Ellis Island. Niewielka wysepka w porcie Nowego Jorku, niedaleko wyspy Manhattan. To właśnie tutaj zaczynało się nowe życie milionów imigrantów, głównie z Europy. Nazywano ją bramą do Ameryki i pierwszym przystankiem do lepszego świata. Po przekroczeniu jej progów zaczynał się „amerykański sen”. Dla niektórych jednak wyspa nadziei była początkiem koszmaru i przylądkiem łez. Nie każdemu bowiem udawało się ostatecznie postawić nogę na ziemi Stanów Zjednoczonych.

Imigracja przed Ellis Island

Centrum przyjmowania migrantów na Ellis Island zaczęło działać 1 stycznia 1892 roku. Był to rezultat zmian w prawie migracyjnym. Wcześniej to poszczególne stany decydowały, kto może trafić na terytorium USA. W Nowym Jorku to Castle Garden, a obecnie Castle Clinton, który położony jest w Battery Park na południowym krańcu Manhattanu w Fort Clinton, był pierwszą amerykańską stacją imigracyjną. Od 1855 do 1890 roku nawet 7,5 mln imigrantów musiało przejść kontrolę przed wjazdem do Stanów Zjednoczonych.

Wszystko zmieniło się, gdy władze w zakresie prawa migracyjnego przejął rząd federalny. Pod koniec XIX wieku Castle Garden stał się niewystarczający do kontroli stale napływających migrantów z Europy. To właśnie wtedy postanowiono zamknąć Fort Clinton i przenieść całą administrację do nowo powstałego ośrodka na Ellis Island.

Pierwszy człowiek na wyspie nadziei

Nastoletnia Annie Moore z Irlandii stała się pierwszą imigrantką, która pozytywnie przeszła kontrolę na Ellis Island. Towarzyszyli jej dwaj młodsi bracia, Anthony i Philip. Annie otrzymała wówczas od urzędnika sztukę złota, która była wówczas warta 10 dolarów. Annie Moore wyszła w USA za Josepha Augustusa Schayera, imigranta z Niemiec, który był sprzedawcą na nowojorskim targu rybnym. Urodziła mu 11 dzieci. Irlandka zmarła w wieku 50 lat na niewydolność serca.

Nie wiemy, czy jej życie okazało się lepsze od tego w Irlandii i czy spełniła swój amerykański sen. Pewne jest natomiast to, że Annie na stałe zapisała się w 62-letniej historii Ellis Island oraz zaczęła nowe życie. Dostała szansę, której nie otrzymywali wszyscy migranci.

Życie i śmierć u bram Ameryki

Po dotarciu na wyspę imigrantów czekał rutynowy proces.  Byli przesłuchiwani przez urzędników oraz badani przez lekarzy. Najczęściej trwało to zaledwie kilka godzin, zanim mogli opuścić budynek centrum migracyjnego i trafić na stały ląd. Nie każdy miał tyle szczęścia. Byli i tacy, którzy na Ellis Island zostawali wiele tygodni, a nawet miesięcy.

Wielka Sala w Ellis Island / fot. Getty Images

Władze nie dopuszczały bowiem ludzi chorych, ponieważ obawiały się epidemii. Szacuje się, że w ciągu 62 lat swojej historii, na wyspie zmarło nawet 3 tysiące osób. Zazwyczaj zakaz wjazdu otrzymywali również ludzie z kryminalną przeszłością lub cierpiący na choroby psychiczne.

Z drugiej strony statystyki pokazują, że przeprawa przez urzędnicze procedury na Ellis Island, zazwyczaj przebiegała pomyślnie. Dane pokazują, że tylko ok. 2% migrantów nie otrzymało zgody na osiedlenie się w Stanach Zjednoczonych. Ci ludzie byli zmuszeni do powrotu do Europy. Wiele z nich wydało ostatnie pieniądze, aby kupić bilet w kierunku USA. W Starym Świecie nic już na nich nie czekało.

Co ciekawe, nie każdy imigrant musiał przechodzić kontrolę na Ellis Island. Pasażerowie pierwszej i drugiej klasy zazwyczaj byli sprawdzani i badani już na pokładzie statku. Tylko nieliczne osoby, które po pobieżnej inspekcji wykazywały objawy chorobowe, były wysyłane na wyspę w celu dokładniejszej kontroli.

Sprawa wyglądała zupełnie inaczej w przypadku ludzi, którzy podróżowali trzecią klasą. Osoby te miały najgorsze miejsca na statku, spędzali dwa tygodnie w tłoku, wśród innych osób. Podczas tych kilkunastu dni dochodziło do wielu zachorowań, ponieważ warunki higieniczne w tej klasie były przerażające.

Ellis Island nie dla każdego

Kontrola na Ellis Island odbywała się w Wielkiej Sali. To właśnie tam lekarze badali każdą nowo przybyłą osobę. Codziennie przez wyspę przewijało się kilka tysięcy osób. Personel medyczny doszedł do takiej wprawy, że rutynowe badania trwały zazwyczaj kilka sekund, a po rzuceniu okiem na badanego, można było zdiagnozować wiele schorzeń.

Po badaniach następowało przesłuchanie. Imigranci musieli odpowiedzieć na 29 pytań, takich jak „jak się nazywasz?” Lub „Z kim przybyłeś do USA?”. Urzędnikom pomagali tłumacze, którzy byli zatrudnieni na Ellis Island. Po wszystkim osoby, które były zdrowe i pozytywnie przeszły przesłuchanie, otrzymywały landing card. Dokument uprawniał do przejścia przez upragnioną bramę do Nowego Świata.

Od 1892 do 1954 roku, gdy Ellis Island ostatecznie przestało działać, na terytorium USA przyjęto nawet 12 milionów imigrantów. Były to głównie osoby z Niemiec, Skandynawii, Żydzi, Irlandczycy, Francuzi, Holendrzy, Włosi, Rosjanie, a także Polacy. Według oficjalnych danych ponad 2,2 miliona imigrantów z Polski dotarło do Stanów Zjednoczonych między rokiem 1820 a 1914, z czego przez Ellis Island w latach 1899–1918, podczas wielkiej emigracji – ok. 1,3 mln. Uważa się, że nawet 40% obecnej populacji USA może mieć przynajmniej jednego przodka, który przeszedł przez Ellis Island.

Wyjątkowe portrety, które pokazują historię imigracji

Augustus Frederick Sherman był pracownikiem na Ellis Island od 1895 do 1925 roku. Zajmował się również fotografią. W latach 1906–1914 robił zdjęcia imigrantom, którzy przechodzili wszystkie procedury na wyspie. To wyjątkowe dzieła, które dziś są częścią kolekcji Nowojorskiej Biblioteki Publicznej.

Sherman prosił przyjezdnych, aby do zdjęcia – w miarę możliwości – założyli tradycyjne stroje z krajów, z których pochodzili. W ten sposób za pomocą fotografii pokazał światu, jak zróżnicowani ludzie przypływali do Stanów Zjednoczonych. Portrety są dziś świadectwem tożsamości i dziedzictwa USA. Galeria zdjęć Shermana znajduje się poniżej.

Źródło: Statue of Liberty, History Colored, New York Public Library