Sześć kilometrów przeszła, by spotkać się ze mną i opowiedzieć, jak Grameen Bank zmienił jej życie. Gdy umarł mąż, nie mieli żadnych środków do życia. Była samotna kobieta z dzieckiem na utrzymaniu. Zdecydowała się na mikropożyczkę. Zaczęła od kupna krowy, potem były maty bambusowe, teraz wynajmuje wybudowany za zarobione pieniądze dom. Nie tylko udało jej się przeżyć, ale tez żebrać odpowiednie środki na studia dla syna.

Dziś o swoim sukcesie chętnie opowiada praktykantom Grameen Banku. Takim jak ja, którzy przyjechali do Bangladeszu, by przekonać się, jak naprawdę działa ten system. Idea mikropożyczek interesowałem sie juz od dawna. Gdy dostałem obietnice_ trzytygodniowego urlopu, od razu wiedziałem, jak go wykorzystam. Załatwianie formalności zajęło mi dwa–trzy tygodnie. Wypełnienie aplikacji na www.grameen-info.org (zakładka „training”), załatwienie wizy (najbliższy konsulat w Berlinie) i kupienie biletu do stolicy, czyli Dhaki... Reszta zadziała się sama.

Program, w którym uczestniczyłem, kosztował 30 dol., czyli niecałe 100 zł. Zakwaterowanie, jedzenie i transport miałem zorganizowane, ale musiałem za to sam zapłacić. Przez cały pobyt opiekował się mną pracownik Grameen Banku. Tłumaczył system, poznawał z prezesami biznesów pracujących według zasad Grameen czy zabierał do wiosek, gdzie mogłem spotkać się z kobietami, które korzystały z mikropożyczek.

W tym samym czasie co ja Grameen podpatrywało kilku innych obcokrajowców. Najczęściej byli to ekonomiści, osoby zainteresowane biznesem odpowiedzialnym społecznie, studenci. Każdy realizował swój autorski projekt, ale często zdarzało się, ze wspólnie jeździliśmy do wiosek, a wieczorami dzieliliśmy się wrażeniami.

Dzięki praktykom nie tylko lepiej poznałem zasady działania Grameen Banku, ale tez prawdziwe życie w Bangladeszu. Wiele razy miałem okazje odwiedzić domy Banglijczyków, zjeść z nimi kolacje i posłuchać o ich życiu. Byłem w miejscach, do których przeciętni podróżnicy nie trafiają, na przykład w warsztacie tkackim czy fabryce cegieł.

Ważne, by jadąc do Grameen, wiedzieć, czego się oczekuje, co chce się zobaczyć, jak cel uzyskać. Wtedy osoba opiekująca się może zaplanować pobyt tak, by był jak najbardziej satysfakcjonujący. Trzytygodniowe praktyki, albo raczej wyprawa studyjna – bo więcej było oglądania niż pracowania – była czymś więcej niż zwykła podróżą do Azji. Zmieniła mój sposób myślenia o tym, jak mądrze pomagać ludziom. Po powrocie zaangażowałem się w organizacje akcji „Studencki Projekt Społeczny”, która wspierała działania wolontariacke. Może to niewiele, ale po pobycie w Bangladeszu wiem, ze przedrostek „mikro-” może oznaczać coś bardzo znaczącego.