Szczypta teorii
 

O tym, że połączenie dwóch obiektywów i dwóch matryc zaowocowało wyjątkową szczegółowością obrazu, niskim poziomem szumów i możliwością rejestrowania detali nawet w najtrudniejszych, najbardziej kontrastowych miejscach kadru, pisaliśmy poprzednio. Pisaliśmy i pokazywaliśmy na wykresach – nasze spostrzeżenia potwierdziły bowiem testy wykonane w laboratorium CHIP.pl. Najważniejsze nie są jednak oczywiście suche liczby i wyniki pomiarów, ale to, że przekładają się one autentycznie na jakość zdjęć – choćby tych wykonywanych podczas wakacyjnych podróży. 
 

W tym momencie warto mocniej skupić się na samych obiektywach – konstrukcjach optycznych opracowanych przez firmę Leica. Przy otworze przysłony f/2,2 zapewniają one dość dużą głębię ostrości (to ważne przy zdjęciach krajobrazowych), a równocześnie ich kąt widzenia odpowiada obiektywom o szerokokątnej ogniskowej 27 mm. Nasze pomiary wykazały, że oferują wysoką ostrość, szczegółowość w całym zakresie kadru, a w tym momencie możemy jeszcze dodać do tego test udowadniający niemal całkowity brak zniekształceń geometrycznych obrazu (brak tzw. dystorsji). Jest dobrze, bardzo dobrze – o jakość obrazu nie musimy się martwić!
 

Nasz test potwierdził także coś, czego się spodziewaliśmy – tak jak inni producenci smartfonów czy aparatów cyfrowych, Huawei „podkręca” delikatnie kolorystykę zdjęć. Średnie zmierzone nasycenie wzorca kolorystycznego przy czułości ISO 100 wyniosło niemal 120 procent, ale… dokładnie tak samo postępują inni producenci. Chodzi o to, żeby zdjęcia wyglądały ładnie i efektownie, by się po prostu podobały – i to się rzeczywiście Huawei udało. 
 

GPS odświeży wspomnienia
 

Warto też wspomnieć o jeszcze jednym „drobiazgu” związanym z fotografowaniem na wakacjach smartfonem – wbudowanym module GPS. W przypadku współczesnych telefonów to norma, natomiast wśród aparatów wbudowany GPS spotyka się niezmiernie rzadko. Dlatego zarejestrowanie w „metadanych” zdjęcia informacji o miejscu jego wykonania jest w przypadku smartfona takiego jak Huawei P9 niezwykle łatwe – wystarczy wybrać odpowiednią opcję w menu aplikacji „Aparat”. Dzięki temu nawet po kilku latach z ogromną dokładnością zrekonstruujemy miejsce w którym wykonaliśmy zdjęcie, posługując się przy tym jedną z dostępnych w internecie witryn z mapami lub którymś z programów graficznych. 
 

Panoramy, HDR, DNG – to działa!
 

Są także inne narzędzia, które bardzo przydają się nie tylko podczas zdjęć krajobrazowych. W fotograficznym menu Huawei P9 znajdziemy między innymi opcję wykonywania zdjęć panoramicznych „z ręki” albo też tryb fotografowania HDR, rejestrujący zdjęcia o podwyższonej rozpiętości tonalnej. Sprawdziliśmy i potwierdzamy – to działa, obsługa jest prosta, algorytmy skuteczne, a efekty całkiem imponujące. Natomiast zaawansowanych fotografów zainteresuje na pewno możliwość rejestrowania zdjęć nie tylko w formacie JPEG, ale i RAW (DNG), dający jeszcze większy zakres manewrów podczas wywoływania i edytowania zdjęć.
 

Okiem laika - test w Tatrach
 

Tym razem przetestowaliśmy aparat na szlaku. Nasza wysłanniczka dostała go na weekend w górach. Smartfon był testowany przy często zmieniających się warunkach na szlaku. W przypadku takiego wykorzystania najważniejszy jest przede wszystkim czas reakcji. Podróżnik zawsze ma oczy dookoła głowy i gdy znajdzie piękny kadr, ciekawe zwierzę, albo po prostu "ten odpowiedni moment" natychmiast chciałby go uwiecznić. Czy zatem smartfon może się tutaj sprawdzić? W końcu aparat to jedna z jego funkcji, przy wciągnięciu z kieszeni czy plecaka trzeba odblokować klawiaturę, wybrać aplikację i dopiero zrobić zdjęcie. 
 

Ale w P9 ten problem został rozwiązany. Smartfon posiada specjalny tryb szybkiego uruchamiania z poziomu wygaszenia. Wtedy natychmiast przełącza się w tryb robienia zdjęć. Nasza wysłanniczka wspomina, że dzięki temu mogła zatrzymać piękne momenty w górach, zanim biegnące szybko chmury nie zmieniły warunków świetlnych. Tryb przydał się także przy fotografowaniu zwierząt, które nie należą do najcierpliwszych i najbardziej statycznych modeli - zobaczcie zdjęcie naszego eksperta wykonane na Mazurach. 
 

P9 sprawdził się także na szlaku pod względem zużycia energii. Nie potrzeba było dopakowywać do plecaka powerbanku.
 

- Przy telefonie używanym wyłącznie do robienia zdjęć przez 3 dni zużyłam około 40% baterii. Zdjęć było dużo i aparat też wykorzystuje sporo mocy więc oceniam, że jest to bardzo dobra bateria - opowiada nasza wysłanniczka.

Podsumowując: jeśli podróżujecie w miejsca, które oferują wam przepiękne widoki, a nie zawsze możecie znaleźć czas by spokojnie stanąć i "wykręcić" odpowiednie ustawienia, albo ustawić statyw, P9 sprawdzi się doskonale. To aparat szybko reagujący na komendy, dysponujący przydatnymi filtrami, a jeśli przyjdzie wam ochota na eksperymenty - możecie sami pobawić się jego ustawieniami. 
 

Jednak najważniejsze jest to, że szybko reaguje, dzięki czemu nie zmarnujecie żadnej okazji do zrobienia pięknych zdjęć.
 

Tekst: Tomasz Kulas i Błażej Grygiel