Można powiedzieć, że są dwa typy rodziców. Jeden wiecznie pilnuje swojego dziecka, aby nie wchodziło do kałuży, nie wkładało rąk, gdzie popadnie, nie dotykało brudnych powierzchni ani żadnych rzeczy, które są poza domem. A i w domu najlepiej jak myją ręce po każdym dotknięciu podłogi. Ci rodzice dbają po prostu o to, żeby dziecko było ciągle czyste, dlatego najlepiej, gdyby w ogóle nie wychodziło na zewnątrz.

Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko?

Drugi typ rodzica to taki, który pozwala na wszystko: zabawę w błocie, piasku i wszelkim brudzie. Od czasu do czasu wytrze dziecku twarz, gdy jest już zbyt brudna i uniemożliwia mu dalsze funkcjonowanie. Ci rodzice na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie, jakby nic ich nie obchodziło, a ich zachowanie można uznać za nieodpowiedzialne. Okazuje się jednak, że taka postawa nie jest wcale taka najgorsza. Eksperci twierdzą bowiem, że dziecko musi się od czasu do czasu ubrudzić.

Co więcej, w przeszłości naukowcy badali, czy brud ma wpływ m.in. na układ immunologiczny najmłodszych. A także czy obcowanie z nim może zmniejszać ryzyko rozwoju alergii i różnych chorób. W skrócie – stały kontakt z bakteriami i innymi drobnoustrojami pomaga w prawidłowym rozwoju układu odpornościowego, który kształtuje się przez pierwsze 3 lata życia.

Wpływ brudu na zdrowie niemowlaków

Właśnie dlatego dzieci, które wychowują się w warunkach nadmiernej higieny, mogą mieć wyższe ryzyko różnego rodzaju dolegliwości w późniejszych latach. – Sygnały molekularne napędzające ekspansję układu odpornościowego pochodzą głównie od drobnoustrojów żyjących w jelitach – mówi w rozmowie z Live Science Graham Rook, profesor mikrobiologii medycznej na University College London.

Chodzi o mikrobiotę jelitową, zwaną również florą bakteryjną jelit. To zespół mikroorganizmów, głównie bakterii, które tworzą w układzie pokarmowym złożony ekosystem. Jest to niezbędny element zdrowia każdego człowieka. – Na przykład niektóre z tych drobnoustrojów pomagają wytwarzać witaminy niezbędne do życia i pomagają nam trawić żywność – wyjaśnia prof. Rook.

Badacz podkreśla, że dla rozwoju mikrobioty najważniejszy jest pierwszy rok życia. Niemowlęta przychodzą na świat już z „własnymi” bakteriami, które pochodzą z organizmu matki. W miarę dorastania dzieci są stale wystawione na kontakt z kolejnymi drobnoustrojami.

„Trzymaj wrogów blisko”

Dzieci rodzą się z własnymi białkami odpornościowymi – immunoglobinami klasy IgM. Nie są one jednak wystarczające, aby w pełni chronić zdrowie najmłodszych. Dodatkową ochronę zyskują wraz z mlekiem matki. Otrzymują wówczas m.in. immunoglobuliny IgG, czyli bardzo ważne białka, które biorą udział w odpowiedzi wtórnej organizmu i zapewniają tymczasową odporność. To jednak też nie wystarczy, aby maluchy były w pełni odporne. Tutaj z pomocą przychodzi właśnie brud i hipoteza „starych przyjaciół”.

Prof. Rook twierdzi, że im więcej drobnoustrojów, na które jesteśmy narażeni we wczesnym dzieciństwie, tym bardziej zróżnicowana stanie się nasza mikrobiota. Czyli ogół mikroorganizmów, takich jak bakterie, archeony, grzyby, pierwotniaki, które zasiedlają organizm człowieka.

Słynne przysłowie głosi „trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej”. I właśnie o to chodzi w hipotezie, o której wspomina prof. Rook. Warto jednak zauważyć, że kilka lat temu badania wykazały, że „brak” higieny we wczesnym dzieciństwie nie ma dużego związku z występowaniem alergii w dorosłości.

Najważniejszy jest zdrowy rozsądek

– Chociaż mikrobiom jest ważny, istnieje wiele innych czynników, które wpływają na ryzyko wystąpienia alergii u danej osoby, w tym genetyka – powiedział Live Science dr Robert Wood, profesor pediatrii w Johns Hopkins Medicine w Baltimore. – Należy jednak zachęcać dzieci do wychodzenia na zewnątrz i zabawy „w ziemi” – dodaje uczony.

W Finlandii z kolei badano, czy układ odpornościowy dzieci żyjących w miastach można wzmocnić trawą i ziemią pobraną z… lasu. Naukowcy odkryli, że w ciągu miesiąca dzieci bawiące się w tej ziemi miały na skórze bardziej zróżnicowaną „kolekcję” nieszkodliwych bakterii oraz więcej komórek immunoregulacyjnych, niż dzieci bawiące się tradycyjnych, miejskich placach zabaw.

Co ciekawe, badania wykazały również związek między dorastaniem na wsi lub w gospodarstwie domowym ze zwierzętami a mniejszym prawdopodobieństwem wystąpienia alergii u dzieci w porównaniu z dziećmi żyjącymi w miastach lub w domach, w których nie było żadnych zwierząt. Oczywiście nie oznacza to, że teraz dzieci mają się tylko brudzić i spędzać czas z samymi zwierzakami. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i brak radykalnych postaw.

Źródło: