"Choć łzy płynęły mi po policzkach, jadłem dalej". TAK smakują prawdziwe Chiny!
6/14
Udostępnij: Udostępnij
Pandy uznawane są za dobro narodowe Chin. Na wolności żyją tylko w tym kraju.
Bulls
W ośrodku Bifengxia jestem w porze karmienia. Wtedy pandy są najbardziej aktywne. Po solidnej porcji pędów bambusa (dziennie zjadają nawet 25 kg) rozkładają się leniwie i czekają na kolację. Obserwuję małe, które tak chętnie pokazują telewizje na świecie. W ośrodku były akurat cztery puszyste kulki, które zaledwie dwa miesiące wcześniej przyszły na świat. Nie opiekują się nimi matki, lecz wolontariusze. Karmią, wyczesują i tulą, by te „dobra narodowe”, jak piszą o nich chińskie gazety, nie zdechły z braku ciepła i matczynego dotyku.
Pandy już tak mają, że zawsze wychowują tylko jedno małe, resztę porzucając. I pewnie nie pomoże im reedukacja serwowana przez ludzkich opiekunów. Chińczycy puszczają im na wybiegach filmy o tym, jak matki powinny zajmować się dziećmi. Nie znam się na psychologii zwierząt, nie wiem, czy jest to rodzaj show dla turystów, czy może jednak opiekunowie pand wiedzą dobrze, co zrobić, by ich było coraz więcej.