Gdziekolwiek pojawili się Awarowie, posępne historie o ich brutalności i bezwzględności wyprzedzały ich przybycie. Konglomerat koczowniczych ludów z Azji osiadł na naddunajskich terenach Europy w połowie VI wieku, wykuwając przemocą panowanie wielkiego kaganatu. Nomadzi w szybkim tempie zdominowali obszar dzisiejszej Rosji, Ukrainy, Węgier, Słowacji i Czech, tworząc potęgę, której nie można było bagatelizować.

Liczyli się z nimi zarówno Frankowie, jak i Bizantyjczycy, ale to Słowianie płacili najwyższą cenę tego barbarzyńskiego podboju. Rozdrobnieni na wiele zwaśnionych plemion, bez większych przeszkód dali sobie narzucić zwierzchnictwo okrutnych wojowników. 

Brutalność Awarów była powszechnie znana

Awarowie z podbitych Słowian uczynili sobie stałe źródło dochodu. Narzucili wysokie daniny i nakazali dostarczać produkty rolne i furaż dla koni, na których opierała się ich armia. Kroniki jednogłośnie wspominają, że była to podległość ciężka i upokarzająca. Ruski kronikarz Nestor pisał: „Ci Obrowie (tj. Awarowie) wojowali Słowian, podbili Dulebów, którzy są Słowianami i niewiastom dulebskim gwałty wyrządzali. Jeśli Obryn miał jechać, nie kazał zaprzęgać do telegi ani konia ani wołu, jeno kazał zaprząc trzy, cztery lub pięć niewiast, aby wiozły Obryna. Tak to ciemiężyli Dulebów”.

Szczytem bezwzględności było przybywanie Awarów do słowiańskich osad na zimowe leże, kiedy to gwałcili żony i córki gospodarzy. Mężczyzn wykorzystywano jako tanią siłę wojskową podczas łupieżczych wypraw. O tym, że potrzebni byli wyłącznie jako mięso armatnie, pisał frankijski kronikarz Fredegar: „Awarowie wystawiali podczas bitew na pierwszą linię frontu właśnie Słowian. Jeśli jednak odnieśli tryumf nie dopuszczali ich do łupów. Jeżeli zaś wojska Azjatów przegrały, Słowianie byli pozostawiani na łasce i niełasce wrogów”.

Okrutne ciemiężenie Słowian trwało kilkadziesiąt lat. Aż wreszcie chwycili za broń i zrzucili kajdany. Na czele wolnościowego zrywu stał mało znany kupiec frankijskiSamon. To właśnie jemu nasi przodkowie zawdzięczali stworzenie pierwszego państwa.

Słowianie kontra Awarowie

Słowianie zadomowili się na terenie Europy na początku VI wieku n.e. A przynajmniej wtedy wspominają o nich najstarsze źródła historyczne. Dziesiątki różnych plemion zasiedliły tereny na północ od Dunaju, z czasem wypuszczając się coraz odważniej we wszystkich kierunkach. Zajęli dorzecze Wisły i Odry, kraj nad Dunajem, Kotlinę Czeską, wyszli nad Bałtyk u ujścia Odry i Łaby. Założyli osady w samym centrum obecnych Niemiec, kolonizowali doliny alpejskie i dzisiejsze północne Włochy. Na początku VI w. Słowianie poczynali sobie śmiało. Zwłaszcza Antowie i Sklawinowie, którzy pustoszyli wioski Dalmacji, Chorwacji, Bośni, Serbii i Bułgarii, zagrażając nawet Bizantyjczykom. Ta zuchwałość nie trwała jednak długo. 

W połowie VI w. na naszym kontynencie pojawił się nowy hegemon – Awarowie. Stworzyli państwo stanowiące przez 60 lat największą militarną siłę w tej części Europy. Dzięki wchłonięciu plemion huńsko-bułgarskich liczebność ich konnej armii wzrosła do 50 tys. wojowników. Drugie tyle stanowiła piechota. „Jest to jedno z najsilniejszych plemion zarówno ze względu na wielką liczebność, jak i wyszkolenie w rzemiośle wojennym” – pisał w 598 r. kagan Tardu w liście ostrzegawczym do bizantyjskiego cesarza Maurycjusza (582–602).

