Tekst: Nicolline van der Spek | Zdjęcia: Frits Meyst | Wideo: Josiah Holwick | WideOyster

 

- Mogę ci pomóc? Podchodzę z rowerem do rybackiej chaty. Może siedzący w niej mężczyzna naładuje baterię? W międzyczasie odpoczywam na plaży. Właśnie na tym polega piękno Sydostleden: morze jest zawsze na wyciągnięcie ręki. 

Ma na imię Mats i jest rybakiem. Jego łódź „Anna” jest już przygotowania do wypłynięcia w morze i czeka częściowo zanurzona w wodzie. Po chwili przychodzi jego brat. Ma na sobie zielone, gumowe wodery i kamizelkę ratunkową. Przez moment wydaje mi się, że widzę podwójnie, ale po prostu Max o Mats są bliźniakami. Łowią razem od 60 lat, a trzydzieści z nich spędzili na morzu. 

Czy można ich rozróżnić? Nie, nie można. Ale chwileczkę. Mats jest o minutę starszy i to widać. Wszystko robi pierwszy. Patrząc na mnie szelmowsko, pyta: - Wybierzesz się z nami na połów? - Jasne! Co będziemy dziś łowić? Obaj są zaskoczeni. - Oczywiście węgorze!

Bracia Mats i Max są jednymi z dziesięciu rybaków posiadających zezwolenie na połów węgorzy. Spędzili razem na morzu ponad trzydzieści lat. Zdjęcie Frits Meyst / WideOyster.com

Bałtyckie złoto

Szlak Sydostleden biegnie wzdłuż słynnego szwedzkiego węgorzowego wybrzeża. Ludzie tacy jak Mats i Max łowią tu węgorze od stuleci. Po tarle w Morzu Sargassowym ryby te wracają na Bałtyk i w końcu, po przepłynięciu 6 tys. km, trafiają do sieci zarzuconych przez bliźniaków.

Mats i Max są jednymi z dziesięciu rybaków posiadających zezwolenie na połów tych czarnych przysmaków. Populacja węgorza zagrożona jest w całej Europie. Szwecja robi wszystko, co w jej mocy, aby chronić te ryby, dlatego wprowadziła bardziej restrykcyjne przepisy niż inne kraje europejskie. Właśnie dlatego liczba zezwoleń na połów węgorzy jest bardzo ograniczona, a ryby te można łowić tylko przez trzy miesiące, u wschodniego wybrzeża Skanii. Jest to tzw. wybrzeże Åla (Węgorzowe Wybrzeże), które rozciąga się od Åhus do Stenshuvud. To, że węgorze nadal można łowić, zawdzięczamy wiedzy takich rybaków jak Mats i Max, dzięki której gatunek ten jeszcze nie wyginął.

W międzyczasie zaczynam się denerwować. Łódź, na której jesteśmy, jest zdecydowanie zbyt mała dla tylu osób. Kucam i wokół swoich gołych kostek czuję dotyk wijących się ryb. Są tam okonie, śledzie i meduzy. W pewniej chwili z niepokojem spoglądam na połów. - Meduzy parzą, prawda? Max się uśmiecha i mówi - tylko samice.

Złowione ryby są już w łodzi. Wracamy z sześcioma smukłymi samcami węgorza, tzw. bałtyckim złotem, na pokładzie. Wydaje mi się, że pojedziemy teraz do wędzarni, ale nie mogłabym być w większym błędzie. Max są Mats rybakami i nie zajmują się wędzeniem ryb, ale przede wszystkim potrafią opowiadać fascynujące historie. Wszyscy wiedzą, że ryba, a szczególnie węgorz, musi pływać. Przynoszą do stołu wódkę. Przychodzą mi do głowy słowa Augusta Strindberga: „40 tysięcy ludzi trzeźwych stanowi większe niebezpieczeństwo niż 40 tysięcy pijanych.” 

