Miał on kilka pomysłów „naprawienia” klimatu, w tym powiększenia arktycznej pokrywy lodowej, by działała jak planetarny klimatyzator, zasysający ciepło z umiarkowanych szerokości geograficznych. W tym celu proponował ciągły ostrzał stratosfery nad Arktyką milionami ton siarczanu z wielkokalibrowej artylerii lub floty samolotów, nieustannie krążącej i spryskującej krąg polarny. Proponował też pompowanie do atmosfery cząstek odbijających promienie słoneczne. Jak? Przy pomocy 24-kilometrowego węża przypiętego do wojskowego supersterowca, wiszącego wysoko ponad powierzchnią planety. Astronom, J. Roger Angel sugerował umieszczenie na orbicie ogromnych luster, a badacz atmosfery, John Latham  „pogrubienie” chmur nad oceanem, by lepiej odbijały promienie słońca – przez spienienie wody oceanicznej gigantycznymi  pompami i ubijaczkami! Pomysły rewelacyjne, ale czy Ziemia to przetrzyma? Lowell Wood nazywa swój pomysł „ planem globalnej stabilizacji klimatu” i liczy na umożliwienie mu zbudowania planetarnego termostatu do regulowania klimatu. Tylko jedno pytanie, kto miałby trzymać palec nad guzikiem uruchamiającym ten termostat? Tekst: Agnieszka Budo