Ale najistotniejsze jest wspólne źródło problemów: W każdym miejscu świata ludzie mają „świra na punkcie tożsamości”, jak to ujął psycholog ewolucyjny John Tooby. Nic na to nie poradzimy – jesteśmy zaprogramowani na odróżnianie Nas od Nich. I nieuchronnie (czasem nieświadomie) preferujemy Nas, zwłaszcza gdy czujemy się zagrożeni. Oczywiście ludzie dzielą tę cechę z wieloma innymi stworzeniami. Jednak tym, czego inne stworzenia prawie nigdy nie robią, jest zmiana działań i postrzegania swojej grupy. Ptaki i pszczoły trzymają się swoich rodów, podczas gdy Jugosłowianie zamienili się w zwaśnionych Chorwatów, Serbów i Bośniaków. Tylko ludzie – Hutu i Tutsi – mogą zadecydować, że nie są już rodakami, choć od wieków pokojowo dzielili swoją ojczyznę.

Nasza zdolność do zmiany postrzegania niesie też nadzieję, bo pozwala ludziom w większym stopniu odczuwać łączność, żyć sprawiedliwiej i bardziej pokojowo. W Nigerii i innych miejscach świata społeczności rozdarte przez konflikty łączą się ponownie, dzięki pomocy płynącej z zaskakującego źródła – od naukowców badających umysł. 

Jestem Lampartem

Jestem Lampartem. Jay van Bavel, neurobiolog z Uniwersytetu Nowojorskiego badający tożsamość grupową, przydzielił mi tę etykietkę zeszłego lata, kiedy leżałem w aparacie do rezonansu magnetycznego w pobliżu jego gabinetu. Kiedy tak leżałem, pokazywano mi zdjęcia twarzy – 12 młodych białych i 12 młodych czarnych mężczyzn. Skaner śledził aktywność mojego mózgu, kiedy łączyłem te osoby z grupowymi przynależnościami. Ponieważ wychowałem się w Stanach Zjednoczonych, przez całe życie stykałem się z kategoriami rasowymi mojego kraju, więc nie miałem trudności z wykonaniem jednego z moich eksperymentalnych zadań – sklasyfikowaniem każdej twarzy pod względem koloru skóry. Ale musiałem też poradzić sobie z innym zestawem kategorii. Powiedziano mi, że mężczyźni ze zdjęć należą do jednej z dwóch drużyn – Tygrysów albo Lampartów.

Ekran mówił mi, kto jest w której drużynie, i musztrował mnie do czasu, gdy wszystko zrozumiałem. Ale nie byłem neutralnym obserwatorem – powiedziano mi, że jestem Lampartem. Moje zadania (oparte na eksperymencie, który van Bavel i jego koledzy przeprowadzili w 2008 r.) pozwoliły badaczowi porównać aktywność mojego mózgu najpierw podczas przetwarzania informacji związanych ze znaną i znaczącą tożsamością grupową (rasą w Ameryce), a potem z tożsamością niemającą w praktyce znaczenia. Podobnie jak mózgi osób biorących udział w tamtym doświadczeniu, mój także rozświetlał się inaczej w zależności od tego, czy oglądałem twarz z grupy (w moim przypadku członka drużyny Lampartów), czy spoza grupy (Tygrysa).

Na przykład kora okołooczodołowa, rejon mózgu kojarzony z sympatią, błyskała mocniej, gdy oglądałem twarz z mojej grupy. Tak samo jak zakręt wrzecionowaty, rejon związany z rozpoznawaniem twarzy. Ten eksperyment – i dziesiątki podobnych z ostatnich 20 lat – potwierdził kilka ważnych faktów wyjaśniających, jak to się dzieje, że ludzki mózg ma „świra na punkcie tożsamości”. Skany ukazują chociażby to, że znaczna część naszego postrzegania i emocji związanych z grupą rozgrywa się poza świadomością i kontrolą. Nie stawiam świadomie białych ludzi ponad czarnymi.

A jednak gdyby mi nie powiedziano, że jestem Lampartem, prawie na pewno wykazywałbym nieświadomą preferencję dla białych twarzy. Fakt, że tego nie robiłem, ilustruje inne ważne odkrycie van Bavela: nowe tożsamości zespołowe mogą w naszych umysłach łatwo zajmować miejsce dawnych. Badacz musiał tylko powiedzieć mi o istnieniu dwóch drużyn i poinformować, że należę do jednej z nich. To wystarczyło, żeby mój mózg wolał Lamparty od Tygrysów i dochodził do tego równie szybko i zdecydowanie, jak normalnie odróżnia czarnych od białych.

Te skany odzwierciedlały kluczowy fakt związany z ludzką grupowością: posiadamy czuły umysłowy radar, który bada znaczenie otaczających nas grup i mówi nam, do której z nich należymy. I zawsze jest włączony. Nawet kiedy tkwimy wygodnie w naszych rasowych, religijnych, narodowych i innych tożsamościach, nasze mózgi są wyczulone na możliwość nowych koalicji. Nietrudno dociec, dlaczego ludzie rozwinęli umiejętność troski o własne grupy i swoje miejsce w tych grupach. Wzajemne poleganie na sobie to rozsądna strategia przetrwania dla słabego, hałaśliwego stworzenia, które nie ma zbyt wielu wbudowanych środków obrony. Życie w grupach jest biletem do zachowania życia i dlatego większość naczelnych tak właśnie żyje. Prawdę mówiąc, nie ma ludzkiego społeczeństwa bez wyraźnych linii podziału na różne grupy.