Górskie przełęcze najlepiej zdobywać samochodem. Nie może być on za duży, ponieważ drogi w górach są naprawdę wąskie. W ten cały klimat wpasowała się najnowsza propozycja od BMW, czyli model M240i. To następca serii 2 Coupè. 

Przełęcz Großglockner

Pierwszą przełęczą na liście była austriacka Großglockner. Jedna z najbardziej malowniczych przełęczy na świecie. To jednocześnie najwyższy szczyt w Austrii, który charakteryzuje się wysokością 3798 m n.p.m. W zimie panują tutaj bardzo trudne warunki, więc droga samochodowa o tej porze roku zostaje zamknięta. 

Głównie przez to latem przyjeżdża tutaj masa turystów. To, niestety, powoduje w niektórych miejscach korki i problemy ze znalezieniem miejsca parkingowego na samym szczycie. 

Na Großglockner najlepiej wyruszyć z Salzburga, po krótkiej przerwie na odpoczynek. Radzimy wyjechać skoro świt, by uniknąć dużej ilości samochodów na drodze. Już sama droga w kierunku przełęczy jest pełna ciasnych zakrętów i malowniczych widoków. Przed samym wjazdem musicie przygotować trochę gotówki, bowiem wjazd na Großglockner kosztuje 38 euro. Może wydawać się to dużo, ale jakość dróg i niesamowite widoki to wszystko wynagrodzą.

BMW M240i jeździło po górskich drogach jak po sznurku. Radości i uśmiechu na twarzy nie było końca. To auto było wręcz stworzone do tego typu dróg. Jego rozmiary pozwalały na swobodną jazdę bez obawy, że nie zmieszczę się w jakimś zakręcie. Dopiero na Großglockner mogłem poczuć magię BMW. Idealne wyważenie i znakomity układ kierowniczy odgrywały tutaj kluczową rolę. Każdy zakręt był precyzyjnie i pewnie pokonywany. Ani przez chwilę nie miałem uczucia utraty kontroli. 

Skrzynia biegów idealnie dobierała biegi, a wszystko umilał dźwięk 3-litrowego silnika. Mocy też było pod dostatkiem, ponieważ w najnowszym M240i do dyspozycji są 374 konie mechaniczne. 

Na szczycie znajdowała się restauracja, w której warto się zatrzymać, napić kawy i przez moment podelektować się niesamowitymi widokami z samego szczytu. Widok gór zapierał dech w piersiach. Zresztą zobaczcie sami.

To nie był jednak koniec, bo w planie są jeszcze dwie przełęcze. Austria była świetna, ale to co czekało później było równie niesamowite. Następny cel – Włochy. Górskie serpenty nie opuszczały mnie jeszcze przez następne 30 kilometrów. Podczas zjeżdżania zatrzymałem się jeszcze na stacji benzynowej. I to nie była zwykła stacja. To była stacja pośród lasów i gór, a jej dach był wykończony pięknym drewnem. Było na niej czuć austriacki klimat małych miejscowości, w których ludzie dla siebie są bardzo mili.

Bolzano i przełęcz Passo Stelvio

Po zatankowaniu została mi już prosta droga do kraju pizzy i makaronów. Następnym celem była włoska przełęcz Passo Stelvio. To najwyższa przejezdna przełęcz we włoskich Alpach Wschodnich. Znajduje się 2758 m n.p.m. Na podjazd od strony północnej prowadzi droga o długości 24,3 kilometra, zawierająca 48 ponumerowanych zakrętów. Daje to rzadko spotykane na innych alpejskich drogach przewyższenie trasy wynoszące ponad 1800 metrów.

Przed wjazdem na przełęcz warto zatrzymać się we włoskim, urokliwym miasteczku Bolzano. Wąskie uliczki i piękne place tworzą niepowtarzalny klimat. Pysznej włoskiej pizzy warto spróbować na Piazza Walther. Przy akompaniamencie tamtejszego zespołu można podziwiać przepiękny kościół, który jest centralnym punktem tego placu. 

Bolzano to miasto, które znajduje się u stóp przełęczy Passo Stelvio i to właśnie stąd radzimy rozpocząć wspinaczkę na przełęcz. Około godziny 19 ponownie wsiadłem do samochodu. Pewnie zastanawiacie się, czemu tak późno chciałem jechać na górską przełęcz. Odpowiedź jest prosta. Chciałem uniknąć dużego ruchu na drodze, by w spokoju i samemu cieszyć się tą niesamowitą drogą. I takie rozwiązanie rekomendujemy, ponieważ przy dużym ruchu samochodów, trudno delektować się tą świetną drogą. Passo Stelvio jest uważana za najlepszą górską przełęcz we Włoszech i zbliżając się do początku przełęczy zrozumiecie, dlaczego.

