Uroki Kampali

Na biegnącej przez centrum Kampali Jinja Road gigantyczny przedwieczorny korek. Nic niezwykłego, codzienność mieszkańców blisko dwumilionowej stolicy składa się z czekania. Tylko kierowcy motorów przeciskają się szybciej. Wracamy z targowiska w Owino, plątaniny ciasnych alejek pokrytych blaszanym dachem. W zaduchu kipi tam handlowy półświatek. Na hakach wiszą płaty koziego mięsa, oskubane kurczęta. Znachorki handlują ziołowymi specyfikami, korą drzewną, skórami z węży i koralami o tajemnej mocy.

Ale największe wrażenie robią szwaczki. Ściśnięte przy maszynach na pedały, obsypane stertami ubrań nie podnoszą nawet głów. Godzinami reperują używaną odzież, przywracają życie zniszczonym, poblakłym strojom. Nic nie ląduje na śmietniku – w nieustannym obrocie są skrawki papieru, ścinki drzewne, a nawet wygrzebywany z dna Jeziora Wiktorii piach. W zatłoczonym mieście każdy zarabia, jak może, dlatego szyby w samochodzie są zasunięte, a drzwi zablokowane.

Przy zakorkowanej ulicy sposób na przetrwanie znaleźli członkowie plemienia Karamojong. Kobiety i dzieci krążą między samochodami, stukają w szyby i proszą o jałmużnę. Są na dnie hierarchii niewybaczającego miasta, mimo że stanowią jedną z najbardziej unikalnych grup etnicznych Afryki. Żyją na północnym wschodzie kraju, wywodzą się od nomadów, którzy w XVII w. zawędrowali tu z bydłem z Etiopii. Żyją w manyattach – wioskach otoczonych plecionym płotem. Lud Karamojong pozostał wierny skromnemu, tradycyjnemu życiu, mimo że w przeszłości zmuszano ich m.in. do przyjęcia zachodnich strojów, a Ugandyjczycy z zachodu traktują ich z wyższością.

Jeszcze 10 lat temu podróż na północ kraju była wykluczona ze względu na aktywność niesławnej Armii Bożego Oporu, w której szeregach walczyli nawet kilkuletni żołnierze. Od 2005 r. ten rejon jest bezpieczny. Pustkowia i góry parku Kidepo pozostały dzikie. Wciąż są rzadko odwiedzane i dają możliwość obserwowania lwów, słoni czy bawołów w zupełnym odosobnieniu.

 

Pomnik Mahatmy

Prąd Nilu jest za silny, nie damy rady go pokonać. Nie dość, że naszą ciężką drewnianą łódź popycha maleńki silnik, to w odruchu serca postanowiliśmy holować dryfującą łódkę rybaków, którym zabrakło benzyny. Musimy zawrócić, przybijamy na chwilę do brzegu, akurat tam, gdzie stoi niewielki pomnik Mahatmy Gandhiego. Życzył sobie, by jego prochy rozsypać nad pięcioma największymi rzekami świata. Jakieś 200 m stąd John Hanning Speke w 1862 r. odkrył źródło Nilu, jedno z wielu, jak się później okazało. Był pierwszym Europejczykiem, który dotarł do brzegu Jeziora Wiktorii. Jego dokonania upamiętnia niepozorny monument wśród drzew i blaszana tabliczka wystająca z wody ponad domniemanym źródłem.

Rzeka rozlewa się majestatycznie, ale odkąd w okolicy budowane są hydroelektrownie i tamy, turystów ubywa. Zamiast spienionych wód i kolejek do raftingu oglądam płowiejące w słońcu pontony i plotkujące nad spokojną wodą praczki. W pobliskiej Jinja, niegdyś ważnym przemysłowym mieście pełnym Hindusów, teraz więcej europejskich i chińskich twarzy. Dwie uliczki starych azjatyckich budynków tworzą urokliwą enklawę pełną zgiełku – znak, że ożyły cukrownie i browary, a handel z Kenią znów rozkwita. Droga biegnąca przez Jinję jest jedną z najbardziej zapchanych na świecie. Ciężarówki wyładowane bananami i maniokiem ciągną za sobą czerwony kurz aż spod wzgórz Ruwenzori. Za dwa, trzy dni odetchną w Mombasie.

 

INFORMATOR

Kiedy lecieć do Ugandy?
Najlepiej pomiędzy  grudniem a marcem, a potem od czerwca do sierpnia. Wtedy możemy liczyć na stosunkowo nieduże opady i bardzo przyjemne temperatury.

■ Wiza i waluta
Wizę na 30 dni można otrzymać na lotnisku w Entebbe lub na każdym innym przejściu granicznym. Do aplikacji należy dołączyć dokumenty informujące o celu pobytu i 2 fotografie. Walutą jest szyling ugandyjski; 900 UGX = 1 zł.

■ Dojazd
Nowe, szybkie połączenia z Warszawy przez Dauhę oferują Qatar Airways. Koszt: 3,5 tys. zł. Regularne połączenia zapewniają też Brussels Airlines i KLM (ok. 3,8 tys. zł). Wszystkie samoloty lądują w Entebbe, 30 km od Kampali.

 ■ Transport
Do większych miast, jak Fort Portal, Mbarary czy Entebbe, jeżdżą wygodne autokary, także nocne. W Kampali korzystaj z minibusów (tu znane jako taxi) – kilkaset km za kilkadziesiąt zł. W miastach i między wioskami najlepiej i najtaniej podróżuje się motorami (boda-boda).

■ Nocleg
Bushpig Hostel, Kampala. Nowy i zaskakująco tani hostel w jednej z najelegantszych i najbezpieczniejszych dzielnic Kampali – na wzgórzu Kololo. Prosto urządzone pokoje
i dormitoria, łóżka z moskitierą, śniadania w cenie. Od 45 dol. za pokój.

Mist Lodge, Bwindi. Czysty hotel w wiosce Buhoma, kilka minut piechotą od wejścia do Parku Narodowego Bwindi. Od 30 dol. za pokój.
Apoka Rest Camp, Kidepo Valley. Domki, które dawniej służyły strażnikom parku, odnowiono i udostępniono. Brak luksusów, w zamian: wieża obserwacyjna i dobra lokalizacja,  blisko tras dzikich zwierząt. Od 5 dol. za łóżko w dormitorium.

■ Jedzenie
Typowym posiłkiem jest matoke, czyli purée z zielonych bananów. Warto spróbować też luwombo, czyli dania z mięsa i warzyw gotowanego w liściach bananowca.

■ Warto wiedzieć
Tropienie goryli w Bwindi kosztuje 650 dol. i wymaga wcześniejszej rezerwacji online. Za godzinę z szympansami zapłacimy 150 dol.
Ndere Center w Kampali (Ntinda, 4505 Kira Rd.) dwa razy w tygodniu organizuje 3-godz. prezentację unikalnej muzyki i tańców grup etnicznych z różnych części kraju.

 

Paulina Wilk