48 godzin w boskim Buenos Aires. Co zobaczyć i gdzie tańczyć tango?
Do tanga trzeba dwojga. A Buenos Aires umie rozkochać w sobie każdego. Jak poznać to argentyńskie miasto w dwa dni?

Spis treści:
- Śniadanie w Buenos Aires
- Spacer po mieście – sobota
- Spacer po mieście – niedziela
- Buenos Aires – informacje praktyczne
Buenos Aires to antypody Warszawy, prawie na przestrzał globu. Nic dziwnego, ze wszystko jest tutaj postawione na głowie. Śpi się w dzień (bo gorąco), w nocy spotyka z przyjaciółmi (i imprezuje). W ciągu dnia dużo się pije (kawy i yerba mate), w nocy je (choćby najlepsze na świecie steki). Dyskoteki otwierają swe podwoje o trzeciej nad ranem, o siódmej serwuje śniadanie, ale potem od razu idzie się spać. Totalne szaleństwo! Nie pozostaje mi nic innego, niż poddać się rytmowi boskiego Buenos.
Śniadanie w Buenos Aires
Na razie jednak potrzebuję aklimatyzacji, choćby typowego lokalnego śniadania. W najstarszej kawiarni w Argentynie Café Tortoni znajdującej się przy Avenida de Mayo zamawiam café con medialunas, czyli kawę z malutkimi rogalikami. Dyskretnie przyglądam się innym klientom. Niektórzy czytają prasę, inni gawędzą z kelnerami, jakby znali się od wieków. Klimat jak z Paryża czy Rzymu, tyle ze sprzed stu lat.
Sama Avenida de Mayo, czyli aleja Majowa, została zbudowana w 1888 r. jako pierwsza nowoczesna arteria miasta. Miała łączyć Plaza del Congreso, gdzie stoi parlament, z pałacem prezydenta na Plaza de Mayo. Tutaj odbywają się tez wszystkie ważne manifestacje. Nie mówiąc o Rewolucji Majowej 1810 r., która doprowadziła sześć lat później do ogłoszenia niepodległości kraju.
Pałac prezydencki zwany „różowym” widać od razu. Róż elewacji był zresztą decyzją polityczną. W ten sposób chciano pogodzić dwie zwaśnione frakcje: unitów, których kolorem był biały, i federalistów – czerwony. To z balkonów tego pałacu przemawiała podczas swoich żarliwych wystąpień Evita – zona prezydenta Juana Perona.
Spacer po mieście – sobota
Spod pałacu rusza linia A – pierwsza linia metra nie tylko w Ameryce Łacińskiej, ale i na całej półkuli południowej! Pochodzi z 1913 r. i wciąż działa! Jadę rozklekotanymi drewnianymi wagonikami do Avenida 9 de Julio. To najszersza ulica świata, ma aż 140 metrów! Przechodzę ją z zegarkiem w reku. Z dwukrotnym postojem na kolejnych światłach i minięciem symbolu miasta – obelisku – zajmuje mi to z siedem minut.

Moim kolejnym celem jest Recoleta, dzielnica bogatych rezydencji. Pełna luksusowych sklepów aleja Alvear docieram do niewielkiego parku z rozłożystymi drzewami ombú. Wiecznie zielone, osiągają wysokość 15 m, maja wyjątkowo grube pnie. I z biologicznego punktu widzenia są krzewami. Drzewo czy krzak – ważne, że w czasie upału daje wytchnienie. Zresztą nazwa rośliny w języku miejscowych Indian Guaraní oznacza właśnie „cień”.
Zanim jednak zalęgnę tu na popołudniową sjestę, staję w długiej kolejce. Idzie szybko i juz po chwili trzymam w dłoniach ogromną porcję najlepszych w Buenos Aires lodów Freddo. Samych smaków w tej lodziarni jest kilkadziesiąt, wśród nich tak oryginalne jak wino malbec, chluba Argentyny. Do tego jeszcze dodatki, posypki i czekoladowe polewy... Taka bomba kaloryczna idealnie zastąpi mi obiad. No tak, już zaczynam zachowywać się jak Argentyńczycy!
