Papież Polak w 1993 roku odwiedził Benin. To zachodnioafrykański kraj, z którego w przeszłości ściągano niezliczone tumy niewolników do Ameryki. A wraz z nimi religie, które mieszały się z chrześcijaństwem w rozmaite synkretyczne kulty, takie jak haitańskie wodu, santeria, obeah, candomblé. Dziś Benin to kraj, w którym większość stanowią chrześcijanie i muzułmanie. Niemniej tamtejsze wodu jest religią nie tylko oficjalnie uznawaną przez państwo, ale zarazem przenikającą życie całego społeczeństwa i mieszającą się z innymi kultami.

Wizyta Jana Pawła II w Beninie

Wizyta Jana Pawła II była utrzymywana w duchu ekumenizmu. Czyli w duchu poszanowania starych afrykańskich tradycji – zdecydowanie nadmiernego, zdaniem niektórych krytyków papieża. W Beninie tylko delikatnie przekonywał miejscowych chrześcijan, że przyjmując nową wiarę nie sprzeniewierzyli się przodkom. Nie skrytykował starych wierzeń.

Wyściskał się za to z kilkudziesięcioma miejscowymi kapłanami wodu. Dał się posadzić na drewnianym tronie. Spokojnie wysłuchał przemówienia gospodarzy, wyjaśniających: „Pan życia wie, że wodu nie ma nic wspólnego z szatanem lub diabłem. To Bóg jest ostatecznym przedmiotem kultu wodu”.

Na czym polegał kult wodu i voodoo

Konserwatywni krytycy papieża zaczęli przypominać o wyuzdanych tańcach, ofiarach z kogutów i innych tradycjach kojarzonych z wodu oraz z voodoo. Czyli zabobonami funkcjonującymi na marginesie legalnego kultu.

„Przeciętnemu człowiekowi Zachodu słowo voodoo przywodzi na myśl wiele obrazów, które wszystkie bez wyjątku są wybitnie odpychające. Tajemnicze rytuały odbywające się w scenerii ognia piekielnego, których uczestnicy opętani przez demoniczne bóstwa tańczą w totalnym zatraceniu, w rytm hipnotycznych uderzeń bębnów. Zaklęcia intonowane przez oszalałych szamanów, którzy przebijają szpilkami lalki przedstawiające upatrzone przez nich ofiary. Zombie, żywe trupy – bezduszne, bezmyślne snujące się po karaibskich polach postacie, niegodziwie wskrzeszone z grobu, by kontynuować istnienie w ohydnym doczesnym stanie. Składanie ofiar ze zwierząt (a niekiedy z ludzi). Szczypta ludożerstwa stanowi dopełnienie tego »napoju czarownic«” – pisali antymoderniści, chętnie powielając mity o wodu rodem z amerykańskich filmów.

„Te obrazy stanowią krwawy materiał wyjściowy, z którego powstają koszmary. Tego rodzaju obrazy, na dobrą sprawę, wykorzystują z powodzeniem hollywoodzcy producenci horrorów. Okazują się one być również zasadniczo prawdziwe, ponieważ rzeczywistość jaka stoi za takimi filmami jest równie ponura i wstrząsająca jak jej kinowe wyobrażenie” .

Papież i wąż

Na dodatek jednym z najważniejszych bóstw jest w religii wodu wąż Damballah. W haitańskiej ikonografii ukryto go pod postaciami świętego Patryka lub Mojżesza – poskromicieli węży. Jednak w Beninie nie ma już mowy o takich dwuznacznościach. W Ouidah, stolicy wodu, znajduje się słynna Świątynia Pytonów. Chrześcijaninowi, obeznanemu z Biblią, trudno o gorsze skojarzenia.

Jan Paweł II miał już z podobnymi wężami do czynienia wcześniej. W pobliskim Togo w 1985 roku wziął nawet udział w religijnej ceremonii. Choć brakuje szczegółów na ten temat, krytycy papieża nie pozostawili na nim suchej nitki: „Jan Paweł II, znany z tego, że nigdy nie unikał kamer, poprosił, jak się twierdzi, aby nie towarzyszyli mu fotoreporterzy w czasie, gdy będzie odwiedzał wioskę na odległej wyspie, by uczestniczyć w ceremonii. Stojąc wraz z przywódcą voodoo przed chatą węża w środku wioski, rzucił obierzyny ogórka na ziemię przed jej wejściem. Chwilę później, wypełznął z niej wąż. Naczelnik voodoo zwrócił się wtedy do »papieża«, wykrzykując, że pojawienie się gada oznacza, iż wężowemu bóstwu spodobała się jego ofiara” .

Chrześcijańscy antymoderniści zarzucili papieżowi bałwochwalstwo. Podobnie odrzucili też nawołujący do ekumenizmu Sobór Watykański II. Pomimo to wizytę w Beninie – w życzliwej atmosferze – złożył również następca Jana Pawła II papież Benedykt XVI. A do wspierania międzyreligijnego dialogu wezwał benińskich biskupów wiosną 2015 roku Franciszek I.


Bibliografia: