Elektryczny Mercedes – kilka słów o samochodzie

Na początku opowiem o samochodzie, który użytkowałem. Był to w pełni elektryczny SUV, Mercedes EQB. Nadwozie możecie skojarzyć ze spalinową odmianą tego modelu czyli GLB. Nie różnią się praktycznie niczym, poza wyglądem przednich i tylnych lamp.

Na pokładzie mamy dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 292 koni, co pozwala na sprint do setki w 6,2 sekundy. Pojemność akumulatorów na poziomie 66,4 kWh daje według deklaracji zasięg 420 kilometrów. Niestety, w rzeczywistości ta wartość jest zdecydowanie niższa i przejedziemy maksymalnie 330 kilometrów. Wynik i tak nie jest najgorszy biorąc pod uwagę masę i gabaryty tego auta.

Budowa samochodu elektrycznego zazwyczaj jest bardzo aerodynamiczna, aby wytwarzać jak najmniejszy opór powietrza. W przypadku EQB ta zasada nie została spełniona. Kanciasty kształt znacznie wpływa na wysokie zużycie energii, a w konsekwencji mniejszy zasięg.

Ogromną zaletą tej budowy jest ilość miejsca we wnętrzu. Podróżowanie w 5 osób tym samochodem to sama przyjemność, nawet dla tych siedzących z tyłu. Regulowana tylna kanapa (można ją przesuwać do przodu i tyłu oraz zmieniać kąt oparcia) i płaska podłoga bardzo pozytywnie wpływa na komfort podróżowania.

Jeździłem EQB po mieście i po krętych leśnych drogach i byłem bardzo pozytywnie zaskoczony łatwością i pewnością prowadzenia. Duża masa nie była wcale odczuwalna, a bujanie, na które cierpią wszystkie SUV-y nie przeszkadzała aż tak bardzo. Po prostu było czuć, że prowadziłem Mercedesa.

Życie z elektrykiem

Kiedy mówimy o samochodach elektrycznych słyszymy, że to nie jest dobry moment na kupno takiego auta ze względu na słabą infrastrukturę. To prawda, ale z miesiąca na miesiąc powstaje coraz więcej miejsc, gdzie możemy naładować swój samochód. Jeżeli posiadamy dom lub miejsce garażowe z gniazdkiem, to nie będzie żadnego problemu. Wystarczy wtedy dokupić Wallboxa i można uzupełniać energię w domu.

Dobrze, ale co z dalekim podróżowaniem? Z tym nadal jest problem i wiele nam brakuje do Zachodu. Tam na autostradach spokojnie możemy znaleźć punkty ładowania. W Polsce, niestety, na trasach szybkiego ruchu jest ich tylko kilka. Ten obszar jest wciąż do poprawy, ale mam nadzieje że inwestycje w rozwój infrastruktury szybko to zmienią.

A jak jest w mieście? Naprawdę dobrze. Po pierwsze, odzyskujemy energię podczas hamowania. Po drugie, znajdziemy o wiele więcej punktów ładowania. Niemal każde centrum handlowe ma ładowarki, coraz częściej możemy też je zobaczyć na stacjach paliw.

Elektrycznym EQB podczas jazdy po mieście mogłem przejechać około 330–350 kilometrów. Ta ilość spokojnie wystarczy do swobodnego przemieszczania się bez konieczności ładowania przez kilka dni. Na ładowarce o mocy 100 kWh naładowałem Mercedesa do 100% w godzinę. Wynik bardzo przyzwoity i muszę powiedzieć, że można spokojnie znaleźć takie ładowarki na terenie Warszawy, jak i w całej Polsce.

Zastanawiacie się pewnie, co robić w tym czasie. Jeżeli ładujecie samochód w centrum handlowym możecie wyskoczyć na zakupy lub siłownię. Kiedy jednak postanowicie zatrzymać się na stacji gdzie nie ma sklepów lub siłowni, to jest to idealny moment na nadrobienie podcastowych zaległości lub po prostu odpoczynek. To prawda, przy posiadaniu auta elektrycznego trzeba sobie wszystko wcześniej zaplanować, ale to też nie jest tak, że tracimy czas.

Dodatkowo sama jazda jest bardzo przyjemna. Podróżujesz w ciszy i nie emitujesz szkodliwych substancji dla środowiska. Benefitem jest jazda po buspasach, co znacznie przyśpiesza nam jazdę. Możemy omijać korki i mamy darmowy parking w mieście.

Ile jest ładowarek w Polsce?

Dane Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego z maja 2021 roku mówią, że w Polsce jest już ponad 25 tysięcy elektryków. Dziś ta liczba jest zdecydowanie wyższa, bo coraz częściej możemy spotkać na ulicy auta z zielonymi tablicami. Informacje z tego samego okresu, wskazują na 1498 ładowarek w Polsce. Nadal ten wynik nie jest satysfakcjonujący, ale z roku na rok będzie ich przybywać.

Dużą nadzieją są wielkie firmy, które swoje floty przekształcają na w pełni elektryczne. Dobrym przykładem jest InPost, który zainwestował w elektryczne samochody dostawcze, ale jest  z tym jeden problem. Korzystają z publicznych ładowarek, przez co prywatni użytkownicy czasem nie mają jak naładować swoich samochodów. Mowa konkretnie o tym, aby właśnie takie firmy tworzyły też swoje sieci punktów ładowania.

Podsumowując, posiadanie samochodu elektrycznego może być też przyjemne w Polsce. Oczywiście tak jak wcześniej wspomniałem, trzeba sobie wcześniej planować pewne sprawy, ale na dłuższą metę nie będzie to stanowiło problemu. Sieć ładowarek ciągle się będzie powiększać, a zasięgi samochodów będą coraz większe.

Mercedes EQB to naprawdę rozsądny wybór na pierwszego elektryka. Śmiało możemy przewieźć 5 osób, jest dynamiczny i wygodny. Osobiście coraz bardziej przekonuję się do elektrycznej motoryzacji. Rozwiązania technologiczne napawają mnie nadzieją, że ładowanie auta elektrycznego będzie tak powszechne, jak wlewanie benzyny do baku.