Dubaj to największe miasto w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jest położony na południowym wybrzeżu Zatoki Perskiej. Centrum miasta jest bardzo nowoczesne, o czym świadczy najwyższy budynek na świecie, Burda Chalifa. 

Na obrzeżach miasta jest jednak bardzo surowo. Stare budownictwo i ogromne pustynne obszary. Właśnie tutaj spędzie najwięcej czasu podczas mojego wyjazdu do Dubaju. Podczas przepraw będzie mi towarzyszył Defender w wersji 130, czyli największej aktualnie dostępnej wersji tej legendarnej terenówki. 

Nie będzie przesadą jeżeli powiem, że pustynia w Dubaju to jedno z najładniejszych miejsc na świecie. Wrażenie robi nie tylko jej ogromna powierzchnia, ale również widoki, które gwarantuje. W pewnym momencie miałem przed oczami niesamowity widok piasku potarganego przez wiatr, który do tej pory kojarzył mi się tylko z najlepszymi tapetami w komputerze. 

W Defenderze nadal czuć duch Off–Roadu

Już wcześniej miałem ogromną przyjemność jeździć Defenderem po polskich górach. Na pustynnych wydmach nie jeździłem jednak żadnym samochodem, więc tym bardziej byłem podekscytowany. 

Ruszaliśmy z centrum Dubaju. Przed hotelem czekało 10 Defenderów wyposażonych w terenowe akcesoria. Na dachu mogłem znaleźć łopatę, trapy i zapasowe koło. Wszystkie z tych urządzeń mogły się przydać w najmniej oczekiwanych chwilach. Zwłaszcza łopata. Piasek na pustyniach w Dubaju jest bardzo miękki, więc ciężkie samochody bardzo łatwo mogą się zakopać. 

Wyposażeni w krótkofalówki do komunikacji z zespołem, ruszyliśmy w stronę pustynii, której nie trzeba daleko szukać. Po dojechaniu na miejsce, ekipa zaczęła przygotowywać nasze samochody. Głównie było spuszczane powietrze z opon. To podstawowa czynność przy jeździe po piasku. Opona robi się wtedy szersza, a dzięki temu jest lepszy kontakt z podłożem. 

Trafiony zakopany

Długo nie musieliśmy czekać, aż pierwszy samochód się zakopie w piasku. Już po pierwszych metrach i pierwszym podjeździe, jeden z samochodów utknął. Do akcji musiała wkroczyć ekipa, która rozpoczęła procedura wyciągania samochodu. 

Zadania nie ułatwiała temperatura powietrza. Termometr wskazywał 37 stopni, a było godzina 10:00. Chwila kopania w piasku, lina i drugi Defender wystarczył, by wyciągnąć zakopany samochód. 

Kiedy ponownie mogliśmy ruszyć konwój, trasa robiła się coraz cięższa. Podjazdy były strome, a piasek grząski. Przed wjazdem na pustynię otrzymaliśmy kilka wskazówek. Jedną z nich był sposób zatrzymywania samochodu. Pod żadnym pozorem nie mogliśmy zatrzymać się pod górkę, ponieważ momentalnie byśmy utknęli. Zawsze zatrzymywaliśmy się kiedy był lekki spadek.

W pewnym momencie zrobiło się naprawdę ekstremalnie. Na tyle, że mój kolega z Czech, z którym dzieliłem auto, powiedział, że ja mam już jeździć przez cały czas, bo on się boi. Dla mnie takie rozwiązanie było idealne, bo miałem ogromną radochę. Faktem jest, że czasem było bardzo bardzo ciężko, ale poziom adrenaliny w moim organizmie był na tyle duży, że nic nie było w stanie nie powstrzymać.  

Moc była z nami

Pod maską naszych Defenderów pracował silnik V6, który generował 300 koni mechanicznych. Taka moc była wystarczająca na przemierzanie pustynnych wydm. Nawet gdy momentami robiło się ciężko i czułem, że samochód może się zakopać. Wciskałem wtedy mocniej pedał gazu, a samochód sam sobie z resztą radził. To było niesamowicie uczucie i niesamowita pewność, że Defender jest w stanie przejechać wszystko. 

To była też zasługa bardzo zaawansowanych systemów terenowych. Defender posiada specjalny tryb jazdy po piasku. Auto wtedy samodzielnie przystosowuje się do podłoża, po którym jedzie. Zmienia się charakterystyka pracy skrzyni biegów i silnika. Zawieszenie się podwyższa, by jeszcze łatwiej pokonywać przeszkody. 

42 stopnie Celsjusza na środku pustyni

Dubaj słynie z wysokich temperatur. W samym mieście o tej porze roku jest bardzo wysoko. Właśnie dlatego w zimowym okresie wybiera się tam najwięcej osób. Duża dawka witaminy D3 gwarantowana. 

W marcu temperatury mogły sięgać nawet 40 stopni. Poczułem to, gdy musieliśmy zatrzymać się na dłużej w jednym miejscu.  Termometr wskazywał wtedy 41 stopni, ale odczuwalne było na pewno więcej. Byliśmy na środku pustyni, a na horyzoncie próżno było szukać jakiegoś schronienia. Byliśmy tylko my i 10 Defenderów walczących z pustynnym piaskiem. 

Defender udowodnił, że jest królem

Najnowsza odmiana Defendera nie zawodzi. Połączenie najnowszych technologicznych rozwiązań i kultowego charakteru, dała idealną terenówkę. Najlepsze w tym samochodzie jest to, że jednego dnia możemy odwieźć dzieci do szkoły, by następnego ruszyć w teren. Bez żadnych modyfikacji, niczego. Po prostu wsiadamy i jedziemy i mamy pewność, że przejedziemy wszędzie. 

Defender odzyskał miano króla terenówek, a konkurencja będzie musiała się bardzo napracować, by choć trochę go dogonić. Defender pokonał pustynię w Dubaju i to w wielkim stylu.