Przez długi czas azjatyccy nomadzi nie mieli sobie równych. O strachu, jaki Awarowie wywoływali wśród Słowian, świadczy etymologia słowa „olbrzym”. Wywodzi się ono od Obryna, oznaczającego w języku słowiańskim Awara. Wiązało się to z pewnym lapsusem kulturowym. Otóż Słowianie, nie praktykujący jeździeckiego wykorzystywania koni, ciągle patrzyli na najeźdźców zadzierając głowę do góry. Siedzący na końskich grzbietach Awarowie faktycznie wydawali się im olbrzymami.

Kim był Samon?

O Samonie (lub Samo), który stanął na czele słowiańskiego zrywu, wiemy niewiele. Wynika to z braku źródeł traktujących o nim samym i założonym przez niego państwie. Właściwie jedynym mającym realne znaczenie naukowe jest tzw. Kronika Fredegara (łac. Historia Francorum). Zawiera dzieje Franków spisane w VII w., najprawdopodobniej w Burgundii.

Zgodnie z relacją autora Samon pochodził z okolic miasta Sens (Senonia) na ziemi Senonów, leżącej nieopodal Paryża. W czasach rzymskich przebiegały tędy główne arterie komunikacyjne łączące Galię i Brytanię z Rzymem. Jeszcze większe znaczenie teren ten odegrał w czasach wędrówek ludów. Samon był więc poddanym frankijskim, choć jego imię wskazuje na pochodzenie celtyckie. Na próżno szukać bardziej szczegółowych informacji.

Ponad wszelką wątpliwość wiemy, że był kupcem. Łatwo zatem przemieszczał się po terenach zamieszkanych przez Słowian. Właśnie podczas tych handlowych podróży musiał mocno zżyć się z lokalną ludnością. Gdy przyszedł moment, kiedy sięgnęli po broń, nie tylko stanął u ich boku, ale szybko zaczął im przewodzić

Według Fredegara przebieg wypadków był następujący: „W roku 40 panowania króla Chlotariusza (tj. w 623) człowiek imieniem Samo, rodem z państwa Franków, pociągnął za sobą wielu jeszcze kupców i podążył dla handlu do Sklawów, zwanych Winidami. Sklawowie już zaczęli się buntować przeciw Awarom, zwanym Hunami i ich królowi. Kupiec Samo, o którym mówiłem wyżej, podążył z ich wojskiem. Tam to okazał się tak uzdolniony w walce z Hunami, że dziwiono się powszechnie, iż ogromna ich liczba poległa od miecza Winidów”.

Morawy były główną bazą Samona

Wiele wskazuje na to, że to Morawy stanowiły główny ośrodek buntu. Można tam było nie tylko zorganizować najdogodniejsze możliwości obrony, ale w razie potrzeby liczyć na szybką pomoc okolicznych plemion słowiańskich. Powstanie dopiero z czasem rozprzestrzeniło się również na Słowian zamieszkujących południowe tereny Dunaju.

Początkowo wydawało się, że wobec wyższości organizacyjnej, a przede wszystkim przewagi militarnej Awarów, bunt nie miał szans powodzenia. Utrzymał się jednak i szybko rozwijał, jednocząc ze sobą Słowian morawskich i panońskich z plemionami chorwacko-serbskimi. To ostatecznie zakończyło się klęską Awarów. 

Zasługi Samona i autorytet, jakim cieszył się wśród Sklawów, musiał być naprawdę duży, skoro na wspólnym wiecu wybrali go na władcę. Zdecydowały niewątpliwie osobiste walory Samona, choć nie bez znaczenia było zapewne jego frankijskie pochodzenie. Można przypuszczać, że gotując się do walki przeciw Awarom, Słowianie liczyli na neutralność Franków.

Pierwsze państwo słowiańskie

Wynika to zresztą z faktu, że w takiej niebezpiecznej chwili toczyły się normalne stosunki handlowe między kupcami frankijskimi a zbuntowanymi przeciw Awarom plemionami. W każdym razie to Samonowi Słowianie zawdzięczali powstanie pierwszego historycznie potwierdzonego państwa, którym władał przez kolejne 35 lat. 

Stopniowy i stały wzrost potęgi słowiańskiej pod rządami Samona szybko okazał się niewygodny dla Franków, którzy nie zrezygnowali ze swoich ambicji przenikania na teren naddunajski. Na sąsiednim dworze wiązano duże nadzieje z faktem galijskiego pochodzenia księcia Samona. Wiele wskazuje na to, że państwo słowiańskie płaciło Frankom trybut, przynajmniej na początku swojego istnienia.

