Czy wystarczy wyjechać na gorącą wyspę, by czuć się jak na wiecznych wakacjach? Opowiada Polka, która od lat żyje na Sardynii
4/9
Udostępnij: Udostępnij
Polka podbija Sardynię
archiwum prywatne
Czym ujęła Cię Sardynia, gdy przyleciałaś po raz pierwszy?
Byłam młodą Polką i zauroczyło mnie to wszystko co i dziś zachwyca każdego, kto przybywa tu po raz pierwszy - cudowne szmaragdowe morze, dzikość krajobrazu, barwna kultura, wciąż żywe, wielowiekowe tradycje, ogromna gościnność mieszkańców. Wielką rolę w decyzji związania całego mojego życia z Sardynią odegrała otwartość Sardyńczyków. Zawsze czułam, że mogę tutaj stworzyć "moje miejsce", że mogę wnieść coś wartościowego w otoczenie i że jestem przyjmowana z szacunkiem.
Wciąż poznaję wyspę. Muszę przyznać, że po tych wszystkich latach ciągle odkrywam kolejne zachwycające miejsca. Ostatnio, po latach wróciłam do małego, sennego miasteczka Lollove, w którym kiedyś mieszkała moja koleżanka ze studiów, odwiedziłam jej ponad 100-letnią babcię Gabrielę. Lollove to jedno z tzw. Ghost Towns czyli miasteczek duchów na Sardynii. Żyją w nich ostatni nieliczni i bardzo wiekowi mieszkańcy. Od dziesiątków lat żyją tak samo, wizyta u nich to podróż w czasie. Takich miejsc na wyspie można znaleźć mnóstwo! Bo Sardynia to nie tylko cudne morze i plaże. Ma wiele niesamowitych twarzy.