27.09.2011 r. Opuszczamy hostel "Zeus" i udajemy się na dalsze zwiedzanie Aten. Pierwszym punktem na naszym planie jest Świątynia Zeusa, a właściwie jej pozostałości, bo do tej pory zachowało się tylko 16 ze 104 kolumn. Kolejny etap zwiedzania to Nowe Muzeum Akropolu, które zachwyca ilością zbiorów oraz innowacyjną architekturą - szklana podłoga pozwala zobaczyć fundamenty dawnych zabudowań, a z najwyższego pietra rozpościera się piękny widok na Akropol. Muzeum to cieszy się dużą popularnością wśród turystów - stanie w kolejce do kasy zajmuje 45 min.
Z muzeum  udaliśmy się pod Parlament na tradycyjną zmianę warty. Wokół kręciło się wielu policjantów, którzy przygotowywali się na zapowiedziane strajki związane z wprowadzeniem planu oszczędnościowego. Ostatnim punktem na naszej turystycznej mapie był Pałac Zappion, w którym Polacy podpisali traktat akcesyjny do Unii Europejskiej. Wieczorem udajemy się do Pireusu, skąd odpływamy na Kretę. 28.09.2011 r.
Na Kretę przypływamy po 8 godzinach rejsu, tj. około 5 rano, dzięki temu możemy zwiedzić Chanie zanim pojawia się turyści. Wieczorem po pokonaniu blisko 1500 metrów przewyższeń docieramy do Hora Sfakion skąd chcemy w czwartek złapać prom na Gavdos. Jednak już wieczorem miejscowi gaszą  nasz zapał i mówią, że promy z tej miejscowości nie pływają na Gavdos. 29.09.2011 r.
Rankiem weryfikujemy pesymistyczne wieści od Kreteńczyków, które niestety okazują sie prawdą. Wobec zaistniałej sytuacji zostajemy zmuszeni do znalezienia alternatywnego rozwiązania. W biurze przewoźnika dowiadujemy się, że najbliższy prom odpływa w poniedziałek, ale z innej miejscowości. Decydujemy się tam dotrzeć. Reszta dnia upływa nam w sielankowej atmosferze - odpoczywamy na plaży. 30.09–2.10.2011 r.
W piątek płyniemy promem do Ag. Roumali, gdzie będziemy musieli zostać do poniedziałku w oczekiwaniu na statek. Trzy noce spędzamy w grocie skalnej tuż nad brzegiem morza. W pobliżu naszego domostwa, znajduje się plaża nudystów. Podczas tych 3 dni nie tylko plażujemy, ale wytrwale zwiedzamy! Udajemy się do jednego z najdłuższych wąwozów w Europie - Samarii. Po przejściu wąwozu (łącznie w obie strony 30 km) zmęczenie daje się nam we znaki.
3.10.2011 r.
W końcu wsiadamy na upragniony prom, który ma nas zawieźć do celu naszej podróży - wyspy Gavdos. Już na wstępie kapitan informuje nas, że będzie wracał kilkanaście minut po dotarciu do portu, zamiast po 2 godzinach, tak jak to wynikało z rozkładu. Krzyżuje nam to nasze plany, bo najbliższy prom powrotny jest w środę, a w dodatku uzależniony jest od pogody. Postanawiamy zaryzykować i za wszelka cenę zdobyć kraniec Europy. Wieczorem docieramy juz bez rowerów (do celu prowadzi kręta, kamienista ścieżka) do najbardziej na południe wysuniętego punktu Europy. Naszym oczom ukazuje się upragniony widok, charakterystyczne dla tego miejsca krzesło. Radość z osiągniętego celu przez długi czas nie pozwala nam zasnąć. 4.10.2011 r.
Po noclegu na tarasie tawerny, nad brzegiem morza, postanawiamy zwiedzić wyspę. Po przejechaniu jej wzdłuż i wszerz na licznikach ukazuje się niewielka cyfra 23 km. Czujemy się tutaj jak na bezludnej wyspie - po drodze mijamy kilka domków oraz szkołę do której uczęszcza 6 dzieci. Dowiadujemy się, że na wyspie mieszka tylko 50 osób.
Wiele ze spotkanych osób to hipisi. Po południu postanawiamy udać się na posterunek policji, gdzie urzęduje jeden policjant, by dowiedzieć się jaka będzie pogoda następnego dnia. Niestety, nie uzyskujemy tej informacji, gdyż policjant nie może włączyć komputera, ponieważ posterunek jest zasilany energia słoneczną. Na 340 dni słonecznych, akurat ten dzień był pochmurny. Złośliwość losu!