"Kanada jest moim domem od 2011 roku. Na początku miała nim być tylko przez rok, ale zbiegi okoliczności i życiowe wybory sprawiły, że zostałam tu znacznie dłużej. To była spontaniczna podróż, której każda kolejna decyzja nadawała nowy kierunek. (…) Dzięki Kanadzie stałam się bardziej otwarta, nabrałam dystansu do siebie i tego, co mnie otacza – pisze Monika Grzelak, autorka książki "Kanadiana".

Zapraszamy do przeczytania fragmentu książki objętej naszym patronatem:

 

Gdy zamieszkałam w Kanadzie na stałe, jednym ze sposobów poznania i zrozumienia tego kraju stało się dla mnie podróżowanie. Dzięki pracy przy targach samochodowych regularnie wyjeżdża-łam trzy miesiące w roku, przez trzy lata i miałam okazję odwiedzać miasta w różnych prowincjach. Gdy porzucałam etat, wiedziałam, że to właśnie za podróżami służbowymi będę tęsknić najbardziej. Bo przecież nie ma nic lepszego niż podróżowanie na koszt pracodawcy! O ile dla moich kolegów kolejny wyjazd do Calgary, Edmonton czy Ottawy mógł wydawać się nudny, dla mnie zawsze był szansą dowiedzenia się czegoś nowego na temat Kanady. Gdy zaczęłam pracę na wła-sny  rachunek,  musiałam  odłożyć  plany  dal-szych podróży. W mojej głowie powoli jednak rodził się pomysł wyprawy na większą skalę.

Wiązało się to także z tym, że w końcu mogłam wystąpić o kanadyjskie obywatelstwo. Nie chciałam, żeby ten proces ograniczył się do otrzymania nowego paszportu. Pragnęłam stać się częścią tego kraju i poczuć jego wielkość na własnej skórze.

I tak w jedno sobotnie popołudnie, jadąc windą na kolejny ślub, który fotografowałam tego lata, wymyśliłam projekt fotograficzny „Love Across Canada”.Icefields Parkway w okolicach Parku Narodowego Jasper.Ashley i Luc. Sesja nad jeziorem Okanagan,  w Dolinie Okanagan, w Kolumbii Brytyjskiej.

Postanowiłam, że przez pięć tygodni  przejadę  samotnie  ponad  13  tysięcy  kilometrów  z  Toronto,  gdzie  mieszkam,  do  Tofino  na wyspie Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej.  Po drodze  w  każdej  z    prowincji  znajdę  łącznie  kilkanaście  par,  które  sfotografuję na tle kanadyjskiej natury i zadam im te same pytania na temat ich związku i relacji z Kanadą.

Z  czasem  mój  nieco  szalony  pomysł  stał  się  dla  mnie  czymś  więcej niż przejazdem z jednego końca Kanady na drugi. Był inspiracją, wyzwaniem, sposobem na fotograficzne połączenie kanadyjskiej przyrody i ludzi, którzy tu mieszkają, oraz odkryciem nowych części kraju, których wcześniej nie miałam szansy zobaczyć. Poza tym nigdy nie przejechałam tyle kilometrów samochodem w pojedynkę.

Pod  koniec  2017  roku  ruszyłam  z  przygotowaniami.  Rozplanowałam trasę i wybrałam miejsca, które za kilka miesięcy stały się tłem wszystkich zrobionych zdjęć. Zależało mi na tym, żeby pokazać różnorodność Kanady i osób, które staną się częścią projektu.

Znalazłam 18 par w wieku od 20 do 80 lat, osoby urodzone w Kanadzie i imigrantów. W kwietniowy poranek ruszyłam w drogę samochodem, który na następne tygodnie stał się moją szafą, jadalnią i sypialnią. Wiedziałam, że zaczynam podróż, której nie zapomnę do końca życia, i nie mogłam się doczekać tego, co czeka mnie za kolejnym zakrętem.

Toronto pożegnało mnie słońcem  i  wiosenną  pogodą,  która  optymistycznie  zapowiadała  koniec mrozu. Jak się później okazało, zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w dużej części Kanady. Zaledwie 400 kilometrów od Toronto powoli zaczęłam uświadamiać sobie, że mój wiosenny projekt przekształca się w zimową i bardzo mroźną wersję, gdyż na północy prowincji Ontario, w Manitobie i Saskatchewan, temperatury spadły do –30 ̊C, co było dziwne w kwietniu nawet dla Kanady.  Po  sześciu  dniach  i  kolejnych  3000  kilometrów na liczniku dotarłam do Calgary w Albercie, gdzie miałam zaplanowane pierwsze sesje w Parku Narodowym Banff.

Najstarsza  para,  którą  miałam  szansę  sfotografować, jest razem od 63 lat, a najmłodsza to licealna  miłość,  która  nieśmiało  planuje  wspólną  przyszłość.  Dzięki  wszystkim  ludziom,  których  spotkałam  na  swojej drodze, mogłam spojrzeć na Kanadę z innej perspektywy, ich oczami. Pytałam, co inspiruje ich w tym kraju, jak opisaliby Kanadę  dwoma  wyrazami  oraz  który  zakątek  wybraliby,  gdyby  mieli wyruszyć w wymarzoną podróż. Każda para była wyjątkowa na swój sposób, jednak najbardziej zainspirowali mnie Roberta i  Arden, którzy mieszkają razem od kilkudziesięciu lat na wyspie Vancouver. Kiedy zapytałam ich, dlaczego zdecydowali się zostać częścią  mojego  projektu,  odpowiedzieli:  „To  kolejna  przygoda,  a   my staramy się żyć tak, żeby każdy dzień nią był”. Na pytanie, co inspiruje ich w Kanadzie, bez namysłu odparli, że są dumni z bycia Kanadyjczykami oraz z tego, jak kraj, w którym się urodzili i wychowali, jest odbierany przez inne państwa.


