześnie szanse na przetrwanie tej populacji staną się zerowe” - podkreślają leśnicy

Komisja ds. żubrów, w skład której wchodzą naukowcy, leśnicy oraz lekarze weterynarii orzekła, że jedynym sposobem na spowolnienie inwazji pasożytów jest eliminacja maksymalnie do 40 najbardziej chorych i cierpiących żubrów. Te osobniki są też źródłem nicieni, które mogą przejść na kolejne zwierzęta i wywołać u nich chorobę. 

„Eliminacje będą dotyczyły wyłącznie osobników z wyraźnie widocznymi objawami telazjozy (efekt tzw. „białego oka” widać u żubrów ze sporej odległości), obserwowanymi zaburzeniami behawioralnymi, wskazującymi na pobudzenie układu nerwowego, związanymi z postępującą lub z nieodwracalną ślepotą (ataki agresji, ocieranie okolic oczu o różnorodne przeszkody - wielokrotne próby autoamputacji, spowodowane olbrzymim bólem, m. in. poprzez wyrywanie na sękach gałki ocznej)” - wyjaśniono w oświadczeniu. 

Długa i bolesna choroba

Telazjoza jest groźną chorobą powodowaną przez nicienie. Pasożyty te żyją w gałkach ocznych m.in. przeżuwaczy, powodują u nich ślepotę, zaburzenia ruchu i w konsekwencji śmierć. Chore zwierzęta doświadczają dezorientacji, strachu, frustracji, zaburzeń neurologicznych, bólu wywołanego infekcją. Stają się też agresywne wobec innych osobników, jak też dopuszczają się zachowań autodestrukcyjnych. 

Telazjoza jest silnie inwazyjna, bo przenoszą ją muchy, których nie sposób wyeliminować ze środowiska, a leczenie żubrów w stanie dzikim jest niemożliwe. 

Operacja eliminacji chorych osobników będzie starannie przygotowana i przeprowadzona pod nadzorem właściwego powiatowego lekarza weterynarii. Dokona jej wyznaczony pracownik Lasów Państwowych (posiadający odpowiednie uprawnienia). 

„Od początku przywracania żubra do polskich lasów przykrym, lecz niezbędnym elementem hodowli, była eliminacja niektórych osobników. Tak na terenie parków narodowych, jak i lasów pod zarządem Lasów Państwowych, eksperci typują do eliminacji osobniki chore i niemogące być poddane leczeniu, z urazami lub wadami uniemożliwiającymi im normalne życie, odrzucane przez pozostałe żubry, a także te, które okazały agresję w kontaktach z człowiekiem. Eliminowane są zatem zwierzęta zagrażające istnieniu całego stada (zwłaszcza w przypadku chorób zakaźnych, jak gruźlica) albo skazane na niepotrzebne cierpienie” - czytamy na profilu Żubry Online. 

Według prof. Wandy Olech, prezes Stowarzyszenia Miłośników Żubrów, coraz trudniejsza sytuacja zdrowotna żubrów w Bieszczadach to również efekt przegęszczenia populacji, w wyniku czego choroba dużo łatwiej przenosi się między zwierzętami. 

 Zdaniem naukowców, konieczne jest rozpraszanie populacji, czyli przesiedlanie żubrów w inne miejsca. Proces przeniesienia zwierząt do innych krajów jest jednak kosztowny i trudny, brakuje też państw, które chciałyby przyjąć na siebie ciężar opieki nad żubrami. Jak dotąd na koszt Lasów Państwowych przetransportowano 7 osobników do Rumunii, która wyraziła chęć opieki nad zwierzętami. 

Z roku na rok w Bieszczadach przybywa żubrów, obecnie żyje ich tam łącznie 668, z czego 326 w subpopulacji zachodniej. Co roku w Bieszczadach przychodzi na świat ok. 100 nowych żubrów.