W ubiegłym roku naukowcy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu rozpoczęli wykopaliska na cmentarzysku w miejscowości Pień, nieopodal Bydgoszczy. Archeolodzy odnaleźli grób młodej kobiety, która została pochowana w nietypowy sposób. Na szyi miała żelazny sierp, a na palcu lewej stopy zamkniętą trójkątną kłódkę. Badacze sugerowali wówczas, że był to rodzaj „zaklęcia”, aby nieboszczka nie powstała z grobu w postaci wampirzycy lub innej bestii. Co ważne, był to pierwszy taki grób odnaleziony na terytorium Polski.

Nowe odkrycie na cmentarzysku w Pniu

W lipcu zespół archeologów pod kierownictwem dr hab. Dariusza Polińskiego, prof. UMK, poinformował, że na cmentarzysku w Pniu odsłonięto ponad 30 nowych grobów. Jeden z nich okazał się wyjątkowo przerażający. Naukowcy odnaleźli bowiem grób dziecka w wieku 5–7 lat, które pochowano twarzą do ziemi. Co ciekawe, pochówek został odkryty w bardzo bliskiej odległości od „wampirki”. Był oddalony o zaledwie 1,5–2 m. Ustalono też, że zmarli żyli w podobnym okresie.

– Już sam sposób pochówku jest bardzo nietypowy. Dzieci były inaczej traktowane w okresie nowożytnym. Bardzo często grzebano je w innych miejscach, a niekiedy dzieciom nieochrzczonym, których się obawiano, rozbijano głowy. Natomiast pochówek twarzą do ziemi zdarzał się naprawdę rzadko, a nie przypominam sobie, żeby tak chowano dzieci. Bardzo możliwe, że traktowano je jako „osobę niebezpieczną” – mówi w rozmowie z National Geographic Polska dr hab. Dariusz Poliński, prof. UMK.

Zwłoki dziecka mogły zostać zbezczeszczone

Okazało się, że dziecko również zostało pochowane wraz z trójkątną kłódką, niemalże identyczną, jak znalezioną w grobie „wampirzycy”. Co ciekawe, ta również prawdopodobnie znajdowała się na stopie. To jednak nie wszystko. Analiza pochówku wykazała, że zwłoki zostały naruszone już po pogrzebie. Z dziecięcego szkieletu zachowały się jedynie podudzia i stopy. Naukowcy uważają, że szczątki te mogły zostać nawet zbezczeszczone.

Naukowcy z UMK w Toruniu odnaleźli na cmentarzysku w Pniu nowy pochówek, tym razem dziecka / fot. Łukasz Czyżewski

– Nie wiadomo, co się stało z resztą szczątków. Być może je rozrzucono, zmasakrowano? Trudno powiedzieć. Powyżej tego grobu znaleziono szczątki prawdopodobnie trojga dzieci, w tym m.in. fragment szczęki z zielonkawym nalotem. Trochę innym, niż w przypadku „wampirki”, jednak wymaga to sprawdzenia. Czy rzeczywiście jest to fragment szczęki tego dziecka? W tej chwili trudno powiedzieć – przyznał dr hab. Dariusz Poliński, prof. UMK.

W historii polskiej archeologii znane były już wprawdzie przypadki bezczeszczenia zwłok i wykopywania kości zmarłych. Bardzo często dotyczyło to zmarłych podejrzewanych o czary, magiczne praktyki lub np. opętanie i siły nadprzyrodzone. Chodziło o to, aby sprawdzić „stan” szczątków i upewnić się, że pogrzebani pozostają na swoim miejscu i nie będą nawiedzać żywych. Odkrycia na cmentarzysku w Pniu są jednak wyjątkowe ze względu na obecność kłódki, a także zielonego nalotu na kościach.