Roberta i Arden w trakcie sesji, w ramach projektu „Love Across Canada”.

Robertę i Ardena spotkałam w ich mieszkaniu w Campbell River, na wyspie Vancouver. Kilka dni przed sesją zdjęciową wrócili z Hawajów, gdzie spędzili kilka tygodni. Od pierwszej minuty za-kochałam się w ich energii, miłości życia i uczuciu, które do siebie żywią. Spędziłam z nimi cały dzień. Zanim wzięłam aparat do ręki, przegadaliśmy kilka godzin o Kanadzie, życiu na wyspie, emigracji i małżeństwie.

Roberta i Arden wychowali troje dzieci i podróżują po świecie, ale wyspa Vancouver jest miejscem, w którym spędzili większość życia i w ich oczach jest ono najpiękniejsze na ziemi. Na pytanie, jakie miejsce odwiedziliby w Kanadzie, gdyby nie mieli żadnych ograniczeń czasowych i pieniężnych, oboje odpowiedzieli, że byłoby to wschodnie wybrzeże. Arden stwierdził, że choć aktywnie wyjeżdżają od kilkudziesięciu lat, podróże często uzależniają od pogody i kiedy na wyspie zaczyna robić się zimniej i siąpi deszcz, wyjeżdżają na południe. Natomiast latem zostają w domu, bo pogoda jest idealna. Oboje dodali też, że są dumni z tolerancji, którą może poszczycić się ich kraj.

Wielokulturowość często przewijała się wśród odpowiedzi na moje pytania. Starałam się dobrać rozmówców w taki sposób, żeby pokazać różnorodność Kanady. W jedno z kwietniowych popołudni spotkałam się z Antoniem i Roxann. Przed sesją wymieniliśmy sporo e-maili, więc czułam, jakbyśmy się już znali. Roxann i Antonio zdecydowali się zamienić największe miasto Kanady, Toronto, na spokojne i otoczone górami Squamish w Kolumbii Brytyjskiej. Wszystko dlatego, że uwielbiają naturę i wspinaczkę. Decyzję o    przeprowadzce  podjęli  dosyć  spontanicznie,  ale  jej  nie  żałują.  Powiedzieli mi, że w Kanadzie inspiruje ich natura i jej różnorodność: ontaryjskie jeziora, prerie, Góry Skaliste i zachodnie wybrzeże. Wszystko to daje poczucie wolności. Dla obojga inspiracją są też ludzie, tak różnorodni i życzliwi. Kiedy zapytałam, jak w czterech słowach opisaliby Kanadę, powiedzieli: różnorodna, wielokulturowa, wolna i droga. Sama użyłabym podobnych określeń.  


Roxann i Antonio w trakcie sesji w Squamish, w Kolumbii Brytyjskiej.

Ashlee  i  Luc,  kolejni  uczestnicy  mojego  projektu,  pochodzili  z   różnych części Kanady, ale ze względu na pracę Luca, który jest oficerem RCMP, czyli Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej, często  zmieniali  miejsca  zamieszkania.  Obecnie  mieszkają  w  Sum-merland w Dolinie Okanagan, gdzie wychowują troje dzieci. Oboje kochają Kanadę i uważają, że daje im ona możliwość komfortowego życia. Szanują jej otwartość na ludzi z całego świata. Jednym z ich marzeń jest przemierzenie całego kraju kamperem. W Kanadzie in-spirują ich zróżnicowani ludzie i unikatowa natura, które sprawiają, że Kraj Klonowego Liścia tak znacznie różni się od innych państw.

Patricia  i  Barney  mieszkają  w  Calgary  w  Albercie.  Mają  dwie  córki i bardzo napięty grafik, który jednak nie powstrzymał ich przed realizacją marzeń. Patricia jest dentystką, a w 2018 roku trenowała na zawodach kulturystycznych World Beauty Fitness and Fashion w Las Vegas. Barney jest lekarzem, a dodatkowo prowadzi działalność charytatywną na rzecz nieuprzywilejowanych dzieci. Rozmowa z nimi była pełna emocji. Oboje są dziećmi imigrantów z   Azji i jako pierwsze pokolenie budują swoje życie w Kanadzie. Są wdzięczni temu krajowi, że stał się ich domem i tak dobrze przyjął ich rodziców, dzięki czemu mogli zapewnić lepszą przyszłość swoim dzieciom.

Przez  pięć  tygodni  rozmawiałam  z  18  parami,  które  dzieliły  się ze mną przemyśleniami na temat Kanady. Każda z nich miała swoją historię, kilka osób urodziło się poza Kanadą albo było dziećmi imigrantów. W kraju, który jest tak zróżnicowany kulturowo, w którym nie ma dominującej religii, wspólnym mianownikiem często stają się bezkresna natura, traktowana niemal jak religia albo coś, co pozwala zyskać równowagę, i ludzie ze wszystkich stron świata, którzy tworzą prawdziwą Kanadę.

Pokonanie tylu tysięcy kilometrów w pojedynkę, odkrycie nowych miejsc, poznanie ludzi, sfotografowanie ich i wysłuchanie ich opinii o Kanadzie sprawiło, że jeszcze mocniej związałam się z tym krajem. Wiedziałam, że kiedy w końcu dostanę kanadyjskie obywatelstwo, będzie to ukoronowanie tej relacji. Ta podróż pozwoliła mi stać się Kanadyjką.