Jest wprawdzie jedną z największych wysp na Morzu Śródziemnym, ale bez przesady. Z jednego krańca Cypru na drugi można przejechać w kilka, a nie w kilkanaście godzin. Łączna długość linii brzegowej to raptem 648 km, tyle mniej więcej, ile wynosi odległość np. pomiędzy Zakopanem a Helem.

Podróż autem jest więc świetnym sposobem na poznanie tej pięknej wyspy. W ciągu jednego dnia można dojechać z Larnaki i do Nikozji – ostatniej na świecie podzielonej stolicy – oraz do położonego na zachodzie kurortu Pafos, gdzie m.in. zachowały się wspaniałe starożytne mozaiki. Do tego drogi są świetne, a trasa widokowa ciągnąca się wzdłuż śródziemnomorskiego wybrzeża wzbudza zachwyt.

Z wypożyczeniem auta na miejscu nie ma problemu. Skorzystałem z  wypożyczalni Anemayia w Larnace. Prowadzi ją Helen, z pochodzenia Mołdawianka, która za męża ma Cypryjczyka. – Pamiętaj, że tu ruch jest lewostronny, a mandaty za przekroczenie prędkości bardzo wysokie – przestrzegała mnie Helen. Podczas załatwiania formalności słyszałem to kilka razy, ale jak się później okazało, przynajmniej o raz za mało.

 

Różowe punkciki

Mąż Helen podstawia mi auto na lotnisko w Larnace. Po lewej stronie, w drodze do hotelu Flamingo Beach, dostrzegam małe różowe punkciki na słonym jeziorze, w którym odbija się meczet Hala Sultan Tekke, jedno z najświętszych miejsc muzułmańskich na wyspie. Te punkciki to flamingi, które podobnie jak bogaci Brytyjczycy, Rosjanie i ostatnio chińscy deweloperzy upodobały sobie Cypr zimą i wczesną wiosną.

Dawniej jezioro było ważnym źródłem soli dla Cypryjczyków. Ci zbierali ją, przemierzając wyschniętą latem nieckę na osiołkach. Tak było do lat 80. minionego wieku. Legenda mówi, że jezioro zawdzięcza swoje zasolenie św. Łazarzowi, który po tym, jak stara kobieta odmówiła mu jedzenia i picia, miał powiedzieć: „Aby twoje winorośle uschły, a jezioro było na zawsze słone”. Jednak naukowcy wyjaśniają, że woda przecieka z morza do jeziora przez porowatą skałę i stąd bierze się jej zasolenie.

Na Cyprze właściwie wszystkie ważne miejsca mają – obok mniej lub bardziej udokumentowanych źródeł historycznych – swoje legendy. Np. skały Petra tou Romiou, sanktuarium w Koukli czy grota w pobliżu Polis – związane z prastarym kultem Afrodyty, która na Cyprze miała wyłonić się z morza. Są niezwykle malownicze, a historia zmieszana z mitem jak koktajl pobudza zmysły i wyobraźnię.

Petra tou Romiou dzieli od Larnaki ok. 100 km, a od Pafos zaledwie 25 km. Jadąc, rozkoszuję się widokami, bo w okolicy starego Pafos rozciąga się najpiękniejszy fragment wybrzeża Cypru. Wapienne białe skały wynurzają się z morza i są wymarzonym tłem do romantycznych zdjęć. Przed letnim sezonem na kamienistej plaży Petra tou Romiou jestem ja i kilku innych plażowiczów. Tymczasem woda w morzu idealna do pływania. Ale samo pluskanie to za mało. Żeby pomóc losowi, trzeba wśród kamyków odnaleźć otoczaki w kształcie serc.

 

Boska kąpiel

Lubię cypryjskie plaże i mógłbym na nich spędzać całe dnie. Nie tylko z powodu błękitnej wody. Np. w zatoce Lara jest obszar lęgowy żółwi morskich: zielonych i karetta. Żeby się tutaj dostać, trzeba pokonać wyboistą krętą drogę. Nie ma żadnych oznaczeń, hoteli, restauracji czy nocnych klubów. Na plażach nie można też przebywać po zachodzie słońca, a od czerwca do sierpnia są one w ogóle zamknięte. Wtedy jest okres lęgowy żółwi. Jednak zamiast wylegiwać się na plaży, jadę do Łaźni Afrodyty za portem rybackim w Latsi niemal na krańcu półwyspu Akamas.

Wiosną, kiedy wszystko kwitnie, jest tu zielono i żółto jak na polskich łąkach. Bujna roślinność porasta doliny i jary, a wybrzeża urywają się nagle i wpadają do morza. Słychać tylko szum fal, wokół nie ma żadnych domów, za to półwysep zamieszkują dzikie zwierzęta i stada kóz. Pachnie ziołami i mandarynkami, które na parkingu sprzedaje od lat ubrana na czarno Cypryjka. Z wysokiego skalistego wybrzeża rozpościera się kojący widok na morze – w kilku kolorach.

