Chyba każdy kojarzy kultowy film „Szczęki” w reżyserii Stevena Spielberga. Muzyka, która towarzyszy nadpływającemu rekinowi, do dziś wzbudza grozę, a sceny z ludojadem w roli głównej powodowały niegdyś niepohamowany strach. Widok tej drapieżnej ryby w akcji niewątpliwie jest zatrważający. Zwłaszcza, że ataki rekinów na ludzi nie są fikcją.

Ile rekiny zabijają ludzi?

Problem polega na tym, że do niebezpiecznych interakcji człowieka z rekinem dochodzi niezwykle rzadko. Uważa się, że każdego roku dochodzi do ok. 70 niesprowokowanych ataków. Rocznie zwierzęta te zabijają ok. 10 osób.

Oznacza to, że te drapieżne ryby w rzeczywistości są znacznie mniej niebezpieczne, niż np. lwy. Co ciekawe, do najbardziej niebezpiecznych ssaków zaliczamy… hipopotamy. Te uśmiercają nawet 500 ludzi każdego roku.

Liczby te mówią same za siebie. Chociaż bezpośrednie spotkania z rekinami mogą skończyć się tragicznie, dochodzi do nich niezwykle rzadko. Nazywamy te zwierzęta ludojadami, lecz to tak naprawdę ludzie są rekinobójcami na gigantyczną skalę. Najnowsze badania wykazały, że rocznie zabijamy nawet 80 milionów rekinów, tylko ze względu na ich płetwy. To o 4 miliony więcej niż przed 2012 rokiem.

Ludzie zabijają nawet 80 milionów rekinów dla samych płetw

Naukowcy z Kanady przeanalizowali dane połowów z lat 2012–2019. To właśnie w tym okresie nastąpił gwałtowny wzrost rybołówstwa. Co więcej, badacze ustalili, że ponad 30% wszystkich rekinów to gatunki zagrożone. Wyniki badań opublikowano właśnie na łamach prestiżowego czasopisma naukowego „Science”.

– W ciągu ostatnich dwudziestu lat rekiny były coraz częściej uznawane za jedną z najbardziej zagrożonych grup dzikich zwierząt na świecie. W związku z tym były wielokrotnie były przedmiotem dyskusji o wzmożonej opieki nad losem tych zwierząt. Nie przeprowadzono jednak oceny wpływu przepisów ochronnych na śmiertelność w wyniku połowów rekinów w skali globalnej – czytamy w artykule.

Naukowcy odkryli, że śmiertelność rekinów wzrosła o 4% w wodach przybrzeżnych. Spadła natomiast o 7% w wyniku połowów pelagicznych, zwłaszcza na Atlantyku i zachodnim Pacyfiku. – Łącząc dane dotyczące śmiertelności połowowej z globalnym krajobrazem regulacyjnym pokazujemy, że szeroko rozpowszechnione ustawodawstwo mające na celu zapobieganie nadmiernym połowom nie zmniejszyło śmiertelności tych stworzeń – napisali badacze.

Znaczna część poławianych rekinów to gatunki zagrożone

– Natomiast regionalne zakazy połowów rekinów lub ich kontrola odniosły pewien sukces. Analizy te, w połączeniu z wywiadami z ekspertami, podkreślają oparte na dowodach rozwiązania pozwalające odwrócić ciągłą, nadmierną eksploatację rekinów – konkludują uczeni z Kanady. Dodają, że potrzebne są dodatkowe działania, aby ocalić szczególnie te 25 milionów osobników rocznie, które należą do gatunków zagrożonych.

Rekiny najczęściej są poławiane ze względu na płetwy. W wielu krajach (głównie azjatyckich) ta część ciała uchodzi za przysmak. Główne rynki zbytów dla płetw to Chiny, Hongkong, Tajwan, Malezja, Singapur i Tajlandia. Innym problemem jest również sam proces ich pozyskiwania. Polega na odcinaniu płetw żywym rekinom. Ryba, której zostały odcięte płetwy, jest żywcem wyrzucana za burtę. Następnie umiera w męczarniach. Nie może pływać i powoli się wykrwawia.

Aktywiści od lat apelują, aby powstrzymać ten proceder. Niestety, dane WWF pokazują, że wzrost połowów rekinów koreluje ze wzrostem wartości ich mięsa. Szacuje się, że globalny handel mięsem rekinów i płaszczek może być wart nawet 2,6 miliarda dolarów. Dla porównania, w 2000 roku było to „zaledwie” 157 mln dolarów.

Eksperci przyznają, że potrzebne są głębokie zmiany systemowe. To nie tylko sprzedaż mięsa, ale również pamiątek, takich jak zęby lub kości rekina, które można kupić na lokalnych straganach w krajach Azji. Ekolodzy zwracają uwagę na to, że rekiny są kluczowe dla stabilizacji ekosystemów, w których żyją. To właśnie te zwierzęta dbają o zdrowie oceanów.

Źródło: Science.