– Psychopaci stanowią jeden procent społeczeństwa, 15 do 20 procent więźniów i 15 procent osób uzależnionych - powiedziała na sympozjum naukowym pt. „To się w głowie nie mieści ”Monika Marczak z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Jednymi z pierwszych badaczy zjawiska psychopatii byli: Harvey Cleckley i Robert D. Here, którzy stworzyli Psyhopaty Checklist Revised (PCL-R), czyli metodę diagnozowania tej choroby, określającą skalę zachowań psychopatycznych. Po wielu badaniach określono czynniki, za pomocą których można nakreślić portret chorego. Jest to człowiek pozbawiony uczucia empatii, nie mający na ogół pojęcia o tym, czym w istocie są uczucia i jak je okazywać czy rozpoznawać. Nie kojarzy dźwięków, które osoby zdrowe utożsamiają z emocjami, takimi jak strach czy płacz, a nawet słabo reaguje na słowa nacechowane emocjami. Nie rozpoznaje również oznak uczuć na twarzach innych ludzi oraz ich emocji. Tworzy długoterminowe życiowe plany, którym nie może sprostać. Ma własne, spłycone wizje pojęć funkcjonujących w ogólnoludzkich relacjach i są one dalekie od potocznego rozumienia. Innych ludzi traktuje instrumentalnie, a gdy ma szybko podjąć decyzję, by osiągnąć cel, to wybierze najkrótszą drogę, nawet „po trupach”, nie przejmując się moralną poprawnością, której przecież nie rozpoznaje. Ma przyhamowane a więc opóźnione reakcje, nie dostrzega własnych błędów. Nie czuje bólu, a może tylko słabiej na niego reaguje i nie unika zagrożeń. Naukowcy doszli do wniosku, że psychopatia ma źródło w mózgu i duże znaczenie odgrywa tu płat czołowy mózgu, a zwłaszcza kora podstawy. Wykazały to m.in. badania, jakim poddano trzy grupy osób: psychopatów, kryminalistów nie będących psychopatami i osoby, które np. na skutek wypadku miały uszkodzoną tę część mózgu. Skoro więc  znamy przyczynę, to może można usuwać ją operacyjnie? Ale co wtedy z osobowością pacjenta? Tekst: Małgorzata Sienkiewicz