„...Nie wyobrażam sobie, jak można zimą wejść na Everest...” – powiedział Andrzejowi Zawadzie, Sir Edmund Hillary, pierwszy człowiek, który wraz z Tenzing Norgayem w 1953 roku stanął na wierzchołku Mount Everestu.
Nikt wcześniej nie próbował zdobywać tej góry zimą - pierwsze w historii alpinizmu zezwolenie na atakowanie najwyższego ze szczytów zimą, dostali Polacy, ekspedycją kierował Zawada.

Mount Everest, fot. Shutterstock

To był sezon przełomu 1979/1980, dobra pogoda szybko przeminęła, zespół musiał mierzyć się z ultra niskimi temperaturami (minus 40 stopni) prawdziwie huraganowym wiatrem (nierzadko powyżej 100 km na godzinę), kontuzjami, odmrożeniami. Twardziele, a jednak Everest uczył ich boleśnie pokory. Rano, 16 lutego, na ostatni atak wyruszają z obozu III, Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki. Nikt wcześniej na nich nie stawiał. – W oczach Zawady widziałem niepokój, obawę, może smutek – wspominał Krzysztof Wielicki – Chyba już nie wierzył w to, że się powiedzie. Trudno mu się dziwić. 17 lutego o 14.25 odezwał się radiotelefon, to był Cichy.
– Czy nas słyszycie... czy nas słyszycie? Odbiór!
– Nie słyszę. Powtórz, powtórz, gdzie jesteście? Odbiór! – Zawada nie krył emocji.
– Na szczy-cie E-ve-re-stu, na szczycie. Zimą, zimą! Polacy! – wykrzyczeli Cichy z Wielickim. Nie było wtedy telefonów satelitarnych. Łączność z bazą zapewniały ciężkie, jak cegły goprowskie radiotelefony Klimki, dwa i pół kilo wagi każdy. Żeby skręcić antenę i włożyć baterie, trzeba było zdjąć rękawice na przenikającym kości mrozie. Ale tamtego dnia mrozu nie czuli, była adrenalina i wielkie szczęście. Od tamtych chwil minęło 35 lat! Polacy przeszli do historii himalaizmu zimowego, nasze dokonania w górach wysokich są niezaprzeczalne i wielkie.   Wczoraj w Zawoi otwarto dla publiczności Centrum Górskie Korona Ziemi. Są tam makiety najwyższych szczytów z każdego z kontynentów i masa, masa pamiątek, również tych z Everestu. Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy zostali opiekunami szczytu. Na otwarciu były emocje i torty, jak wtedy w bazie po powrocie z wierzchołka.

fot. Adam Brzoza

W Centrum Górskim w Zawoi każdy ze szczytów ma swojego opiekuna – wybitnego himalaistę, podróżnika lub wspinacza. Opiekunem Mc Kinley na Alasce jest Ryszard Pawłowski, który wspiął się na ten szczyt 9 razy!  Elbrusa  -  Denis Urubko, znany z tego, że wybiegł na ten pięciotysięcznik podczas zawodów Elbrus Race. Piramida Carstensza znalazła swojego opiekuna w osobie wybitnego słowackiego himalaisty Petera Hamora, zdobywcy Korony Ziemi. Kilimandżaro wziął w opiekę Tomasz Kobielski - trzeci polski zdobywca Korony Ziemi, który na najwyższy wierzchołek Afryki wyszedł... kilkadziesiąt razy. Dachowi Europy Mont Blanc patronuje  Janusz Kurczab, który dokonał I zimowego przejścia Wielkim Filarem Narożnym Mont Blanc. Mont Vinson na Antarktydzie wziął w opiekę Janusz Majer - wybitny himalaista i podróżnik. Najwyższy szczyt Ameryki Południowej Aconcagua - znajduje się pod opieką Martyny Wojciechowskiej. A National Geographic został partnerem medialnym Centrum Górskiego Korona Ziemi.

W realizację idei zaangażowało się wiele wybitnych postaci i instytucji związanych ze środowiskiem górskim i podróżniczym. Do Zawoi warto przyjechać, a nawet trzeba i z tabletem w dłoni ( bo Korona Ziemi funkcjonuje przy wparciu najnowszych technologii) przejść się wśród najwyższych szczytów. centrumgorskie.pl

fot. Bartek Oczkowski