Po sjeście pora na zabytkowy cmentarz Recoleta. Powstał w 1822 r., dziś to jeden z trzech najpiękniejszych na świecie, po Père-Lachaise w Paryżu i Staglieno w Genui. Leżą tu prezydenci kraju, politycy, pisarze, naukowcy. Zwiedzający najczęściej szukają jednak grobu charyzmatycznej żony prezydenta Perona, Evity.
Eva Duarte urodziła się w małym miasteczku oddalonym o ponad 300 km od Buenos Aires. W wieku 15 lat wyruszyła do stolicy w poszukiwaniu sławy, próbowała swoich sił jako aktorka i prezenterka radiowa. Na balu charytatywnym poznała generała Juana Perona, przyszłego prezydenta. Przy jego boku stała się nie mniej ważna niż mąż. Kult ugruntowała wczesna śmierć. W 1952 r. w wieku zaledwie 33 lat Evita zmarła na raka. Na jej grobie zawsze leżą świeże kwiaty.
Zresztą to właśnie kwiat z okolic cmentarza stał się kolejnym symbolem miasta. Floralis Genérica ma 23 m i system, który co wieczór zamyka olbrzymie metalowe płatki, a rano je ponownie otwiera. Rzeźba Eduardo Catalano ma symbolizować nadzieję i nieustanne odradzanie się świata.
Koniec zwiedzania, czas spotkać się z moimi argentyńskimi przyjaciółmi. Czekają na mnie w modnej dzielnicy Palermo. W weekendy pełno tu rodzin z dziećmi zwiedzających planetarium, zoo czy rosarium z 12 tys. odmian róż. Wieczorem dzielnica zamienia się w centrum życia nocnego. Na turystę czekają bary, restauracje, dyskoteki do białego rana. O ile przeszedł już na tryb argentyński.
Spacer po mieście – niedziela
Nie ma lepszego miejsca na niedzielny poranek niż Plaza Dorrego w dzielnicy San Telmo. Co tydzień odbywa się tu bowiem słynny targ staroci, czyli Feria de San Telmo. Wśród obtłuczonych karafek znajdziesz fajkę Che Guevary lub buciki Evity. Miedzy kramami miniesz trzech sobowtórów Carlosa Gardela, śpiewaka tanga wszech czasów. Sam nie zauważysz, jak kupisz pięć zestawów do yerba mate, niepotrzebny ci zupełnie kalejdoskop i manuskrypt zapomnianego dzieła Borgesa. Jak dobrze pójdzie, zacznie ci się wydawać, że właśnie wpadłeś na Gombrowicza. W końcu mieszkał tu aż 24 lata.
San Telmo było kiedyś bogatą dzielnicą, w której żyli arystokraci. Wszystko zmieniło się w roku 1871, kiedy to epidemia żółtej febry wygnała ich z ich luksusowych rezydencji. W krótkim czasie w domach zamieszkali biedni emigranci. W latach 1857–1914 w poszukiwaniu lepszego życia przybyło do Argentyny ponad 3 mln osób z Europy, także z Polski! To w trakcie Wielkiej Emigracji narodziło się tango – taniec, który ponoć początkowo służył do zabicia czasu mężczyznom nudzącym się w kolejkach do domów publicznych. Na takowe przybytki było wówczas spore zapotrzebowanie, bo za chlebem przyjeżdżali tu głównie panowie. Dopiero potem sprowadzali swoje rodziny.
Na ulicy Defensa od wędrownego handlarza kupuje empanadas – pyszne pierożki nadziewane mięsem i warzywami. Popijam kawą nalaną prosto z termosu od kolejnej miłej sprzedawczyni. I ruszam dalej. Czeka mnie dłuższy spacer do La Boca – jednej z najbiedniejszych i ponoć najniebezpieczniejszej dzielnicy miasta. To tu powstał pierwszy port Buenos, gdzie klecili swoje pierwsze prymitywne domy z resztek drewna, blachy i kolorowej farby. Brakowało czerwonej, kończyli więc malować zieloną czy żółtą, a okna wykańczali niebieską.
