- Przejedziesz – mówi Miłosz. – Odbij nieco w lewo i daj trochę więcej gazu. Trzymaj się kolein.

Wskazówki Miłosza, stojącego parę metrów od mojego samochodu i oceniającego sytuację, są jak jasno wytyczony plan, który pozwala działać w sposób precyzyjny. Na pokonywaniu samochodem rzecznych brodów, gliny i śniegu nasz przewodnik spędził pół życia, wie więc, co mówi. Tymczasem tkwimy właśnie w głębokich koleinach pełnych błota, które prowadzą na metrowej wysokości skarpę będącą jednym z brzegów wartkiego strumienia. Miłosz przejechał go tuż przede mną, gładko wspiął się po koleinach i zniknął za wzniesieniem. Gdy pełen obaw o możliwości mojego auta podjechałem pod skarpę zbyt wolno, utknąłem w gliniastej rozmiękłej ziemi. Za moment Miłosz pojawił się z pomocą.

Moje obawy okazały się jednak przesadne. Subaru Forester, którym podobnie jak pozostali uczestnicy imprezy Subariada, podróżuję po Ukrainie i Mołdawii, ma wystarczająco wysoki prześwit, by nie trzeba zanadto martwić się o jego możliwości terenowe. Nie bez znaczenia są też dobrze dobrane kąty natarcia. Największą pomocą służy jednak inteligentny napęd, który nieustannie monitoruje położenie samochodu i przyczepność każdej z opon. Gdy trzeba, rozdziela automatycznie moc na poszczególne koła, a system kontroli trakcji dba o to, by tańczące na piekielnie śliskim terenie auto nie zbaczało zanadto z toru jazdy.

Odbijam więc lekko kierownicą dodając gazu, a Forester, mrucząc niskim tonem, żwawo rusza przed siebie. Miłosz miał rację. Wystarczyła lekka kontra i o głębokich koleinach, w których przed chwilą tkwiłem, przypominają już tylko pacynki błota oblepiające szyby i bok auta.

Mołdawia, pozostając wciąż na uboczu turystycznych zainteresowań, jak mało który kraj nadaje się do penetrowania pojazdem 4x4. Kiepski stan krajowych dróg zachęca, by jak najszybciej z nich zjechać i podążyć ledwo wytyczonymi szlakami biegnącymi przez mołdawską prowincję. Trawiaste dróżki wiją się pomiędzy uprawnymi polami, kamieniste trakty przecinają górskie doliny, wąskie ścieżki docierają przez rzeczne brody do odległych wiosek, prowadząc przez tereny obsypane kwiatami i zachwycające otwartą przestrzenią.

W tych warunkach podróż staje się czystą przyjemnością. Kawalkada Subaru przesuwa się niespiesznie, zatrzymując się na wypełnionych soczystą zielenią górskich łąkach – idealnych punktach na zorganizowanie posiłku w terenie. Prowadzący ekipę Miłosz i Beata – przewodnicy z firmy Przygody4x4 – znają te tereny jak własną kieszeń i dzielą się swoją wiedzą w sposób naturalny, wplatając informacje pomiędzy nieustanne żarciki i przyjazne docinki. Ta swobodna, niemal rodzinna atmosfera jest jedną z zalet Subariad – wypraw miłośników aut marki Subaru - nie wyklucza jednak pomocy, gdy potrzebują jej kierowcy zmagający się z trudniejszymi odcinkami trasy.

W tej podróży nie chodzi jednak tylko o samochodowe zmagania, choć te z pewnością dodają jej barw i intensywności. Równie istotne okazuje się podążanie przed siebie, krążenie po kraju dla samej przyjemności bycia w drodze. Zaglądanie do kolejnych miejsc pełnych nowych smaków, pasjonujących historii, ciekawych ludzi: piwniczki win w Bahmut; wsi Palanca, w której spróbować można lokalnych dań; wzniesionej na górskim grzbiecie cerkwi w Starym Orchejowie; ciągnących się kilometrami kamieniołomów pod Kiszyniowem, zamienionych dziś w ogromną winnicę. Ta podróż staje się nieustannym odkrywaniem odpowiedzi na pytanie, co znajduje się za kolejnym zakrętem.

Tekst: Michał Głombiowski