Monika Anna Szredel wiele lat temu wyjechała na Sardynię. Tam skończyła studia, została licencjonowanym włoskim przewodnikiem, aż wreszcie, rok temu otworzyła biuro podróży wakacjenasardynii.pl. - To takie moje drugie dziecko - przyznaje. Pierwsze to córka Elisa, ma 11 lat i nie zna słowa „wagary”. - Bo na Sardynii dzieci na wagary nie chodzą, nie mają takiej potrzeby - śmieje się Monika i przyznaje, że ta wyspa jest idealna do życia: zawsze świeci słońce, nikt się nigdzie nie spieszy, na dodatek Sardyńczycy lubią sobie pomagać. A gdy dodacie do tego niesamowite widoki, znakomitą kuchnię i dobre wino, to nie pozostanie wam nic innego, jak lecieć na Sardynię. 

Michał Cessanis: Jak zaczęła się twoja miłość do Sardynii?

Monika Anna Szredel: Od miłości do Sardyńczyka. Jeszcze będąc w liceum, zimą 2001 roku poznałam Stefano. I zaczęłam podróżować na Sardynię. Po kilku takich wizytach zapragnęłam poznać wyspę jeszcze bardziej i trzy lata później wyjechałam tam na stałe. Ukończyłam kilka kursów turystycznych, pracowałam m.in. w hotelach i na lotnisku. Skończyłam też z wyróżnieniem studia na uniwersytecie w Sassari na kierunku ekonomia i zarządzanie turystyką. W pewnym momencie wydawało mi się, że moja kariera pójdzie jednak zupełnie w innym kierunku. W Porto Cervo zaczęłam pracować dla słynnego stylisty mody Brunello Cucinelli, poznałam kulisy świata wielkiej mody, bywałam na wielkich wydarzeniach, jak fashion week w Mediolanie. Jednak moja turystyczna pasja i chęć pokazywania piękna Sardynii zwyciężyły. Choć muszę przyznać, że tego czego nauczyłam się w świecie wielkiej mody, przydaje się w świecie wielkiej turystyki, ponieważ zajmuję się gośćmi z listy Forbes.

Czym ujęła Cię Sardynia, gdy przyleciałaś po raz pierwszy?

Byłam młodą Polką i zauroczyło mnie to wszystko co i dziś zachwyca każdego, kto przybywa tu po raz pierwszy - cudowne szmaragdowe morze, dzikość krajobrazu, barwna kultura, wciąż żywe, wielowiekowe tradycje, ogromna gościnność mieszkańców. Wielką rolę w decyzji związania całego mojego życia z Sardynią odegrała otwartość Sardyńczyków. Zawsze czułam, że mogę tutaj stworzyć "moje miejsce", że mogę wnieść coś wartościowego w otoczenie i że jestem przyjmowana z szacunkiem.

Wciąż poznaję wyspę. Muszę przyznać, że po tych wszystkich latach ciągle odkrywam kolejne zachwycające miejsca. Ostatnio, po latach wróciłam do małego, sennego miasteczka Lollove, w którym kiedyś mieszkała moja koleżanka ze studiów, odwiedziłam jej ponad 100-letnią babcię Gabrielę. Lollove to jedno z tzw. Ghost Towns czyli miasteczek duchów na Sardynii. Żyją w nich ostatni nieliczni i bardzo wiekowi mieszkańcy. Od dziesiątków lat żyją tak samo, wizyta u nich to podróż w czasie. Takich miejsc na wyspie można znaleźć mnóstwo! Bo Sardynia to nie tylko cudne morze i plaże. Ma wiele niesamowitych twarzy.

Czujesz się jak na wiecznych wakacjach?

Myślę, że czasami tak jest. Kocham tę wyspę, codziennie zachwycam się faktem, że mogę tu żyć. Jeśli znudzi mi się rejon Olbii, gdzie mieszkam, w godzinę drogi jestem w zupełnie innym świecie - w wysokich majestatycznych górach lub na bajkowych dzikich wydmach. Mieszkając tutaj zawsze czułam ogromny, niewykorzystany potencjał Sardynii, to, jak mało znana jest w Polsce. Dlatego otworzyłam biuro podróży. Oczywiście nie jestem jedyną Polka zakochaną w Sardynii. Poznałam także innych rodaków z "podobnymi objawami", np Alicję Stolarczyk - blogerkę, nieuleczalnie zadurzoną w Sardynii od wielu lat. Alicja to mistrzyni w wyszukiwaniu magicznych, nieznanych miejsc na wyspie, tworzymy zgrany team - ja na miejscu, ona wracająca tutaj, kiedy to tylko możliwe, ze świeżym spojrzeniem na wyspę.

Jestem ciekaw, jak współpracuje ci się z Sardyńczykami, dla których, jak sam się przekonałem, punktualność ma drugorzędne znaczenie.

Sardyńczycy mają swój specyficzny rytm życia, podejście w stylu "soft and slow", bezstresowe podejście do pracy. Jednak współpracując z nimi przez kilka lat, mam sprawdzonych partnerów biznesowych, dotarliśmy się. Poza tym Sardyńczycy są bardzo gościnni, często zaskakują mnie jakimiś niespodziankami. Na przykład wczoraj, podczas wycieczki do miasteczka Oliena, sardyński gospodarz Pasquale nieoczekiwanie zaprosił mnie do znajomej, która ma w miasteczku piekarnię. Mogłam zobaczyć tradycyjny wypiek pieczywa carasau w piecu drzewnym i porozmawiać z sardyńskimi gospodyniami. Takie sytuacje sprawiają, że nie tylko ja ale i moi goście są zachwyceni Sardynią.

Co warto zobaczyć na Sardynii?

Takich miejsc są dziesiątki, a może i setki. Na Sardynii trzeba odwiedzić Barbagię - dziką krainę w górach, niesamowity kanion Su Gorroppu, ukryte w głębi wyspy miasteczka np Olienę u stóp góry Monte Corrasi, czy San Pantaleo - miasteczko artystów i wspomniane już miasteczka duchów" Warto wybrać się do którejś z winnic i docenić smak doskonałych sardyńskich win - jednej z  tajemnic długowieczności Sardyńczyków. Jeśli kochacie zapierające dech w piersiach krajobrazy, przejedźcie autem albo motorem jedną z kilku panoramicznych tras, np drogę Alghero-Bosa. Zatrzymajcie się choć na chwilę w jednym z kilku tysięcy miejsc na wyspie związanych z tajemniczą prehistorią Sardynii - pod kamienną wieżą nuragą, przy grobie gigantów, domu wróżek czy przy świętej studni. Jeśli kochacie plaże, Sardynia zaskoczy was ich różnorodnością, kilka najpiękniejszych i najoryginalniejszych to kwarcowa Is Arutas, Is Piscinas z najwyższymi wydmami w Europie, Cala Goloritze' ukryta pod wysokimi klifami. Najbardziej szmaragdowe morze i rajskie wysepki zobaczycie na Archipelagu La Maddalena. Dla mnie najpiękniejsze plaże są w rejonie Costa Smeralda, jest tam moja ulubiona Liscia Ruja….

Costa Smeralda, czyli szmaragdowe wybrzeże faktycznie jest przepiękne. Kiedy je zobaczyłem, zrozumiałem dlaczego już lata temu zakochał się w nim włoski światek artystów, ale też politycy, celebryci i najbogatsi ludzie z całego świata. Czy w tym miejscu da się wypocząć bez milionów euro na koncie?

Costa Smeralda to szczególne miejsce na mapie światowej turystyki. Faktycznie sporo jest tutaj willi i apartamentów kupowanych czy też wynajmowanych przez turystów z dużymi pieniędzmi. Jednak piękno tego miejsca można podziwiać wcale tutaj nie mieszkając. Można zarezerwować o wiele tańsze apartamentu np. w Porto Rotondo, Baja Sardinia, Golfo Aranci i i po kilkunastu minutach jazdy autem wypoczywać na najmodniejszych plażach Europy. Oczywiście poza sezonem ceny zdecydowanie spadają, można wydać nawet kilkanaście razy mniej pieniędzy niż latem. 

A co z aktywnym wypoczynkiem?

Sardynia to raj dla wszystkich kochających sporty wodne - świetne warunki do surfowania, żeglowania, cudowny podmorski świat do snorkelingu i divingu. Jeśli kochacie trekking, wspinaczkę, rowery, motory, czy kajaki t przyjeżdżajcie najlepiej od września do czerwca.

Sardynia jest jednym z takich miejsc, gdzie rodzinne ucztowanie jest na pierwszym miejscu. Jakich potraw warto spróbować?

Uwielbiam ręcznie robione ravioli z serem i sosem mięsno-pomidorowym, sardyński chleb carasau z bio-oliwą z oliwek, fregulę (sardyński makaron w kształcie małych kuleczek) z owocami morza, insalata di mare czyli sałatkę z ośmiorniczek. Miłośnicy mięsiwa muszą spróbować pieczonego prosiaka z rusztu z mirto. Osobny temat to sardyńskie sery - najczęściej owcze pecorino, kozie caprese i rzadziej z mleka krowiego, podawane z konfiturami i często pikantnymi marmoladkami. Pasjonaci słodkości zachwycą się seadas - wielkim pierogiem z kruchego ciasta z rozpływającym się serem, polane miodem, pieczone w głębokim oleju. Innym pysznym deserem jest świeża ricotta polana sardyńskim miodem. Oczywiście do tego sardyńskie wino - najlepiej czerwone cannonau oraz białe vermentino - cenione w świecie winiarskim szczepy. Sardyńska kuchnia to super bio-produkty - oliwa z oliwek, miody, sery podpuszczkowe, warzywa i owoce z małych ekologicznych upraw.

I jak nie pokochać takiej wyspy?