Wilno na weekend. Podpowiadamy, co warto zobaczyć [PRZEWODNIK]
4/14
Udostępnij: Udostępnij
Lipcowe Dni Wiln
Shutterstock
To także wielka uliczna biesiada.
W zasadzie w każdej restauracji na tej ulicy podaje się litewskie potrawy tradycyjne, czyli... tłuszcz w przeróżnej postaci. Do jedzenia: chłodnik ze smażonymi kartoflami, cepeliny (duże ziemniaczane pyzy z mięsem polane skwarkami). Do picia: kwas chlebowy, mocne ciemne piwo. Na zakąskę: smażony chleb z czosnkiem. Jeśli Polak trafi na kelnera mówiącego po polsku, musi uważać. Po zamówieniu „uszek” do piwa dostanie cienko pokrojone wędzone świńskie uszy, a i „kopytka” okażą się gotowanymi kopytami tejże świni.
Po lewej stronie Pilies ciągną się zabudowania Uniwersytetu Wileńskiego. Można się tu pobłąkać po urokliwych dziedzińcach, wstąpić do kościoła św. Jana, gdzie organistą swego czasu był Stanisław Moniuszko. Na tej uczelni studiowali też m.in. Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Józef Ignacy Kraszewski, Czesław Miłosz. Nic dziwnego, że Polacy przyjeżdżający do Wilna dość łatwo zapominają, że są w stolicy Litwy.
Trzeba wrócić na deptak i iść dalej w dół. Ulica Pilies wychodzi wprost na olbrzymi plac Katedralny. Nad nim wznosi się Góra Giedymina z wieżą będącą pozostałością po zamku. Warto się na nią wspiąć, by zobaczyć dzwonnice barokowych wileńskich kościołów. Zostały zaprojektowane tak, by pasować do przepływających po wieczornym niebie chmur. Poza tym wędrówka na górę pozwoli pozbyć się wyrzutów sumienia po tradycyjnym obiedzie, który musi mieć co najmniej 1,5 tys. kalorii.