Najprawdopodobniej jednak na tym kończyły się wszelkie powiązania polityczne. Niebawem doszło do zbrojnego konfliktu, którego pretekstem stało się postępowanie Samona wobec kupców frankijskich.

Konflikt z Dagobertem

Spór rozgorzał około roku 630, kiedy na terenach należących do Słowian obrabowano i zamordowano kupców frankijskich utrzymujących stosunki handlowe z poddanymi Samona. Dagobert I (623–634), władca Franków salickich, zamieszkujących tereny Austrazji, był wściekły. Wysłał do Samona posła Sychariusza, który miał domagać się wyjaśnień. Ten został jednak odprawiony z kwitkiem – Samon nie zgodził się go przyjąć.

Wobec takiego obrotu spraw Sychariusz uciekł się do fortelu. Przebrawszy się w szaty słowiańskie, wmieszał się w tłum i podstępem dostał się przed oblicze władcy. Pertraktacje były niełatwe i zakończyły kompletnym fiaskiem. Samon odmówił wydania zabójców Frankom, zapewniając, że sam wymierzy im sprawiedliwość.

Wedle relacji Fredegara, frankijski poseł zażądał od Samona złożenia hołdu Dagobertowi. Gdy w odpowiedzi usłyszał żądanie deklaracji przymierza, odpowiedział mało dyplomatycznie, że „nie godzi się, by chrześcijanie i słudzy Boży zawierali przymierze z psami”. Oburzony Samon wyrzucił posła, odpowiadając: „Wolno psom Bożym kąsać sługi Boże, jeżeli sługi te ciągle postępują przeciw jego woli”. Dagobert potraktował słowa Samona jako jawne wypowiedzenie wojny. I do takiej zaczął się przygotowywać. 

Wojna Franków ze Słowianami

Atak na Słowian nastąpił kilka miesięcy później. Przeprowadzono go z trzech stron równocześnie. Od północy i południa Słowianie zostali zaatakowani przez sprzymierzonych z Frankami Alamanów i Longobardów. Ten najazd okazał się wyjątkowo dotkliwy. Najeźdźcy odnieśli kilka zwycięstw, ale wycofali się na swoje ziemie ze zdobytym łupem i pojmanymi niewolnikami.

Wojska Samona, niezdolne do walki na wszystkich frontach, ruszyły bezpośrednio naprzeciw armii Dagoberta. Do głównego starcia doszło na przełomie 631 i 632 r. pod Wogastisburgiem. Samon przyjął postawę obronną, rozmieszczając swoje siły na terenie grodu, który zaatakowali Frankowie. Do dziś nie udało się ustalić jego lokalizacji, a wśród propozycji znalazły się Morawy, Czechy, Frankonia, Bawaria, a nawet Karyntia. Bitwa trwała trzy dni i zakończyła się druzgocącą klęską wojsk frankijskich, które poniosły dotkliwe straty i w popłochu rzuciły się do ucieczki. „Wielu tam z wojska Dagobertowego poległo od miecza, a następnie w popłochu, porzucając wszystkie namioty i bagaże, jakie mieli, powrócili do swego kraju” – pisał Fredegar.

Po zwycięstwie Samon przeszedł do kontrofensywy i wiele razy najeżdżał ziemie frankijskie. Zwycięstwo pod Wogastisburgiem zakończyło się rozbiciem jedności państwa frankijskiego. Król Dagobert zmuszony został uznać powstanie organizmu słowiańskiego na swych wschodnich rubieżach. Fredegar w swojej kronice usiłuje pomniejszyć zasługi słowiańskie, przypisując klęskę Franków jedynie „nieopatrzności”. Tymczasem efekty tej klęski jak i konkretna sytuacja geopolityczna państwa Samona wskazywała, że zwycięstwo Słowian było ich poważną zasługą.

Jego miarą można uznać fakt, że po przegranej posłuszeństwo Dagobertowi wypowiedział książę Serbów łużyckich Derwan, zrzucając dotychczasową zależność trybutarną. Trybut płacił nadal, ale tym razem Samonowi, którego uznał za swego sprzymierzeńca. Również książę Słowian kraińskich Walluk sprzymierzył się z Samonem. Po sukcesie wynikającym z upokorzenia Franków w Europie utworzyła się silna bariera słowiańska, sięgająca od górnej Łaby aż po północno-zachodnie części Półwyspu Bałkańskiego.