Już po wyjechaniu z Bolzano znowu na ekranie nawigacji ukazały się drogi pełne wąskich i ostrych zakrętów. W tamtej chwili nawet nie myślałem, która jest godzina. W tym momencie zapomina się dosłownie o wszystkim. Jesteś tylko ty, samochód i pusta droga. Drogę oświetlają wyśmienite światła LED-owe, a z głośników wydobywa się muzyka umilająca jazdę.

Przed godziną 6:00 termometr wskazywał 6 stopni powyżej zera. Powiedzieć, że było rześko, to jak nic nie powiedzieć. Zimne, górskie powietrze rozbudziło moje ciało, więc wschód słońca podziwiałem już siedząc na murku, który chronił przed spadnięciem w przepaść. Miałem idealny widok na drogę, którą wczoraj jeździłem i dopiero wtedy zobaczyłem, jaka ta przełęcz jest niesamowita.

Do tej pory BMW M240i spisuje się idealnie. Jest bardzo wygodne i ciche w środku podczas jazdy autostradą. Kiedy jest to potrzebne, zamienia się w małego potworka, który zakręty pokonuje z niezwykłą zwinnością.

Gwarantujemy wam, że przejażdżki Passo Stelvio nie zapomnicie nigdy. Pokonanie tej przełęczy to marzenie każdego kierowcy. Emocji, które nam tam towarzyszą, nie da się zapomnieć. 

Przełęcz Furka Pass

Każda część tej podróży obfitowała w przepiękne widoki. Kiedy jednak przekroczycie granice Szwajcarii, można zobaczyć prawdziwe piękno.

Na Furkę Pass można dojechać na dwa sposoby. Pierwszy, wokół gór co wydłuża drogę o około 2 godziny. Drugą opcją jest pociąg samochodowy, który jedzie przez góry. Polecamy tę drugą opcję, ponieważ pociągiem samochodowym nie jeździ się codziennie. 15 minut drogi i już jesteśmy po drugiej stronie gór, skąd można ruszyć w kierunku przełęczy. 

Furka Pass to najwyższa przełęcz w Szwajcarii (2436 m n.p.m). W roku 1964 na przełęczy Furka kręcono niektóre sceny filmu „Goldfinger”, w którym w rolę Jamesa Bonda wcielił się Sean Connery. Wije się ona ostrymi serpentynami na długości około 40 kilometrów i jest dość wąska. Średnia jej szerokość wynosi około 4,2 metra. Droga ta miała znaczenie strategiczne, dlatego w znacznej części koszty budowy sfinansował rząd federalny. Utrzymywano tu połączenie pocztowe obsługiwane przez dyliżanse. Droga jednak przejezdna była (i jest) tylko latem.

Ta szwajcarska przełęcz jest uznawana przez wielu za najlepszą na świecie. Drogi, którymi się tam jeździ z jednej strony budzą strach, ale jednocześnie wielką ekscytację i uśmiech. Brak barierek ochronnych przy zakrętach to chyba największy problem, ale myślę że niewielu kierowców zwraca na to uwagę. 

Największym problemem jest bardzo duży ruch. Najlepiej wyruszyć na szczyt z samego rana, żeby nie trafić na korek, ponieważ wtedy cała droga traci swoją magię. To nie przeszkadza w podziwianiu widoków, które zapierają dech w piersiach. Bardzo fajnym pomysłem jest zaparkowanie auta na szczycie i przespacerowanie się po górach. 

Te 3 górskie przełęcze są najlepszymi w Europie. Niesamowite drogi, wspaniali ludzie, którzy zawsze ci pomogą, a do tego wszystkiego widoki, których po prosty nie da się zapomnieć. Wkuwają się w głowę na resztę życia. Na pewno raz na jakiś czas zapragniesz tam wrócisz. Warto to zrobić, bo takich miejsc na świecie jest bardzo mało. 

BMW M240i spisało się idealnie. Dzięki jego kompaktowym rozmiarom, zabawa na górskich drogach była jeszcze lepsza. Po prostu nie można wyobrazić sobie lepszego auta na taką podróż. 3 najlepsze górskie przełęcze z BMW M240i to była niezapomniana przygoda.