W czwartek 19 maja, punktualnie o godz. 18.45 czasu wschodniego (12.45 w Polsce) rakieta Atlas 5 N22 wystartowała z kosmodromu Cape Canaveral. Statek kosmiczny Starliner, formalnie oznaczony przez Boeinga jako Spacecraft 2, oddzielił się od dwusilnikowego górnego stopnia Centaur równo 15 minut po starcie. Potem wykonał 40-sekundowy manewr orbitalny. Dzięki niemu 16 minut później statek kosmiczny znalazł się na stabilnej orbicie. Wówczas rozpoczął trwającą około doby podróż w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Jest to postęp w porównaniu z nieudanym startem z grudnia 2019 roku. Wtedy kapsuła Starliner po oddzieleniu się od rakiety nie zdołała uruchomić silników manewrowych, przez co nie osiągnął odpowiedniej orbity. Trudno jednak uznać dokowanie Starlinera za bezsprzeczny sukces.

Kapsuła Starliner miała problemy z dokowaniem

Przede wszystkim już w trakcie manewru orbitalnego okazało się, że nie działają dwa z 12 pędników rufowych Orbital Maneuvering and Attitude Control (OMAC). OMAC to moduł serwisowy. Odpowiada on zarówno za wprowadzenie statku na właściwą orbitę, jak i manewry związane z dokowaniem.

Na konferencji prasowej wiceprezes Boeinga i kierownik programu załóg komercyjnych Steve Nappi oraz Steve Stich, kierownik programu załóg komercyjnych NASA, zbagatelizowali tę kwestię. Stwierdzili, że silniki OMAC są używane tylko do niewielkiej liczby manewrów zdolnych zbliżyć statek kosmiczny do ISS, ale nie podczas samego dokowania.

Ale na tym nie koniec usterek. Bo gdy kapsuła Starliner zbliżyła się do ISS, pojawiły się problemy z samym dokowaniem.

Przede wszystkim okazało się, że pierścień dokujący nie otworzył się właściwie. Trzeba było powtórzyć część procedury. Przebywający aktualnie na ISS astronauta NASA Bob Hines złożył NASA i Boeingowi gratulacje. Powiedział: „Dzisiejszy dzień jest wielkim kamieniem milowym w kierunku zapewnienia dodatkowego komercyjnego dostępu do niskiej orbity okołoziemskiej, podtrzymując ISS i umożliwiając cel NASA, jakim jest powrót ludzi na Księżyc, a ostatecznie na Marsa”. Jednak dziennikarze nie podzielali tego optymizmu.

Kapsuła Starliner wymagała zdalnej naprawy

Ich nieufność i wątpliwości wzbudziła trwająca 17 godzin od startu cisza medialna. Żadne informacje na temat postępów Starlinera nie były przekazywane na bieżąco. Na coraz bardziej dociekliwe pytania Boeing miał jedną odpowiedź: „Niedługo się z państwem skontaktujemy”.

Po czasie wyszło na jaw, że powodem ciszy było m.in. wykraczające poza normy zachowanie termicznej pętli chłodzącej na statku kosmicznym. Okazało się, że pewna ilość wilgoci mogła dostać się do pętli płynu chłodzącego, który zamarzł i zatkał filtr. Spowodowało to wzrost ciśnienia w pętli. Kontrolerom naziemnym udało się naprawić usterkę zdalnie.

Inne problemy producenta kapsuły Starliner

Kapsuła Starliner ma pozostać przy ISS do 25 maja. Potem zostanie przeprowadzone testowe zejście na Ziemię. Miejmy nadzieję, że test wypadnie pomyślnie, a inżynierowie rozpracują błędy i wyciągną z nich wnioski. Jest to tym bardziej istotne, że Boeing, nie tak dawno jedna z najprężniejszych firm kosmicznych, zalicza ostatnio wiele wpadek. Rakieta SLS nie przeszła tzw. mokrych testów. Jej pierwszy start, już znacznie opóźniony, przesuwa się o kolejne miesiące. Starliner również miał być gotowy do użytku w 2019, najpóźniej w 2020 roku.

Przypomnijmy, że w 2014 roku NASA zawarła z Boeingiem kontrakt o wartości 4,2 miliarda dolarów. Obejmuje on przewożenie astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Było to podyktowane zarówno zakończeniem programu wahadłowców, które dostarczały na ISS astronautów i zaopatrzenie, jak i sankcjami nałożonymi na Rosję po inwazji na Krym.

Na kłopotach kapsuły Starliner wygrywa firma SpaceX

Już wówczas agencja przewidziała to, co dzieje się wokół ISS w tej chwili. Obawiano się, że poleganie wyłącznie na Rosji nie jest najlepszym pomysłem i USA muszą mieć własne statki zdolne zaopatrywać stację. NASA zamierzała zacząć używać amerykańskich statków do transportu astronautów już w 2017 roku. Jednak program Boeinga opóźniał się i zaliczał kolejne niepowodzenia techniczne.

Testowy start w grudniu 2019 r. nie powiódł się po tym, jak Starliner oddzielił się od rakiety, ale nie skierował się na właściwą orbitę. Powodem była awaria zegara. Planowany na sierpień 2021 r. kolejny test został odwołany przed startem po tym, jak pracownicy odkryli problem z zaworem. Boeing podobno wydał 595 milionów dolarów na program Starliner od czasu nieudanego testu w 2019 roku.

Na problemach Boeinga wygrywa SpaceX. Firma Elona Muska od 2012 roku zaopatruje stację. W 2020 roku wykonała pierwsze dokowanie do ISS załogową kapsułą Dragon. Czy Starliner w końcu dokona tego samego?