Zasięg państwa Samona

Niewiele wiemy na temat samej organizacji i funkcjonowania pierwszego państwa słowiańskiego. Kronika Fredegara wspomina o stopniowym podporządkowywaniu sobie kolejnych plemion. W szczytowym momencie rozwoju, a więc pod koniec życia Samona, obszar którym władał obejmował tereny przyszłych:

  • Czech,
  • Moraw,
  • Dolnej Austrii, Styrii,
  • Karyntii i Karnioli,
  • zachodnich Węgier,
  • zachodniej i środkowej Słowacji,
  • części Polski i Łużyc.

Pierwsze państwo słowiańskie nie przetrwało jednak śmierci swego władcy. Samon nie zadbał o sprawy dotyczące dziedziczności tronu, mimo że miał co najmniej 22 synów. Po jego śmierci, która nastąpiła między rokiem 658 a 661 r., słuch o państwie zaginął. Przypuszczalnie rozpadło się na kilka samodzielnych księstewek. Nie był to proces błyskawiczny, ale trwający kilkadziesiąt lat. 

Co się stało z państwem słowiańskim po śmierci Samona

Na temat Samona i jego spuścizny przez wieki namnożyło się wiele hipotez. Po dziś dzień wywołują one ożywioną polemikę wśród mediewistów. Jedna z nich zakłada, że państwo Samona po oderwaniu się od niego większości sfederowanych plemion, przetrwało w szczątkowej formie w swej głównej domenie morawskiej i dało początek późniejszemu Państwu Wielkomorawskiemu. Tomáš Pešina z Čechorodu, XVII-wieczny kronikarz czeski, był o tym przekonany. W swoich pracach wymienia nawet władców „wczesnomorawskich” z imienia. Problem w tym, że nieznane jest pochodzenie źródeł, z których rzekomo korzystał. Wobec tego skomponowany przez niego wykaz władców oraz dat ich panowania jest kwestionowany w środowisku naukowym.

Czy wobec tego powinniśmy traktować tę teorię wyłącznie jako stek bzdur? I w tym problem. Trudne do wytłumaczenia dla naukowców są freski na ścianach czeskiej rotundy św. Katarzyny zlokalizowanej w mieście Znojmo. Przedstawiają one wizerunki 24 władców wielkomorawskich i czeskich. Pierwszy z nich to ZAMO (czyli Samon). Po nim następuje trzech władców, których imiona uległy zatarciu, a następnie Mojmir I. Oznacza to, że XII-wieczna elita czeska uznawała państwo Samona i Państwo Wielkomorawskie za ten sam organizm polityczny, rządzony przez nieprzerwaną linię władców.

Początki państwa polskiego?

Inne pole do dyskusji stanowi pochodzenie księcia Samona. Czy nie-Słowianin mógłby tak długo i skutecznie rządzić żywiołem słowiańskim? Prof. Gerard Labuda w książce „Państwo Samona” wiele wysiłku poświęca, by udowodnić, że Samo nie był swojskim Samosławem (w starosłowiańskim Samosław znaczy dzielny, sławny). Do tego jego państwo było pogańskie. Czy kupiec frankijski (Frank z celtyckim imieniem), chrześcijanin, mógłby stać się doskonałym wodzem, zajadłym wrogiem Franków i chrześcijan? A może po prostu nie był chrześcijaninem? Na te i wiele innych pytań brakuje jednak przekonujących odpowiedzi. 

Nie ma wątpliwości, że zarówno Państwo Samona, jak i Państwo Wielkomorawskie stanowiły doniosłe świadectwo o prapoczątkach naszych przodków. W 1850 r. lwowski historyk August Bielawski pisał, że dzięki nim możliwe było powstanie później państwa polskiego. Jego zdaniem po pierwszych słowiańskich organizmach państwowych została w ludzie idea, która „stosownie do czasu i okoliczności coraz inne formy przyoblekając, była pierwszą przyczyną tego, co odtąd na tej ziemi działo się. Pod każdym tedy względem o pierwszych zawiązkach Polski mówiąc, nie można pomijać królestwa Samonowego i królestwa Wielkiej Morawy”.