Wznosimy kieliszki. Zaczyna Mats, po czym dołącza Max: „Helan går, Sjung hopp faderallan lallan lej, Helan går.” To najbardziej znana w Szwecji piosenka śpiewana podczas picia alkoholu. Nie rozumiemy ani słowa, ale coś w środku mówi nam „wypij do dna”. 

Ten poranek rozpoczęliśmy na naszych elektrycznych rowerach w Kivik, które jest prawdopodobnie najbardziej urokliwym miasteczkiem w Skanii. Każdy dom z muru pruskiego jest przepięknie pomalowany. Wszystkie malwy w przydomowych ogródkach delikatnie kołyszą się ulubionych kolorach Claude’a Moneta. Włoski podróżnik Edmondo de Amicis mówił o nim „miasteczko z okna sklepu zabawkowego w Norymberdze”. Z naładowanymi bateriami w rowerach wyruszamy do wioski rybackiej. Mijamy falujące pola zboża, stare gospodarstwa, kremowe kościoły i niezliczone sady jabłkowe, w których rośnie ponad 70 odmian tego owocu.

Zbliża się pora obiadu, więc zataczamy dużą pętlę w głąb lądu. Kaffestugan Alunbruket w Andrarum okazuje się jedną z najstarszych kawiarni w Skanii. Samo Andrarum, podobnie jak Kivik przypomina uroczą wioskę ze starego sklepu z zabawkami. Kawiarnia została otwarta w latach 30. XX wieku, a dziś prowadzi ją Johan Carlsson, który jest prawnukiem pierwszego właściciela. Opowiada nam o tej niezwykłej wiosce, a w szczególności o setkach robotników, którzy w niej niegdyś mieszkali i pracowali w fabryce produkującej  zaprawę do garbowania skóry. W tamtych czasach wioska miała swoje szkoły, domy a nawet własną walutę. W ten sposób mieszkańcy inwestowali ciężko zarobione pieniądze tam, gdzie mieszkali. Kontrast między przeszłością a teraźniejszością jest niezwykle wyraźny. Dawniej nad wioską unosiła się żółta chmura siarki. Dziś nie ma po niej śladu, a my wjeżdżamy do zadbanej osady, przypominającej osiedle hobbitów. 

Przystań jachtów w Åhus, w oddali widać budynek fabryki wódki Absolut. Zdjęcie Frits Meyst / WideOyster.com

„Kościół” Åhus

- Ile jeszcze? - Jechaliśmy na rowerze już przez dłuższy czas, kiedy stwierdziliśmy, że bateria nie została przez Mata i Maksa w pełni naładowana. Pedałujemy po żwirowej drodze w lesie, w którym po każdym wzniesieniu natychmiast pojawia się kolejne. Skania wydaje się mniej płaska niż początkowo myślałam. Jednak to nie pora na bunt, bo musimy jechać dalej.

Åhus jest znane przede wszystkim z wódki Absolut produkowanej tu od 1096 roku. Warto zajrzeć do muzeum i wziąć lekcję przyrządzania drinków. Zdjęcie Frits Meyst / WideOyster.com

W oddali widać „kościół” Åhus, który nie jest prawdziwym kościołem, ale fabryką wódki Absolut położoną nad rzeką Helge å. Przejeżdżamy po kładce dla rowerów i docieramy do naszego pięknie położonego hotelu, z którego roztacza się widok na domy bogatych i sławnych ludzi. Każdy z nich ma swój prywatny pomost i oczywiście jacht. Åhus jest najlepiej zachowanym średniowiecznym miastem w Szwecji, znanym niegdyś ze swoich trzech grzechów: węgorzy, tabaki i wódki, które nadal są w nim produkowane i sprzedawane. Specjaliści od marketingu robią, co w ich mocy, abyśmy zaczęli myśleć, że Åhus znane jest dziś z trzech innych rzeczy: piłki ręcznej, pływania i lodów. My mamy jednak inny cel. Jesteśmy w miasteczku, w którym of 1906 roku produkowana jest wódka Absolut. Sama fabryka jest obiektem wymykającym się wszelkiej klasyfikacji. Kiedy ją mijam, nucę ‘Helan går…” 