Grota, w której kąpała się bogini i spotykała ze swym boskim kochankiem Adonisem, jest schowana w wąwozie wśród pnączy i wysokich eukaliptusów. Kąpiel w tym skalnym basenie ponoć odejmuje z metryki 10 lat, ale wchodzenie do wody jest zabronione.

W drodze powrotnej do Larnaki, na przylądku Drepano, gdzie w czasach rzymskich były miasto i port, zaglądam do stojącego na szczycie urwiska kościółka św. Jerzego – patrona nieszczęśliwie zakochanych. Ale na szczęście w świątyni jest pusto. Na tarasie pobliskiej tawerny biorę łyk cypryjskiego słońca, jak mówi się o tutejszym specjale – słodkim winie commandaria – i zajadam grillowany ser halloumi.

 

Poranna kawa u Pamfosa

W mieście przesiadam się na rower wypożyczony w hotelu. Ścieżką rowerową i nadmorską promenadą dojeżdżam do centrum Larnaki. Parkuję przy cerkwi św. Łazarza i wypijam słodką poranna kawę z Pamfosem, starszym Cypryjczykiem, który w młodości był lotnikiem, a potem przez 50 lat wypiekał chleb. Przechwala się, że nawet tysiąc bochenków dziennie. Częstuje papierosami, opowiada o tureckiej inwazji w latach 70., o hucznym ślubie, dużej rodzinie, muzyce, galerii komunistów z całego świata jaką stworzył na jednej ze ścian swej przykurzonej knajpy i co jakiś czas uśmiecha się do plakatu z Brigitte Bardot przybitym do flagi Unii Europejskiej. 

Zaś po południu zaglądam do Efthymiosa Symeou, ceramika prowadzącego swoją pracownię przy ul. Akdeniz 18. Łatwą ją znajdziecie, bo uliczka odchodzi od promenady. Efthymios urodził się w Famaguście, mieście które dziś znajduje się po tureckiej stronie Cypru, tam też jeszcze przed turecką inwazją na wyspę, kończył technikum dekoratorstwa i sztuki ceramicznej. Potem kształcił się w Atenach i Sztokholmie, a na początku lat 90. powrócił na Cypr.

Jeśli byliście w jakimkolwiek muzeum na wyspie Afrodyty i kupowaliście pamiątki, np. repliki pokazywanych tam figurek czy naczyń, to niemal na pewno stworzył je Efthymios.

- Współpracuję z archeologami i specjalizuję się w replikach muzealnych i garncarstwie średniowiecznym. Kiedyś moje wyroby można było kupić w sklepach z pamiątkami, ale ich właściciele zaczęli sprowadzać hurtowe ilości wyrobów ceramicznych z Grecji i zaczęli coraz mniej płacić, rynek się załamał - opowiada i pokazuje swoje cudne wyroby z kaolinu (białej glinki).

Dziś te unikaty można kupić tylko w sklepach muzealnych, ale w pracowni Efthymiosa, dostaniecie też misy, kubki i tańsze figurki. A jeśli będziecie mili ochotę, artysta pokaże wam, jak samemu stworzyć coś z porcelanowej glinki.

Wieczorem zostaję na promenadzie i patrzę, jak słońce chowa się w morzu. Czuć chłód wieczoru. Czas ruszyć dalej.

 

________

DOJAZD 

Z Warszawy do Larnaki można polecieć linią lotniczą Wizz Air. Ceny biletów w dwie strony zaczynają się od ok. 350 zł; wizzair.com. Samoloty Wizz Air lądują na Cyprze dwa razy w tygodniu w poniedziałki i piątki. To idealne rozwiązanie dla tych, którzy chcieliby spędzić na wsypie weekend. W piątki samolot z lotniska Chopina odlatuje po godz. 16.00 i po trzech godzinach ląduje. W poniedziałki wylatuje do Polski o godz. 21.00.

Na wyspie korzystałem z wypożyczalni Anemayia, za samochód na 3 dni poza sezonem zapłaciłem ok. 160 zł; anemayiacarsbikes.com.

 

NOCLEG 

Polecam Flamingo Beach Hotel, który położony jest niecałe 10 minut jazdy od lotniska w Larnace, i kwadrans spacerem od centrum miasta. W hotelu (na dachu) jest niewielki basen, a do piaszczystej plaży Mackenzie jest 10 metrów - wystarczy przejść przez ulicę.

Koszt wypożyczenia leżaka to 2,5 euro. Na plaży są też restauracje i kafejki, a największą atrakcją są lądujące i startujące tuż nad głowami plażowiczów samoloty. Za nocleg poza sezonem płaciłem 20 euro ze śniadaniem i obiadokolacją. W pokojach jest bezpłatny internet. flamingohotelcyprus.com

W hotelu wypożyczyłem rower (6 euro/doba) i tak dojeżdżałem ścieżką rowerową i nowym deptakiem do centrum miasta.​

Autor: Michał Cessanis