Tak naprawdę nikt nie szuka w tym święcie treści innych, niż zabawowe. A prawda jest taka, że w czasach przedchrześcijańskich Celtowie w pierwszym dniu listopada i w noc poprzedzającą ten dzień obchodzili, najważniejsze w swojej kulturze, Święto Zmarłych. Wierzono, że w tym czasie zmarli przybywają na ziemię i mogą bez żadnego problemu kontaktować się z żywymi. Dotyczyło to przede wszystkim ludzi zmarłych podczas mijającego roku, gdyż w tym właśnie dniu rozpoczynali oni, a raczej ich duchy, podróż do innego świata. Obowiązkiem żyjących było rozpalanie na wzgórzach ogni. Po co? Aby wskazać duchom drogę i jednocześnie chronić się przed nimi samymi. Zmarłym składano ofiary z warzyw, owoców a nawet zwierząt. W tym dniu oprócz duchów zmarłych ludzi, pojawiały się na ziemi wszelakiego rodzaju wróżki, gobliny, gnomy, wiedźmy i demony, czyli cała rzesza stworzeń, których lepiej było unikać. Na tradycyjne celtyckie obchody nocy z 31 października na 1 listopada nałożyły się inne święta, takie jak rzymskie Święto Pomony (bogini drzew owocowych, ogrodów i jabłek) czy chrześcijańskie Święto Zmarłych.
Co się robi w Halloween? Przede wszystkim dzieciom przebranym za duchy, czarownice czy skrzaty , gdy zastukają do naszych drzwi, daje się prezenty. Zwyczaj ten może być odpowiednikiem dawnego składania ofiar duszom zmarłych i demonom, które przybyły na ziemię. Według starych, celtyckich wierzeń obdarowywanie bóstwa zapewniało ludziom pomyślność.
Po drugie - żarty. Tej nocy wszystko jest możliwe, a kawały jakie nam ktoś zrobi, mogą być bardzo niefrasobliwe. Na pytanie kto za tym stoi, odpowiedź jest zawsze jedna - Duch!
Nieodłącznym atrybutem Halloween jest również latarnia zrobiona z wydrążonej dyni. Ze zwyczajem tym związana jest pewna legenda, opowiadająca o człowieku imieniem Jack, który tak sprytnie wyprowadził diabła w pole, że ten obiecał mu, iż nigdy nie weźmie go do piekła. Jack był jednak grzesznym człowiekiem i gdy umarł, nie wpuszczono go do nieba. Nie chciano go w niebie, więc poszedł do piekła, ale tam diabeł zastąpił mu drogę. - Nie chcę cię tu! Idź sobie! I wypchnął nieszczęśnika z piekielnych otchłani. Na odchodnym dał jednak Jack'owi trochę żarzącego się piekielnego węgla. Od tej pory udręczony Jack chodzi po świecie i straszy. Spotkać go można na polach, w lasach, na rozstajach dróg, gdzie stoi z latarnią wykonaną z wydrążonej rzepy, w której połyskuje piekielny ogień.

Tekst: Agnieszka Budo