Republika Florencka była jednym z bogatszych państw średniowiecznego Półwyspu Apenińskiego. I chociaż oficjalnie republiką rządziła rada miejska stolicy na czele z gonfalonierem, czyli sędzią mianowanym na dwuletnią kadencję, prawdziwą władzę sprawowali kupcy i bankierzy. Na ich czele stał jeden z najzamożniejszych i najpotężniejszych rodów w historii Włoch – rodzina Medyceuszy (wł. De’ Medici).

Kim byli Medyceusze?

Florentyńczycy dobrze wiedzieli, że pełnię władzy politycznej dawały pieniądze. Duże pieniądze. To właśnie handlarze przez kilkaset lat napędzali rozwój regionu. A co ważniejsze – to oni stanowili prawo. W 1293 roku na mocy tzw. Rozporządzenia Sprawiedliwości magnaci i włoska arystokracja stracili możliwość realnego rządzenia. Szlachetne urodzenie przestało mieć znaczenie w grze o tron i rozgrywkach politycznych. Prawdziwą siłą stało się złoto i przynależność do gildii kupieckich.

Od tego czasu swoją potęgę zaczęli umacniać Medyceusze, którzy przeszli klasyczną drogę „od zera do milionera”. Niewiele wiadomo o tym, kiedy sprowadzili się do Florencji. Pewne jest, że w 1201 roku w kręgach bogatego mieszczaństwa pojawił się Sylwester Medyceusz (wł. Salvestro de’ Medici), który stał się właścicielem kilku domów przy Mercato Vecchio. Z kolei w 1251 roku Jan Medyceusz, czyli Giovanni Medici, brał udział w działaniach zbrojnych przeciwko Lombardii.

Włoska gra o tron

Historycy uważają, że rodzina Medyceuszy zdobyła wielką fortunę dopiero w XIV wieku. Giovanni di Bicci de’ Medici, a następnie jego syn Cosimo założyli bank z kapitałem początkowym 10 tys. florenów. Już w roku 1429 jego majątek sięgnął 180 tys. florenów. Medyceusze zarządzali pośrednio pożyczkami udzielanymi papiestwu, czerpiąc zyski z prałatur, opactw i przeorstw w całej Europie.

Jednak wraz z bogactwem pojawiły się rodzinne intrygi, walka o władze, a nawet zbrodnie i morderstwa. Zguba niektórych Medyceuszy przyszła również ze strony znacznie bardziej niespodziewanej. Cichym zabójcą niektórych członków okazały się… pierwotniaki (a ściślej rzecz biorąc – protisty) wywołujące malarię.

Ze względu na swój status i władzę Medyceusze chowali swoich zmarłych tak samo, jak monarchów. Właśnie dlatego ich pochówki znajdują się w bazylice San Lorenzo we Florencji, a organy członków rodziny były usuwane i przechowywane w specjalnych słojach. To właśnie te wnętrzności zostały poddane najnowszej analizie.

Jeden z Medyceuszy był zarażony malarią

Naukowcy z Włoch przeprowadzili badania próbek tkanki z grobowca rodziny Medyceuszy. Uczeni znaleźli dowody na obecność Plasmodium falciparum, czyli zarodźca sierpowatego. To protist należący do rodzaju Plasmodium, jeden z 4 głównych gatunków wywołujących malarię u ludzi. Przenoszony jest w ślinie komara widliszka, gdy owad pobiera krew. Występuje głównie w Afryce subsaharyjskiej.

Początkowo naukowcy próbowali zidentyfikować pozostałości organów Medyceuszy, aby ustalić, do kogo dokładnie należały. Badając czerwone krwinki przypadkiem odkryli obecność pierwotniaka. – Wiedzieliśmy, że czerwone krwinki mogą zostać zachowane nawet po pięciuset latach – powiedział Albert Zink, dyrektor Instytutu Badań Mumii we Włoszech, gdzie przeprowadzono najnowsze badania.

To właśnie prof. Zink w przeszłości kierował badaniami, podczas których zidentyfikowano czerwone krwinki w szczątkach Ötziego, człowieka lodu, którego datowano na 5300 lat. – Badając tkanki należące do rodziny Medyceuszy, nie spodziewaliśmy się, że odkryjemy w nich pasożyty – zaznaczył Zink w rozmowie z Live Science.

Naukowcy twierdzą, że malaria była obecna w regionie Toskanii od II–III wieku do początku X wieku. Jednak dotychczas uważano, że endemicznym gatunkiem pierwotniaka był tam Plasmodium vivax, który nie jest aż tak niebezpieczny i śmiertelny. P. falciparum bowiem zazwyczaj preferuje klimat znacznie bardziej tropikalny.

Autorzy badania podkreślają, że na razie nie są w stanie dokładnie powiedzieć, do kogo należały tkanki zakażone malarią. Uczeni uważają jednak, że przed śmiercią ów człowiek musiał poważnie zachorować. Doświadczył ciężkiej i nawracającej gorączki. Zespół badawczy przyznał jednak, że nie można jednoznacznie powiedzieć, iż to malaria była przyczyną śmierci.

Jak w średniowiecznych Włoszech doszło do zakażenia?

Podczas najnowszego badania po raz pierwszy zaobserwowano mikroskopowo sam patogen. Jednak analizy DNA były niejednoznaczne. Pomimo tego, że pierwotniak zachował swoją ogólną strukturę, nie zachowało się wystarczająco dużo kwasu deoksyrybonukleinowego, aby określić, jak bardzo P. falciparum sprzed kilkuset lat różnił się od współczesnego.

Naukowcy podkreślili, że Medyceusze znani byli z tego, że uwielbiali polować na bagnach w okolicy Florencji. Mokradła te mogłyby być idealnym środowiskiem dla komarów, które przenosiły malarię. Bardzo prawdopodobne jest to, że jeśli jeden z członków rodziny zachorował na tę chorobę, zarazić mogli się też inni członkowie rodu. Badacze dodają, że identyfikacja anonimowego denata mogłaby pomóc zrozumieć mniej znane dzieje historii Medyceuszy.

Do tej pory udało się zidentyfikować zawartość dwóch innych słojów. Jeden należał do Anny Marii Luisy de' Medici (1667–1743), a drugi do Vittorii della Rovere (1622–1694), która była żoną Ferdynanda II de' Medici. Uczeni podkreślają, że ich badania sugerują, iż malaria była znacznie bardziej rozpowszechniona, niż dotychczas podejrzewano. A sam gatunek P. falciparum rozwijał się także w umiarkowanym klimacie średniowiecznych Włoch.

Źródło: Live Science