Baraki stoją przy El Caminito do dziś i są taką specyficzną starówką. Nie jestem fanką piłki nożnej, ale wstyd być w Boce i nie zobaczyć stadionu Boca Juniors. To tu zaczynał m.in. boski Diego Maradona. Kupuję kilka piłkarskich gadżetów dla moich bratanków – wielkich miłośników futbolu – i ruszam dalej. Tym bardziej, że podobno po godz. 14 turyści nie są w dzielnicy już mile widziani.
Jeśli zapytasz przeciętnego mieszkańca Buenos Aires, gdzie najchętniej spędza niedzielne popołudnia, odpowie, że w Puerto Madero. Dzielnica „Drewniany Port” w 1991 r. przeszła gruntowną rewitalizację. Przy projekcie współpracowali tacy znani architekci jak Norman Foster, Philippe Starck czy Santiago Calatrava. Mnóstwo tu drewnianych ławek, dizajnerskich mostów, sporo ścieżek rowerowych.

Kto ma jeszcze siłę, może wypożyczyć rower i przejechać nim po rezerwacie nad rzeką La Plata, którą wielu myli z morzem ze względu na jej szerokość (nawet 220 km!). Ja oszczędzam energię, bo wieczorem umówiona jestem na milongę, czyli na imprezę z tango.
Na Plaza Dorrego po porannym targu staroci nie ma już śladu. Możemy zaczynać! Partnera nie muszę szukać, podchodzi do mnie sam. Okazuje się mistrzem nad mistrzami i nawet z moich nieporadnych kroczków potrafi wykrzesać coś, co można nazwać tangiem. Cóż, ma doświadczenie. W San Telmo mieszka od urodzenia, a tańczy od 50 lat. Z łatwością odczytuje każdy mój ruch i zmyślnymi sztuczkami maskuje błędy. Przy kimś takim każda kobieta może poczuć się jak gwiazda! Słyszę moje ulubione „Mi Buenos Aires querido”. „Moje ukochane Buenos Aires, kiedy Cię znowu zobaczę…”. Obiecuję sobie, że wkrótce.
Buenos Aires – informacje praktyczne
- Położenie: ujście rzeki La Plata.
- Powierzchnia: 203 km2.
- Ludność: 2 890 tys.
- Język: hiszpański, a także guaraní i quichua.
- Religie: katolicka, choć aż 72,9 proc. Argentyńczyków deklaruje brak udziału w jakichkolwiek praktykach religijnych. W Argentynie mieszka największa w Ameryce Południowej mniejszość żydowska (300 tys.), a także mniejszość muzułmańska (400–500 tys.).
- Waluta: peso argentyńskie.
Kiedy jechać do Buenos Aires?
Buenos Aires leży w klimacie umiarkowanym. Przez większość czasu temperatury wynoszą miedzy 15 a 30 stopni. Najlepiej pojechać tam nasza zima, gdy w Argentynie jest najcieplej.
Wiza
Do pobytu krótszego niż trzy miesiące wiza nie jest potrzebna.
Dojazd
Z Polski nie ma bezpośrednich lotów do Buenos Aires. Z Europy latają tam m.in. linie Lufthansa i Alitalia. Koszt najtańszego biletu to ok. 4 tys zł.
Komunikacja
Buenos Aires posiada sześć linii metra (zwanego tutaj subte) oraz 200 linii autobusowych (zwanych colectivos). Bilety kupuje się w środku w specjalnym automacie. Niedrogie taksówki. Coraz popularniejsze zaczynają być rowery, choć brakuje ścieżek rowerowych.
Bezpieczeństwo
Buenos Aires jest stosunkowo bezpiecznym miastem. Oczywiście jak wszędzie w najbardziej zatłoczonych miejscach należy uważać na kieszonkowców.
Warto wiedzieć
Przygotujmy się na to, że kolacje je się w Argentynie bardzo późno. Zazwyczaj koło 22.00 goście dopiero się schodzą, a kończą posiłek po północy. W zwyczaju jest zostawianie drobnych z reszty kelnerom, taksówkarzom, obsłudze itd. Robiąc zakupy, poprośmy o tzw. refund cheque, który umożliwi nam zwrot podatku przy wylocie.
Źródło: archiwum NG.