To pierwsza kara dla firmy, która zlekceważyła zalecenia dotyczące prawidłowego pozbycia się niedziałającego już satelity. Otrzymała ją spółka Dish Network, amerykański operator telewizji cyfrowej i satelitarnej. Federalna Komisja Łączności (ang. Federal Communications Commission, FCC) nałożyła grzywnę za niezgodną z zaleceniami deorbitację satelity EchoStar-7.

EchoStar-7 to satelita komunikacyjny, wystrzelony w kosmos w lutym 2002 roku. Satelita został umieszczony na orbicie geostacjonarnej, 36 tys. km nad Ziemią. Na orbicie geostacjonarnej pracują m.in. satelity telekomunikacyjne i telefonii satelitarnej. Ten obszar kosmosu jest kluczowy dla systemów łączności wykorzystywanych na Ziemi.

Jak umierają satelity

W 2012 roku, dziesięć lat po rozpoczęciu pracy przez EchoStar-7, jego operator zgodził się przyjąć plan pozbycia się tego satelity, gdy ten wyjdzie już z użytku. Ustalono, że po skończeniu misji satelita trafi na tzw. orbitę cmentarną.

To jeden z dwóch sposobów pozbywania się kosmicznych śmieci – niedziałających satelitów albo np. wykorzystanych rakiet nośnych. Mogą być one deorbitowane, czyli sprowadzone z orbity w atmosferę, gdzie spłoną. Albo właśnie wyniesione na orbitę cmentarną, znajdującą się 300 km nad orbitą geostacjonarną. Tam nie stanowią już niebezpieczeństwa dla ciągle pracujących satelitów.

W 2022 r. okazało się, że EchoStar-7 ma za mało paliwa, by mógł zostać przesunięty w umówione miejsce. Ostatecznie znalazł się jedynie 122 km powyżej orbity, na której pracował. To było przyczyną nałożenia na Dish Network kary przez FCC.

Góry kosmicznych śmieci

Jak podaje „Guardian”, w zeszłym roku komisja zdecydowała, że operatorzy satelitów mają pozbywać się zużytych satelitów w ciągu pięciu lat od zakończenia przez te urządzenia działania. Ma być to jedna z metod zmniejszenia zaśmiecenia orbity okołoziemskiej.

Jak podaje Europejska Agencja Kosmiczna, nad Ziemią znajduje się obecnie aż milion śmieci większych niż centymetr. Mniejszych jest o wiele więcej – aż 130 mln odpadów mających od 1 mm do 1 cm. W sumie wokół Ziemi krążą zbudowane przez ludzi różnego typu obiekty o łącznej masie 11 tys. ton.

To bardzo dużo. Co gorsza, nawet małe przedmioty na orbicie przy zderzeniu mogą uszkodzić satelitę, sondę kosmiczną albo ISS. Dwa lata temu kosmiczny śmieć wybił kilkumilimetrową dziurę w robotycznym ramieniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Minimalizując ilość śmieci na orbicie, zmniejsza się ryzyko kolizji, której skutki moglibyśmy odczuć również na Ziemi.

Satelita jaśniejszy od gwiazd

Jednak satelity powodują jeszcze inny rodzaj zanieczyszczenia nieba. Wczoraj w „Nature” ukazał się artykuł wskazujący, że w niektóre noce jednym z najjaśniejszych obiektów widocznych na niebie nie jest już gwiazda, ale satelita BlueWalker 3. W pewnym momentach przyćmiewa on aż 99 proc. gwiazd widocznych z miejsc niezanieczyszczonych światłem.

BlueWalker 3 to ogromny, prototypowy satelita należący do spółki AST SpaceMobile. Jego rząd anten i biały kolor sprawiają, że odbija światło słoneczne w kierunku Ziemi. Ma jasność porównywalną z jasnością najwyraźniej widocznych gwiazd.

Coraz ciaśniej na orbicie

To pokazuje, że nie ma żadnych ograniczeń dla jasności satelitów – komentuje na portalu nature.com Patrick Seitzer, emerytowany astronom z Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor. – Obawiam się, że w następnej dekadzie zostanie wystrzelonych bardzo dużo ogromnych satelitów, które na zawsze zmienią wygląd nocnego nieba.

Tego rodzaju obawy wydają się uzasadnione. Tylko jedna firma SpaceX wysłała na orbitę już 5 tys. satelitów. W nadchodzących latach firmy na całym świecie planują wysłać w kosmos nawet pół miliona takich urządzeń. AST SpaceMobile ogłosiła, że zamierza mieć na orbicie flotę składającą się z 90 satelitów takich jak BlueWalker 3. Pięć ma zostać wystrzelonych już w 2024 roku.


Źródła: ESA, Guardian, Nature.