Badania wykazały, że zmarli mogli chorować na histiocytozę z komórek Langerhansa

Badania metodą spektrometrii masowej wykazały, że nalot na podniebieniu dziewczyny składał się z tlenku miedzi (stąd zielonkawa barwa), związków manganu i złota. – Było to dla nas niespodzianką i naprowadziło na trop możliwości leczenia, któremu była poddawana „wampirka”, właśnie za pomocą zawiesiny złota. Była to terapia znana w XVII wieku. Można powiedzieć, że taka substancja była traktowana jako panaceum, jako swoiste lekarstwo na wszystko – mówił dr Łukasz Czyżewski z Instytutu Archeologii UMK w Toruniu, członek ekipy badawczej.

Zielony nalot obecny na kościach odkrytych na cmentarzysku w Pniu / fot. Łukasz Czyżewski

Lekarz Maria Czyżewska, specjalistka hematologii i chorób wewnętrznych z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu zasugerowała, że zmarła dziewczyna określana jako „wampirka” mogła chorować, obok innych przypadłości, na histiocytozę z komórek Langerhansa (LCH). Jest to rzadki klonalny rozrost komórek, który charakteryzuje nadmierny rozrostem histiocytów, któremu towarzyszą różnorodne objawy kliniczne w zależności od lokalizacji procesu chorobowego.

To forma dość agresywnego nowotworu, który dotyka głównie ludzi młodych i dającego wieloletnie objawy, które mogły być odbierane przez ówczesnych ludzi jako „groźne” lub „niepokojące”. Chodzi o utratę masy ciała, osłabienie, uporczywe intensywne gorączki, nocne zlewne poty, napady padaczkowe. Sama choroba powoduje też bolesne ubytki kostne. W opisie radiologicznym wyróżniliśmy takie ślady – dodaje dr Łukasz Czyżewski.

Polscy uczeni z Torunia uważają, że objawy takiej choroby mogły być odbierane przez mieszkańców XVII-wiecznej wsi m.in. jako opętanie. Właśnie dlatego dziewczyna mogła być poddawana terapii zawiesiną złota. Naukowcy chcą sprawdzić, czy fragment szczęki z zielonym nalotem w rzeczywistości należał do dziecka pochowanego twarzą do ziemi. Być może badania pomogą dostrzec pewne analogie, które wyjaśnią tajemnice zmarłych z Pnia.

Cmentarz dla odrzuconych

Co ciekawe, w trakcie najnowszych wykopalisk naukowcy odnaleźli jeszcze jeden niezwykły pochówek. – W jednym z grobów pochowano ciężarną kobietę. W trakcie naszych badań okazało się, że w jej ciele znajdowały się również szczątki płodu. Pochowano ją w miejscu nietypowym. Struktura ziemi była tam kamienista. Jednak najdziwniejsze jest to, że po jakimś czasie, ktoś ponownie próbował wykopać jamę grobową w tym miejscu. Kopał do pewnego momentu, aż w końcu uszkodził prawe przedramię tej kobiety. Jednak ta nowa jama pozostała zapewne była pusta, nie znaleźliśmy tam bowiem żadnych kości – mówił dr hab. Dariusz Poliński, prof. UMK.

Naukowcy uważają, że cmentarzysko w Pniu mogło być nekropolią dla niechcianych i odrzuconych / fot. Łukasz Czyżewski

Naukowiec zauważył, że ktoś mógł kopać w tym samym miejscu zupełnie nowy grób. W pewnym momencie, gdy dotarto do szczątków kobiety, zaniechał swoich prób i ponownie zasypał otwór.

Badacze przyznają, że nowe odkrycia rzucają nowe światło na charakter samego cmentarzyska w Pniu. Bardzo możliwe, że była to nekropolia przeznaczona dla „odmieńców” lub ludzi odrzuconych i niechcianych w społeczeństwie. Tym bardziej że grobowce były nieoznaczone, a samego cmentarza nie znajdzie się na żadnej mapie, brak też przekazów pisanych na jego temat, co wskazuje na fakt, iż chciano o tych ludziach zapomnieć na zawsze. Teraz naukowcy będą kontynuować badania specjalistyczne i laboratoryjne, a na cmentarzysko w Pniu na kolejne wykopaliska wrócą zapewne za rok.

Źródło: UMK, National Geographic Polska