– Pierwszy weekend listopada był naprawdę wyjątkowy pod względem możliwości obserwacji zorzy w Polsce. Ten niesamowity, barwny spektakl mogliśmy śledzić aż przez dwa dni z rzędu. A wszystko to dzięki dwóm koronalnym wyrzutom masy (ang. CME), do których doszło na Słońcu w nocy z 31 października na 1 listopada oraz 3 listopada 2023 r. – mówi mgr Helena Ciechowska z Centrum Prognoz Heliogeofizycznych Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Zorze polarne widoczne w Polsce

Oba koronalne wyrzuty masy wzbudziły szerokie zainteresowanie służb analizujących tzw. pogodę kosmiczną. NOAA, czyli National Oceanic and Atmospheric Administration (Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna) wystosowało prognozę burz geomagnetycznych klasy G1 (słaba) i G2 (umiarkowana) dla Ziemi.

– Pierwszy koronalny wyrzut masy dotarł do nas już w sobotę. Mieszkańcy Pomorza mogli obserwować efekty burzy geomagnetycznej w swoim regionie. Jednak na tym się nie skończyło. Zorza była widoczna aż na Podhalu – wyjaśnia ekspertka. I dodaje, że drugi CME dotarł do nas w niedzielę. Tego dnia NOAA ogłosiła, że można spodziewać się burzy kategorii G3, czyli silnej.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez @remek98

– Kilka godzin po wystosowaniu alarmu, na niebie rozpoczął się niesamowity spektakl. Indeks Kp osiągnął 7. Oznacza to nic innego jak burzę kategorii G3. Ta z kolei rozświetliła niebo nad całą Polską. Dosłownie, ponieważ zdjęcia zorzy udało się wykonać nie tylko na północy kraju, ale także na Dolnym Śląsku, a nawet w centrum Krakowa i pod Tatrami – wylicza Helena Ciechowska.

Pomarańczowa zorza nad Kanadą

Wyjątkowa, bo pomarańczowa zorza polarna pojawiła się nad Kanadą. Zorze polarne powstają, gdy wysokoenergetyczne cząstki z CME lub wiatru słonecznego omijają ziemską tarczę magnetyczną lub magnetosferę i podgrzewają cząsteczki gazu w górnych warstwach atmosfery. Wzbudzone cząsteczki uwalniają energię w postaci światła, a kolor tego światła zależy od tego, który pierwiastek jest wzbudzany.

Dwa najpopularniejsze kolory zorzy polarnej to czerwony i zielony, które są emitowane przez cząsteczki tlenu na różnych wysokościach. Czerwone zorze są wytwarzane na wyższych wysokościach niż ich zielone warianty. Ale kiedy cząstki słoneczne wnikają głęboko w atmosferę, mogą również wywołać rzadkie różowe zorze polarne, gdy wzbudzają cząsteczki azotu. Właśnie różową zorzę mogli obserwować mieszkańcy Pomorza.

Jednak pomarańczowe zorze wymykają się klasyfikacji. Teoretycznie zarówno cząsteczki tlenu, jak i azotu mogą emitować pomarańczowe długości fal w określonych warunkach. Jednak nawet gdy tak się dzieje, pomarańczowy jest stłumiony innymi kolorami, emitowanymi przez otaczające go cząsteczki. To praktycznie uniemożliwia zobaczenie tych długości fal. Zdaniem specjalistów pomarańczowe zorze tworzą się w wyniku połączenia zórz czerwonych z zielonymi.

Pomimo tego, że czerwone i zielone zorze często występują razem na niebie, pomarańczowe zorze są bardzo rzadkie. Pomarańczowy kolor jest najbardziej widoczny w centrum dużych promieni zorzy polarnej. Czyli pionowych słupów światła, które ustawiają się wzdłuż niewidzialnych linii pola magnetycznego. Te słupy które składają się zarówno z czerwonego, jak i zielonego światła.

Kiedy znów zobaczymy zorzę?

Ostatni raz tak żywe, „dyniowe” odcienie zostały zauważone podczas wielkiej burzy geomagnetycznej, jaka miała miejsce w Halloween 2003 roku. Była to najpotężniejsza burza słoneczna we współczesnych zapisach Spaceweather.com. Podczas tego epickiego wydarzenia pomarańczowe światła zostały zauważone w Ameryce Północnej i północnej Europie.

Czy w najbliższym czasie czeka nas podobne widowisko nad Polską? – Warunki geomagnetyczne pozostają zaburzone. Trwa burza kategorii G1 (indeks Kp=5). Natomiast NOAA prognozuje, że indeks Kp spadnie poniżej 5, co znaczy, że warunki geomagnetyczne w najbliższych dniach będą raczej spokojne. Ale warto pamiętać o tym, że wkraczamy powoli w maksimum cyklu słonecznego. A to oznacza, że w najbliższej przyszłości możemy częściej spodziewać się podobnych zjawisk – podsumowuje Helena Ciechowska.

Źródło: Space.com.