Takie rozłożenie obciążeń miałoby uratować europejską gospodarkę w czasie wychodzenia z pandemii. Naturalnie, nie wiązałoby się to ze zmniejszaniem płacy, a jedynie wymiaru przepracowywanych godzin, przekonują m.in. John McDonnell, były brytyjski kanclerz w gabinecie cieni, Katja Kipping, szefowa niemieckiej partii Die Linke, hiszpański poseł Íñigo Errejón z partii Más País czy Len McCluskey, sekretarz generalny brytyjskiego związku zawodowego Unite the Union.
NEW: Politicians and trade union leaders across Europe unite to demand shorter working hours in response to Covid-19 https://t.co/fZqPHUmzUF
— 4 Day Week Campaign (@4Day_Week) November 15, 2020
Miało być lepiej
Idea krótszej pracy nie jest bynajmniej czymś nowym. Znany brytyjski ekonomista John Maynard Keynes, propagator m.in. interwencjonizmu państwowego w dziedzinie ekonomii i finansów państwowych, w środku Wielkiego Kryzysu w 1930r. prognozował, że dzięki zmianom technologicznym i tworzonemu z tą pomocą bogactwu tydzień pracy będzie wynosił kiedyś 15 godzin.
O ile faktycznie, na świecie powstało więcej bogactwa, to wcale nie przełożyło się to na zmiany w czasie pracy. Autorzy apelu do europejskich liderów zwracają uwagę na fakt, że pomimo postępu technologicznego i wynalezienia urządzeń upraszczających wykonywanie wielu zadań, jak choćby komputery osobiste, od 40 lat nie zmniejszyła się ilość godzin przepracowywanych przez ludzi a tym bardziej nie zwiększył ”czas wolny”.
Pilna potrzeba
Okres pandemii, wyjaśniają dalej autorzy listu, to najlepszy moment by wprowadzić tak istotną zmianę. - Na przestrzeni dziejów krótsze godziny pracy wprowadzano zawsze w czasach kryzysu ekonomicznego i recesji jako formę równiejszego podziału pracy w gospodarce pomiędzy bezrobotnymi a tymi zbytnio obciążonymi pracą – lewicowi politycy i związkowcy napisali w otwartym liście.
Czterodniowy tydzień pracy pomógłby nie tylko uregulować nierówności w zakresie zatrudnienia, ale pozwoliłby zmienić samo podejście do tego jak pracujemy. W efekcie możliwe byłoby zredukowanie zużycia energii i spowolnienie kryzysu klimatycznego. – Dla dobra społecznego i postępu cywilizacyjnego, teraz właśnie jest moment by wykorzystać okazję wprowadzając krótszy tydzień pracy bez redukcji płac – apelują sygnatariusze apelu.
Państwowe eksperymenty
Propozycje 4-dniowego tygodnia pracy zyskały już zainteresowanie władz niektórych państw i kierownictwa tak dużych firm, jak choćby Microsoft. Idea mniejszego obciążania pracownika wspierana była przed pandemią hasłami o konieczności dbania o jego zdrowie psychiczne.
Tym bardziej słuszne więc wydają się postulaty autorów listu w sytuacji, gdy wiele osób pozostających z konieczności w reżimie telepracy zatracając granicę między czasem prywatnym a tym oddawanym firmie zwyczajnie więcej pracuje. Niekoniecznie nadgodziny spędzane przy laptopie w domowej kuchni przekładają się na większą wydajność pracownika.
- Uważam, że ludzie zasługują na to, by spędzać więcej czasu ze swoimi rodzinami i bliskimi, pielęgnować swoje hobby i inne aspekty życia, takie jak kultura. To może być dla nas kolejny krok w życiu zawodowym – tłumaczyła w styczniu nowa premier Finlandii, Sanna Marin, przekonując o konieczności wprowadzenia 4-dniowego tygodnia pracy.
Szwecja już kilka lat temu wprowadziła 6-godzinny dzień pracy, Nowa Zelandia pracuje 4 dni w tygodniu od 2018 roku, Francja w 2000 roku zmniejszyła tygodniową ilość godzin pracujących z 39 do 35, a Brytyjska Partia Pracy podczas wyborów obiecywała, że jeśli wygra, zarządzi 32 godziny pracy w tygodniu, jednak Brytyjczycy nie mieli okazji się o tym, przekonać, bo ostatecznie nie została wybrana.