Naturum Vattenriket, rozległe łąki i mokradła wokół Kristianstad są niezwykłym rezerwatem biosfery UNESCO. Zdjęcie Frits Meyst / WideOyster.com

Mokradła

Kolejnego dnia jedziemy rowerami do położonego zaledwie 18 km od Åhus miasta Kristianstad, zatem nie musimy się martwić o baterie. Trasa nie jest tak atrakcyjna jak wczoraj, ale nasz cel sprawia, że jest warta przejechania: jest nim renesansowe miasto założone w 1614 roku przez króla Chrystiana IV Oldenburga. To otoczone przez wodę miejsce musiało przez długi czas bronić się przed Szwedami. Skania była własnością Danii do 1658 roku, a w całym regionie jest wiele pozostałości z tego okresu. Słychać to na przykład w języku, który brzmi tu inaczej niż w Sztokholmie. Kristianstad należy do Szwecji, ale w samym mieście nie można się oprzeć wrażeniu, że jest na wskroś duńskie.

Jeszcze 30 lat temu mieszkańcy Kristianstad mieli skrajnie pozytywne lub negatywne nastawienie do otaczającej ich wody. Wprowadzono plan przekształcający mokradła w obszar ochrony przyrody. Dziś ten obszar o powierzchni 30 km kwadratowych jest rezerwatem biosfery UNESCO. 

Niedaleko  dworca  znajduje się centrum turystyczne parku biosfery przypominające trochę Muzeum Guggenheima. Po rozległych mokradłach możesz wybrać się na wycieczkę łódką, aby na własne oczy zobaczyć pływające wydry. To wyjątkowe miejsce jest domem czapli białej, a regularnym gościem jest tu zimorodek. Pod twoimi stopami pływają sumy. Największy, którego udało się złowić, miał podobno trzy metry długości! Co do jednej rzeczy nie ma wątpliwości: Naturum Vattenriket jest miejscem, w którym trzeba spędzić kilka godzin. Niestety musimy ruszać dalej. Wracamy na szlak. 

Szlak Sydostleden biegnie wzdłuż lasów i obok gospodarstw rolnych. Ale jednocześnie zawsze w pobliżu jest morze. Zdjęcie Frits Meyst / WideOyster.com

900 km na rowerze przez Skanię

Sydostleden to drugi międzynarodowy szlak rowerowy w Szwecji po Kattegattleden. Ma 274 km długości i przebiega przez trzy prowincje: Smalandię, Blekinge i Skanię. Punkt początkowy i końcowy (lub vice versa) wyznaczają Simrishamn na południu Skanii i Växjö w Smalandii. Południe Szwecji jest pagórkowate, ale na trasie nie ma żadnych trudnych podjazdów. „Leden”, czyli w języku szwedzkim „ścieżka” , jest w dużej części utwardzona. Sydostleden to doskonałe wprowadzenie do szwedzkiej prowincji. Szlak Sydostleden biegnie wzdłuż lasów i obok gospodarstw rolnych. Ale jednocześnie zawsze w pobliżu jest morze. 

Latem 2019 roku otwarto trzeci szlak rowerowy przez Skanię: Sydkustleden (260 km), biegnący z Simrishamn do Helsingborga. Od jakiegoś czasu można korzystać z drugiego głównego szlaku: Kattegattleden (370 km), biegnącego z Helsingborga do Göteborga. Łącznie te trzy szlaki pozwalają odbyć wycieczkę rowerową o długości prawie 900 km. Możecie zwiedzić zachód, południe i wschód Skanii, a Travelshop zajmie się transportem waszych bagaży, zaś prom Unity Line dowiezie was z Polski do Skanii.

 

www.visitskane.com